[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Który był pierwszy? Zastanowiła się i skinęła głową, że rozumie, do czego doktorzmierza. - Pierwszy był Franek - wyznała.- Drugi był młody Galembka.AAntek Pasemko tylko się zerzygał i zaraz zasnął.Nawet nie skorzystał ze mnie. - No widzisz, jaką masz dobrą pamięć - pochwalił ją Niegłowicz.- Ale to mi się dziwne wydaje, że nie skorzystał, a na dziecko płaci. - Bo może o tym nie wie - zachichotała, rada ze swojego sprytu.- Z początku wykrzykiwał, że nic ze mną nie miał, dziecko nie jest od niego, alemu jego matka, czyli Zofia Pasemko, kazała płacić.To znaczy, że się poczuwa.Agdy im sądem grożę, zaraz przybiegają z pieniędzmi.Przeważnie Zofia Pasemkowa.Pan, doktorze, nie zdradzi Pasemkowej, co panu powiedziałam? - Oj, sprytna jesteś, przebiegła - z uznaniem kiwał głowądoktor Niegłowicz. Dokończył wypisywanie recepty, wręczył ją kulawej Marynie ipoczekał, aż, zadowolona ze swojej przebiegłości, opuści wraz z dzieckiem jegogabinet. Przyjął potem doktor jeszcze ośmiu pacjentów, ale badał ichnieuważnie, z roztargnieniem, myślami bowiem znajdował się gdzieś bardzo daleko.Zjawiła się też pielęgniarka, pani Henia, która w sąsiednim gabinecie zabiegowymzastrzyki ludziom robiła.Zapytała doktora, czy przywiózł dla niej spiralę, żebyodtąd w ciążę więcej nie zachodziła.Doktor ociągał się z tą sprawą, więc samana fotel wlazła i nogi rozłożyła, ale i tak nic z tego nie wyszło, ponieważstwierdził u niej nadżerkę i kazał ją najpierw wyleczyć.Tedy popłakując znowuposzła do gabinetu zabiegowego, a doktor został sam i siedząc przy biurku wzamyśleniu spoglądał na aparat telefoniczny. Znowu myśli doktora krążyły w mroku, ale przecież znajdował dlanich jasną ścieżynę, wąską i krętą.Posłał ową ścieżką swoje myśli i aż zadrżałz przerażenia, cofnął więc je i znowu posłał, znowu cofnął i jeszcze raz posłał.Wreszcie drżącymi ze zdenerwowania palcami wykręcił na tarczy numer centrali napoczcie w Trumiejkach i kazał się połączyć z kapitanem Śledzikiem w odległymwojewódzkim mieście. - Jest w naszej wiosce młody człowiek - poinformował Śledzika -który przez jakiś czas pracował i znowu pracuje na Wybrzeżu w charakterzekierowcy ciężarówki.Płaci na dziecko, o którym wie, że nie jest jego.Płaci,choć domyśla się, że sąd oddaliłby powództwo matki.Wszystko wskazuje na to, żechce, aby uważano go za zdolnego do zapłodnienia kobiety.Jak pan sądzi,dlaczego to robi? W słuchawce trwała dłuższa chwila ciszy.Potem kapitan Śledzikpowiedział do doktora tylko jedno słowo: - Dziękuję. I odłożył słuchawkę.Doktor zaś zdjął biały fartuch lekarski,zamknął gabinet na klucz i swym starym gazikiem wolno wyruszył do Skiroławek. Był przedostatni dzień sierpnia z pochmurnym niebem wróżącymdeszcz.Po obydwu stronach drogi tu i ówdzie pośpiesznie kończono rwanie lnu,podorywano opustoszałe ścierniska.Pożółkły badyle kartoflisk i choć lato wciążtrwało, czuło się smutek bliskiej jesieni. Dziwił się doktor, że nie rozpiera go duma z przenikliwościumysłu, ale najwyraźniej odczuwa smutek.Zastanawiał się, czemu pragnienia nigdynie spełniają się tak, jak to sobie człowiek wymarzył.Chciał spotkaćzbrodniarza na polanie i strzelić mu między oczy.Tymczasem wciąż narzucała musię twarz zbrodniarza, jego głowa w zarzyganej pościeli kulawej Maryny.Widziałteż pętlę sznura chybotliwie zawieszoną nad głową śpiącego w tej pościeliczłowieka i pomyślał, że niekiedy łatwiej jest strzelić komuś między oczy, niżzabić na odległość.Przez telefon.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]