[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To coœ, co warto zobaczyæ.)- A teraz weŸmy siê za wnêtrze tego Domu - powiedzia³ Aslan.- Rozgl¹dajcie siê bacznie woko³o! Na górê, w dó³ i do komnaty naszej pani! Przeszukajcie ka¿dy k¹t.Nigdy nie wiadomo, gdzie jeszcze mog¹ byæ ukryci jacyœ biedni wiêŸniowie.Wszyscy ruszyli do œrodka i przez nastêpne kilkanaœcie minut ca³y ten ciemny, posêpny i cuchn¹cy stêchlizn¹ stary zamek rozbrzmiewa³ echem otwieranych okien i przekrzykuj¹cych siê nawzajem g³osów: „Nie zapomnijcie o lochach!", „Pomó¿ nam przy tych drzwiach!", „Tu s¹ jeszcze jedne krête schodki!", „Och! Uwaga, tu jest jeszcze jeden biedny kangur! Zawo³ajcie Aslana!", „Aaaaapsik! Co tu tak œmierdzi?", „Uwa¿ajcie na tê zapadniê!", „Tu, na górê! Tu jest ich jeszcze mnóstwo na piêtrze!" Ale najlepsze by³o, gdy £ucja wbieg³a na górê i krzyknê³a:- Aslanie! Aslanie! Znalaz³am pana Tumnusa! Och, chodŸ tutaj szybko!I w chwilê póŸniej £ucja i jej ma³y przyjaciel tañczyli z radoœci woko³o, trzymaj¹c siê za rêce.Faun nie zmieni³ siê wcale, bêd¹c tak d³ugo kamienn¹ figur¹, i oczywiœcie bardzo by³ ciekaw wszystkiego, co mu £ucja mia³a do opowiedzenia.Wreszcie przetrz¹sanie twierdzy Bia³ej Czarownicy dobieg³o koñca.Ca³y zamek by³ ju¿ pusty, ka¿de drzwi i ka¿de okno szeroko otwarte, a œwiat³o i œwie¿e, wiosenne powietrze przenika³y do tych wszystkich z³owrogich miejsc, które tak d³ugo by³y ich pozbawione.T³um wyzwolonych leœnych istot zape³ni³ dziedziniec.I w³aœnie wtedy ktoœ (myœlê, ¿e to by³ Tumnus) powiedzia³:- Ale jak my siê st¹d wydostaniemy? Pamiêtacie bowiem, ¿e Aslan przeskoczy³ przez mur,a brama by³a wci¹¿ zamkniêta.- Nie ma siê o co martwiæ - odpowiedzia³ Aslan, wzniós³ siê na tylnych ³apach i zawo³a³ do olbrzyma:- Hej! ChodŸ¿e tutaj! Jak ci na imiê?- Olbrzym Grzmoto³up, jeœli wasza mi³oœæ pozwoli - odpowiedzia³ olbrzym, jeszcze raz dotykaj¹c rêk¹ kapelusza.- A wiêc, olbrzymie Grzmoto³upie - powiedzia³ Aslan - wypuœæ nas st¹d, dobrze?- Tak jest, wasza mi³oœæ.To dla mnie wielka przyjemnoœæ.Odsuñcie siê na przyzwoit¹ odleg³oœæ od bramy, maluchy.Potem podszed³ do wrót kilkoma wielkimi krokami i -bang-bang-bang- zahucza³a jego wielka maczuga.Wrota zatrzeszcza³y przy pierwszym uderzeniu, zatrzeszcza³y przy drugim i zadygota³y przy trzecim, ale pozosta³y zamkniête.Z³apa³ wiêc ka¿d¹ z wie¿ strzeg¹cych bramy i po kilku minutach strasznych trzasków wie¿e, a z nimi spory kawa³ muru po obu stronach bramy, runê³y z ³oskotem na ziemiê, rozbijaj¹c siê w masê gruzu.Kiedy py³ opad³, wszyscy stoj¹cy na tym ponurym kamiennym dziedziñcu zobaczyli zielon¹ trawê, faluj¹ce na wietrze drzewa, po³yskuj¹c¹ rzekê, niebieskie wzgórza poza ni¹, a jeszcze dalej - b³êkit nieba.- Niech skonam, jeœli siê paskudnie nie zmacha³em - powiedzia³ olbrzym, dysz¹c jak najwiêksza w œwiecie lokomotywa.- Wychodzi na to, ¿e straci³em formê.Czy któraœ z was, m³ode damy, nie ma czasem przy sobie czegoœ takiego jak chusteczka?- Ja mam! - pisnê³a £ucja, staj¹c na czubkach palców i wyci¹gaj¹c rêkê z chusteczk¹ tak wysoko, jak tylko mog³a.- Dziêki ci, panienko - odrzek³ olbrzym Grzmoto³up i pochyli³ siê ku niej.£ucja najad³a siê trochê strachu, poniewa¿ nagle znalaz³a siê w powietrzu, schwytana dwoma palcami przez olbrzyma.By³a ju¿ bardzo blisko jego twarzy, gdy nagle potrz¹sn¹³ g³ow¹ i postawi³ j¹ ³agodnie z powrotem na ziemi, mrucz¹c: - To ci dopiero! Przez omy³kê podnios³em dziewczynkê.Proszê mi wybaczyæ, panienko, myœla³em, ¿e to chusteczka.- Nie, nie! - powiedzia³a £ucja, krztusz¹c siê ze œmiechu.- Tu jest chusteczka!Tym razem olbrzym pochwyci³ w³aœciw¹ rzecz, ale oczywiœcie chusteczka by³a dla niego tak ma³a, jak dla was pastylka sacharyny, wiêc gdy £ucja zobaczy³a, jak z wielk¹ powag¹ pociera ni¹ swoj¹ wielk¹, czerwon¹ twarz, zawo³a³a:- Obawiam siê, ¿e nie bêdzie pan mia³ z niej wielkiego po¿ytku, panie Grzmoto³upie.- Niezupe³nie.Niezupe³nie - odpowiedzia³ grzecznie olbrzym.- Nigdy jeszcze nie widzia³em tak przyjemnej chusteczki.Jaka piêkna, jaka porêczna! Taka.no, nie wiem, jak j¹ opisaæ.- Có¿ to za uroczy olbrzym - powiedzia³a £ucja do pana Tumnusa.- Och, tak - odrzek³ faun.- £upy zawsze s¹ takie.To jedna z najbardziej szacownych rodzin olbrzymów w Narnii.Mo¿e nie najm¹drzejsza (nigdy zreszt¹ nie spotka³em bardzo m¹drego olbrzyma), ale bardzo stara.Z tradycjami, ma siê rozumieæ.Gdyby nale¿a³ do jakiegoœ innego rodzaju olbrzymów, nigdy by go nie zamieni³a w pos¹g.Ale w tej chwili Aslan klasn¹³ w ³apy i uciszy³ wszystkich.- Nie zrobiliœmy jeszcze wszystkiego, co przypada na ten dzieñ.Jeœli mamy zwyciê¿yæ Czarownicê przed noc¹, musimy jak najszybciej odnaleŸæ pole bitwy.- I chyba po³¹czyæ siê z reszt¹, mi³oœciwy panie! - doda³ najwiêkszy z centaurów.- Oczywiœcie - rzek³ Aslan.- A teraz wszyscy, którzy nie potrafi¹ dotrzymaæ mi kroku, a wiêc dzieci, krasnoludki, ma³e zwierzêta, jad¹ na grzbietach tych, którzy to potrafi¹, a wiêc lwów, centaurów, jednoro¿ców, koni, olbrzymów i os³Ã³w.Ci, którzy maj¹ dobre nosy, niech biegn¹ na czele, razem z nami, lwami, aby wywêszyæ, gdzie toczy siê bitwa.Dalej, ¿ywo, rozejrzyjcie siê woko³o i podzielcie miêdzy sob¹!Zaczê³a siê wielka krz¹tanina i wrzawa.Najbardziej zadowolony by³ drugi lew, który biega³ tu i tam, udaj¹c bardzo zajêtego, ale tak naprawdê chcia³ tylko powiedzieæ ka¿demu, kogo spotka³: „S³yszeliœcie, co on powiedzia³? Z NAMI LWAMI.To znaczy z nim i ze mn¹.Z NAMI LWAMI.To w³aœnie lubiê w Aslanie.¯adnego wynoszenia siê nad innych.Z NAMI LWAMI.To znaczy z nim i ze mn¹".Powtarza³ to w kó³ko do chwili, gdy Aslan wsadzi³ mu na grzbiet trzech krasnali, driadê, trzy króliki i je¿a.To go trochê ostudzi³o.Kiedy wszyscy byli gotowi (a d³ugo by to trwa³o, gdyby nie wielki owczarek, który pomóg³ Aslanowi zebraæ ich i odpowiednio podzieliæ), opuœcili zamek przez wy³om w murze.Z pocz¹tku lwy i psy rozbieg³y siê, wêsz¹c, w poszukiwaniu œladu.Ale wnet jeden z wielkich psów z³apa³ trop i zaszczeka³.Nie by³o na co czekaæ.Wkrótce lwy, psy, wilki i inne ³owcze zwierzêta gna³y w pe³nym biegu po œladzie przy ziemi, a o jakieœ pó³ mili za nimi pêdzi³a ca³a reszta, tak szybko, jak tylko potrafi³a.Przez las nios³a siê wrzawa, przypominaj¹ca odg³osy polowania na lisa, tyle ¿e bardziej donios³a, gdy¿ raz po raz do ujadania psów do³¹czy³ siê ryk drugiego lwa, a czasem jeszcze g³oœniejszy i jeszcze straszniejszy ryk samego Aslana.Œlad by³ coraz œwie¿szy i tempo pogoni ros³o.I wreszcie, kiedy dotarli do ostatniego za³omu w¹skiego, krêtego w¹wozu, £ucja us³ysza³a ponad tym ujadaniem i rykiem jakiœ inny ha³as, który przeszy³ j¹ dreszczem lêku.By³ to odg³os krzyków i uderzania metalem o metal.W chwilê potem wydostali siê z w¹wozu i £ucja zobaczy³a, co ten zgie³k oznacza³.Zobaczy³a Piotra, Edmunda i ca³¹ resztê armii Aslana walcz¹cych zaciekle z hordami tych strasznych istot, które widzia³a ubieg³ej nocy.Teraz, w œwietle dnia, wygl¹da³y jeszcze bardziej niesamowicie i z³owrogo; wydawa³o siê te¿, ¿e jest ich jeszcze wiêcej.W porównaniu z tym t³umem armia Piotra - ustawiona do £ucji plecami - sprawia³a wra¿enie ¿a³oœnie s³abej.Pole bitwy usiane by³o kamiennymi pos¹gami, co dowodzi³o, ¿e Czarownica z powodzeniem u¿ywa swojej ró¿d¿ki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]