[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ma tutak¿e ani jednej znaczniejszej rzeki, s¹ tylko jeziora, czasami dosyæ wielkie, le¿¹ce bliskogranicy kalifornijskiej, a nosz¹ce po wiêkszej czêœci nazwê „jezior b³otnistych”.Na po³udniu kraj przechodzi w step, góry nikn¹ ca³kowicie.Miejsce jezior zastêpuj¹ przestrzeniepokryte sod¹, zwane Soda Lagoon, lub wg³êbienia piaszczyste, nape³niaj¹ce siê podeszczach wod¹, ale przez wiêksz¹ czêœæ roku suche.Za to góry obfituj¹ w wielkie bogactwamineralne.Znajduje siê tu obficie z³oto, srebro, i miedŸ, wszystkie te¿ miasta tutejsze wyros³ypo najwiêkszej czêœci z osad górniczych.Tak¹ osad¹ górnicz¹, która jednak zmieni³a siê ju¿w miasto kilkudziesiêciotysiêczne, jest Virginia City.Nazywaj¹ j¹ tak¿e Srebrnym Miastem, is³usznie, wyobraŸcie sobie bowiem, ¿e srebro znajduje siê tu nie tylko we wnêtrzu ziemi, alewszêdzie.Virginia City wyj¹tkowo piêknie jest po³o¿ona na górze, z której otwiera siê bardzo obszernywidok.Z powodu wysokiego po³o¿enia klimat tu zimny, wiatr wieje ustawicznie jak whamerni, czasem pada œnieg, wody jest niewiele i bardzo niezdrowej do picia, pij¹ j¹ te¿ tylkopomieszan¹ z winem kalifornijskim.Przybywszy do miasta udaliœmy siê do kopalñ.Wœródstosów wydobytej ziemi i poobdzieranych przestrzeni wychyli³a siê przed nami nagle czarnajama.Nim weszliœmy do niej, przewodnik nasz, który wylaz³ nagle z podziemia, a z którymku wielkiemu memu zdziwieniu bardzo ceremonialnie pozna³ mnie Woothrup, zaprowadzi³nas do domku, gdzie kaza³ nam w³o¿yæ ubranie z pêcherzy, wilgotne, brudne, obrzydliwe.Pow³o¿eniu go udaliœmy siê znów do jamy, siedli w rodzaj kosza z desek, który ukaza³ siê w jejwnêtrzu, i nagle.zrobi³o nam siê w oczach ciemno.Poczêliœmy zlatywaæ na dó³ jakby na z³amanie karku.Przy blasku niepewnym latarni ujrza³emtylko sznury czy te¿ ³añcuchy, odwijaj¹ce siê z przera¿aj¹c¹ szybkoœci¹.Kosz lecia³ nadó³ i lecia³, i lecia³.myœla³em, ¿e to siê nigdy nie skoñczy.nareszcie stan¹³, a raczej upad³tak silnie, ¿e ma³oœmy siê nie potr¹cili g³owami.Pyta³em siê przewodnika:– Czy przy takiej wariackiej jeŸdzie nie bywa wypadków?– Czasem – odpowiedzia³ – jeœli ³añcuchy siê pozrywaj¹, to siedz¹cy w koszu musz¹ siêzabiæ.– A czy zdarza siê to? Znowu spokojna odpowiedŸ:– Czasem.– S¹ tu przecie¿ korby mog¹ce elewator zatrzymaæ? – mówi Woothrup.– Czasem – odpowiada obdartus s³u¿¹cy nam za przewodnika – zdarza siê raz na dziesiêærazy, ¿e zatrzymaj¹.Liczê tedy na to, ¿e wypadki czêœciej siê nie zdarzaj¹, bo gdyby zdarza³y siê co dzieñ, nienazywa³yby siê przecie¿ wypadkami.Dla Amerykanów to ju¿ wystarcza – ale co do mnie,gdym w ciemnoœciach lecia³ na z³amanie karku, prawie ¿a³owa³em, ¿em tu przyby³.Po zjechaniuna dó³ znaleŸliœmy siê jakby w jakim labiryncie korytarzy podziemnych, sal i kaplic, wktórych migota³y œwiat³a.Przewodnik, równie uprzejmy jak zasmolony i obdarty, przeprowadza³nas wszêdzie, nie ¿a³uj¹c objaœnieñ.Chwilami przeje¿d¿a³y ko³o nas wagony windowanew górê za pomoc¹ ³añcuchów, a wy³adowane srebrnodajnym kwarcem.Grupy robotników rozproszonych tu i ówdzie pracowa³y zawziêcie, t³uk¹c oskardamikwarc.WyobraŸcie sobie te ¿y³y srebra, odznaczaj¹ce siê na œcianach jaœniejszym kolorem,biegn¹ce w ró¿nych kierunkach: na dó³, do góry, to przerywaj¹ce siê, to pojawiaj¹ce siê znowu.Oczom w³asnym nie chce siê wierzyæ na widok tych milionów, których tu mo¿na dotykaærêkoma.S¹ to zapewne najbogatsze kopalnie na œwiecie.Pracuj¹ w nich machiny parowe wydzieraj¹cerudê ze ska³, lokomotywy, wagony, ludzie, konie.Zst¹piliœmy blisko na 900 stóp209pod ziemiê.£amanie siê œwiat³a w tych kru¿gankach czarodziejski sprawia³o widok.Chwilamikru¿ganki rozszerza³y siê jakby w kaplice i sale o œcianach, sklepieniu i pod³odze u³o¿onychw naturaln¹ mozaikê z ¿y³ srebrnych.Mówiê wam, ¿e gdym sobie pomyœla³, i¿ wszystko:czego siê tu dotykam, na co patrzê, po czym st¹pam, jest srebrem, zdawa³o mi siê, ¿e jestemprzeniesiony w czasy króla Midasa lub ¿e to jedna z krain z „Tysi¹ca nocy”.Na gruncie, po którym st¹paliœmy, p³ynê³a czasem woda zaskórna, tworz¹c miejscami jakgdyby ma³e b³oto lub jeziorko – miejscami s¹czy³a siê ze ska³.W niektórych podziemiachs³ychaæ by³o œwist, huk i zgrzytanie maszyn parowych, turkot wozów, nawo³ywanie g³osówludzkich – w innych panowa³o g³uche milczenie.Od czasu do czasu tylko odzywa³ siê g³osludzki, tajemniczy jakiœ i echowy skutkiem dziwnej akustyki podziemi.Dla mnie, który bardzoma³o zwiedza³em kopalni, by³y to widoki nowe, niezwyk³e i zajmuj¹ce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]