[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadrabia³a te¿ min¹ pe³n¹nadzwyczajnej powagi, ale swoj¹ drog¹ „kochany pan”, tojest Groñski, musia³ jej obiecaæ, ¿e znajdzie siê nibywypadkiem w czasie rachunków w tym samym pokoju.Poniewa¿ po przybyciu na trzeci dzieñ doktora okaza³o siê,¿e stan W³adys³awa jest zupe³nie pomyœlny, a dusznoœcipani Krzyckiej mijaj¹ i nerwy przychodz¹ do porz¹dku,przeto nastrój ogólny w Jastrzêbiu sta³ siê spokojniejszy iweselszy.Do³hañski rolê generalissimusa wszystkich si³169zbrojnych jastrzêbskich, a Groñski rolê wojskowego poczêlispe³niaæ z pewnym humorem.Szremski przywióz³ te¿drugiego felczera, który odt¹d mia³ zmieniaæ siê codzienniez przyby³ym poprzednio, ca usuwa³o potrzebê ci¹g³egodozoru i zbytnich trudów dla pañ miejscowych.Z takiegoobrotu rzeczy by³ niezadowolony tylko Krzycki, rozumia³bowiem, ¿e teraz panna Anney ju¿ nie bêdzie spêdza³a dni inocy w jego pokoju i ¿e prawdopodobnie nie ujrzy jej a¿ dochwili, w której sam bêdzie móg³ opuœciæ ³Ã³¿ko.Jako¿ taksiê sta³o.Kilka razy na dzieñ przychodzi³a pode drzwi,wypytywa³a o jego zdrowie, przysy³a³a przez dozorców, coby³o potrzeba, a tak¿e „dobranoc” i „dzieñ dobry”, ale dopokoju nie wchodzi³a.W³adys³aw têskni³, po cichu kl¹³,zatruwa³ ¿ycie dozorcom, a gdy dowiedzia³ siê odDo³hañskiego, z jakim zachwytem Szremski odzywa³ siê opannie Anney, pocz¹³ go pos¹dzaæ, ¿e umyœlnie nas³a³dozorców, by w ten sposób utrudniæ mu jej widywanie.Pani Krzycka wsta³a czwartego dnia i czuj¹c siê znacznielepiej odwiedza³a syna codziennie i przesiadywa³a u niegoca³e godziny.W³adys³aw zadawa³ sobie nieraz pytanie, czyte¿ ona domyœla siê jego uczuæ.I nie by³ pewien.Wiedzieliwprawdzie o nich wszyscy goœcie w domu, ale by³omo¿liwoœci¹, ¿e ona jedna nie odgaduje nic, gdy¿ ju¿ naznaczny czas przed wypadkiem w lesie nie wychodzi³aprawie ze swego pokoju, skutkiem czego widywa³a ichrzadko razem.Krzycki zastanawia³ siê czêsto nad tym, comu nale¿y uczyniæ: mówiæ z matk¹ zaraz czy od³o¿yæ to napóŸniej.Za pierwsz¹ myœl¹ przemawia³ ten wzgl¹d, ¿ematka, póki jest ranny i le¿y w ³Ã³¿ku, nie bêdzie œmia³awyst¹piæ z surow¹ opozycj¹ z obawy, by nie pogorszyæ jegostanu.Ale z drugiej strony takie wyrachowanie w sprawie, wktórej chodzi³o o umi³owan¹ istotê i o ca³e szczêœcie ¿ycia,wydawa³o mu siê dziœ marn¹ chytroœci¹.Myœla³ prócz tego,¿e wymuszaæ zgodê matki chorob¹ by³oby czymœ170ubli¿aj¹cym i pannie Anney, przed któr¹ drzwi domujastrzêbskiego i ramiona ca³ej rodziny powinny siê by³yotworzyæ jak najszerzej i najradoœniej.Ale powstrzymywa³go jeszcze jeden wzgl¹d.Oto, mimo rozmowy, któr¹ wswoim czasie mia³ z Groñskim, mimo s³Ã³w zamienionych zpann¹, mimo jej troskliwoœci, poœwiêcenia, odwagi, z jak¹nie zawaha³a siê jechaæ po doktora, wreszcie mimo tychwidomych oznak uczucia, które mo¿na by³o wyczytaæ wka¿dym jej spojrzeniu, Krzycki jeszcze w¹tpi³ i nie chcia³uwierzyæ we w³asne szczêœcie.By³ m³ody, niedoœwiadczonyi zakochany nie tylko po uszy, ale i po studencku, wiêc pe³enna przemian niepewnoœci, nadziei, radoœci i zw¹tpieñ.W¹tpi³ równie¿ i o sobie.Czasem czu³ u ramion jakieœskrzyd³a, a w duszy chêæ wysokich lotów i utajon¹ zdolnoœædo czynów wprost bohaterskich, a czasem myœla³: „Któ¿ jajestem, by taki kwiat mia³ paœæ mi na piersi? S¹ ludzie,którzy maj¹ talent, s¹, którzy maj¹ naukê, inni – miliony, aja co? Jestem zwyk³y rolnik-szlachciura, który ca³e ¿yciebêdzie kopa³ jak kret ziemiê - czy ja zatem mam prawozaprzêgaæ do takiego ¿ycia, a raczej zamykaæ do podobnejklatki takiego rajskiego ptaka, który buja swobodnie poprzestworzu na radoœæ i podziw ludziom? ” – I ogarnia³a gorozpacz.Lecz gdy wyobra¿a³ sobie, ¿e mo¿e nadejœæ chwila,w której ten rajski ptak odleci raz na zawsze, to patrzy³ na toze zdumieniem jak na nieszczêœcie zbyt wielkie, na którejednak nie zas³u¿y³.Miewa³ wszelako i godziny nadziei,zw³aszcza z rana, gdy czu³ siê zdrowszy i silniejszy.Wówczas wspominaj¹c wszystko, co zasz³o od pierwszegojej przybycia do Jastrzêbia i spotkania na pogrzebie¯arnowskiego, a¿ do tej ostatniej nocy, w której przycisn¹³do ust jej rêkê, nabierak lepszej otuchy.Przecie¿powiedzia³a mu wówczas: „ani s³owa o niczym, póki niepogoj¹ siê panu rany”.Wiêc tym samym da³a mu prawopowtórzyæ jej w przysz³oœci, ¿e mu jest dro¿sza od ca³ego171œwiata – i oddaæ jej w rêce swoj¹ dolê, swoj¹ przysz³oœæ ica³e ¿ycie.Niech z tym zrobi, co chce.A tymczasem matka przywyknie do niej, oswoi siê z ni¹ iprzywi¹¿e jeszcze wiêcej.I tak matczyne serce pe³ne jestpodziwu i wdziêcznoœci za to, co dla niego uczyni³a, a z ustjej nie schodz¹ s³owa: „Bóg j¹ tu zes³a³! ” – Krzyckiuœmiechn¹³ siê na myœl, ¿e jednak matka przypisujepoœwiêcenie i odwagê m³odej dziewczyny nie jakimœgorêtszym uczuciom, ale wyj¹tkowo poczciwemu sercu orazangielskiemu wychowaniu potêguj¹cemu energiê zarównomê¿czyzn jak i kobiet.Powtarza³a te¿ kilkakrotnie i jeszcze ipani Otockiej, ¿e chcia³aby wychowaæ Anusiê na tak¹dzieln¹ kobietê, daæ jej tyle si³, zdrowia i tyle mi³oœci dla„bliŸnich”.Pani Otocka uœmiecha³a siê tak¿e, s³uchaj¹c tychpochwa³, a W³adys³aw myœla³, ¿e panna Anney mo¿e jednaknie dla wszystkich „bliŸnich” uczyni³aby to samo – i ta myœlnape³niarka go szczêœciem.Ostatecznie by³ prawie pewien,¿e matka zgodzi siê na jego ma³¿eñstwo z pann¹ Anney, alechodzi³o mu o to, jak siê zgodzi.I pod tym wzglêdem niebyk zupe³nie spokojny.Pani Krzycka byka osob¹ wstosunku do dawniejszych wymagañ i pojêæ wiêcej ni¿œrednio wykszta³con¹, posiada³a wysok¹ og³adê towarzysk¹,czytywa³a sporo ksi¹¿ek, w³ada³a biegle jêzykiemfrancuskim i w³oskim, za m³odych lat bywa³a za granic¹, ajednak tylko najbli¿si mogli wiedzieæ, ile kry³o siê w niejnarodowych i rodowych uprzedzeñ i do jakiego stopniawszystko, co nie by³o polskim – jeœli zw³aszcza od biedy niepochodzi³o z Francji, wydawa³o siê jej niezwyk³ym, obcym,dziwacznym, a nawet i ra¿¹cym.Okaza³o siê to wypadkiemjeszcze przed zamachem na W³adys³awa, gdy raz zobaczy³au panny Anney angielsk¹ ksi¹¿kê do nabo¿eñstwa iotworzywszy j¹ spostrzeg³a modlitwy zaczynaj¹ce siê od:„O Lord!.”172Owó¿, nale¿¹c do pokolenia, które nie uczy³o siê jeszcze poangielsku - i zasiedziawszy siê od lat ca³ych w Jastrzêbiu,pani Krzycka nie wyobra¿a³a sobie inaczej „lorda”, jak podpostaci¹ d³ugiej figury z ¿Ã³³tymi faworytami, przybranej wkraciaste ubranie – i ku wielkiej uciesze panny Maryni ¿adn¹miar¹ nie mog³a zrozumieæ, jak mo¿na tak tytu³owaæ Boga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]