[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pustyniê rzadko nawiedza³y tak potê¿ne deszcze, ale jeœli ju¿ siê zdarza³y, fala powodziowa w mgnieniu oka potrafi³a zalaæ nawet niektóre odcinki biegn¹cej na podwy¿szeniu autostrady miêdzystanowej, wedrzeæ siê do ni¿ej po³o¿onych obszarów Las Vegas i zmyæ samochody z parkingów kasyn.Spencer nie umia³ oceniæ g³êbokoœci wody.Mog³a mieæ równie dobrze dwie stopy jak i dwadzieœcia.Gdyby nawet w grê wchodzi³y tylko dwie stopy - p³ynê³a tak szybko i burzliwie, ¿e nie mia³ odwagi jej sforsowaæ.By³a szersza ni¿ poprzednie ³o¿ysko, liczy³a oko³o czterdziestu stóp.Nim samochód dotar³by do po³owy, zosta³by uniesiony i poci¹gniêty pr¹dem, porwany jak kawa³ek drewna.Cofn¹³ auto, zawróci³ i pojecha³ z powrotem do pierwszego ³o¿yska.W ci¹gu krótkiego czasu od momentu, kiedy je przekroczy³, srebrzysty strumyczek zamieni³ siê w rw¹c¹ rzekê, wype³niaj¹c¹ koryto niemal po brzegi.Gdy znalaz³ siê miêdzy dwoma bystrymi nurtami, nie móg³ posuwaæ siê nadal równolegle do miêdzystanowej autostrady pó³noc-po³udnie.Zastanawia³ siê, czy nie zostaæ na miejscu i nie poczekaæ, a¿ burza siê skoñczy.Kiedy przestanie padaæ, koryta opró¿ni¹ siê tak szybko, jak siê nape³ni³y.Czu³ jednak, ¿e sytuacja jest niebezpieczniejsza, ni¿ siê wydawa³o.Otworzy³ drzwi, wysiad³ i przemók³ do suchej nitki, nim doszed³ przed maskê forda.Ogarnê³o go przenikliwe zimno.Zimno i wilgoæ mia³y jednak mniejszy wp³yw na jego kiepskie samopoczucie ni¿ nieprawdopodobny ³oskot.Przygniataj¹cy ryk burzy zag³usza³ wszystkie inne dŸwiêki.Plusk deszczu, gulgotanie rzeki i grzmot piorunów sprzysiêg³y siê, ¿eby zamieniæ bezkresy Mojave w klatkê, mog¹c¹ przyprawiæ o klaustrofobiê z równym prawdopodobieñstwem jak wnêtrze beczki kaskaderskiej na krawêdzi wodospadu Niagara.Wysiad³, bo chcia³ lepiej widzieæ nurt rzeki ni¿ z samochodu, ale to, co zobaczy³, przerazi³o go.Poziom wody w korycie podnosi³ siê z zastraszaj¹c¹ szybkoœci¹, gro¿¹c powodzi¹ ca³ej równinie.Ca³e odcinki miêkkich brzegów ³o¿yska rzeki zawali³y siê i porwane bystrym pr¹dem zosta³y poniesione z biegiem nurtu.Mimo ¿e ³o¿ysko robi³o siê coraz szersze, wody przybywa³o, tak ¿e rzeka ros³a wszerz, a poziom wody wzrasta³.Spencer odwróci³ siê i pobieg³ ku drugiemu ³o¿ysku, na po³udnie od samochodu.Przyby³ tam wczeœniej, ni¿ siê spodziewa³.Rozszerza³o siê i przybywa³o w nim wody, tak samo jak w pierwszym.Kiedy przed chwil¹ dociera³ do niego, odleg³oœæ jednego koryta od drugiego wynosi³a piêædziesi¹t jardów, teraz zmala³a do trzydziestu.Trzydzieœci jardów to by³o jeszcze doœæ du¿o.Nie przypuszcza³, ¿eby oba wezbrane strumienie mog³y poch³on¹æ tak szeroki pas rozdzielaj¹cego je l¹du i po³¹czyæ siê.W tym momencie tu¿ pod nogami powsta³o w ziemi pêkniêcie.Otworzy³a siê d³uga, zygzakowata szczelina.Ziemia wyszczerzy³a zêby, a szeœciostopowej szerokoœci pas brzegu osun¹³ siê w g³¹b nurtu.Spencer wycofa³ siê poza zasiêg natychmiastowego zagro¿enia.Grunt pod nim zacz¹³ siê robiæ ciastowaty.Niewyobra¿alne sta³o siê nagle rzeczywistoœci¹.Znaczne po³acie pustyni sk³ada³y siê z ³upku, ska³ wulkanicznych i kwarcytu, ale on mia³ pecha dostaæ siê pod oberwanie chmury, w czasie gdy jecha³ przez bezdenny ocean piasku.Je¿eli miêdzy obu ³o¿yskami nie ma jakiegoœ ¿ebra skalnego, reszta piasku mo¿e zostaæ zmyta, a ca³a równina przemodelowana w stopniu zale¿nym od tego, jak d³ugo jeszcze bêdzie szala³a burza.Nawa³nica robi³a siê coraz gorsza.Pobieg³ w stronê forda, wsiad³ i zamkn¹³ drzwi.Trzês¹c siê i ociekaj¹c wod¹, cofn¹³ samochód dalej od pó³nocnego koryta rzeki, w obawie, ¿e ko³a zostan¹ wkrótce podmyte.Rocky mia³ nadal opuszczony ³eb.Spojrza³ z niepokojem na swego pana.- Muszê pojechaæ œrodkiem miêdzy korytami na wschód albo na zachód - myœla³ g³oœno Spencer - dopóki jest po czym jechaæ.Wycieraczki nie dawa³y sobie rady ze strumieniami sp³ywaj¹cej po przedniej szybie wody, a zamazany deszczem krajobraz przybra³ g³êbsze odcienie przedwczesnego wieczoru.Spencer próbowa³ prze³¹czyæ wycieraczki na wiêksz¹ prêdkoœæ.Okaza³o siê, ¿e ju¿ pracowa³y na najwy¿szej.- Nie powinienem jechaæ w stronê obni¿aj¹cego siê terenu.Woda p³ynie tam coraz szybciej.Mo¿e ³atwiej zmyæ rozdzielaj¹cy j¹ pas.Prze³¹czy³ œwiat³a na d³ugie.Nie poprawi³o to widocznoœci.Œwiat³o odbija³o siê od œciany deszczu, tak ¿e droga przed nimi wydawa³a siê zas³oniêta kurtyn¹ ze szklanych paciorków.W³¹czy³ na powrót krótkie.- Pod górê bêdzie bezpieczniej.Powinno tam byæ bardziej skaliœcie.Pies dr¿a³.- Odstêp miêdzy ³o¿yskami mo¿e siê zwiêkszyæ.- W³¹czy³ bieg i ruszy³ na zachód.Równina piê³a siê stopniowo w górê.Ig³y b³yskawic raz po raz przeszywa³y niebo.Spencer wjecha³ w jedyn¹ pozostaj¹c¹ mu w¹sk¹ kieszeñ mroku.Na polecenie Roya Miro agenci w San Francisco szukali Ethel i George’a Porthów, dziadków Spencera Granta od strony matki, którzy wychowywali go po jej œmierci.W tym czasie Roy pojecha³ do doktora Nero Mondello w Beverly Hills.Mondello by³ najs³ynniejszym chirurgiem plastycznym wœród warstwy spo³ecznej, w której dzie³a rêki Boga poprawiane by³y czêœciej ni¿ gdziekolwiek indziej z wyj¹tkiem Palm Springs i Palm Beach.Potrafi³ z pospolitych nosów tworzyæ cuda porównywalne z tymi, które rzeŸbi³ z wielkich bloków karraryjskiego marmuru Micha³ Anio³ - przy czym zarobki Mondella wielokrotnie przewy¿sza³y apana¿e w³oskiego mistrza.Zgodzi³ siê zmieniæ swój zape³niony program dnia po to, ¿eby przyj¹æ Roya, wierz¹c, ¿e pomaga FBI w poszukiwaniu szczególnie okrutnego seryjnego mordercy.Spotkali siê w przestrzennym gabinecie doktora, wyposa¿onym w bia³¹ marmurow¹ pod³ogê, bia³e œciany i sufit oraz kinkiety z bia³ych muszli.Na œcianach wisia³y umieszczone w bia³ych ramach dwie abstrakcje: obydwie by³y w bia³ym kolorze; artysta osi¹gn¹³ zamierzony efekt za pomoc¹ zró¿nicowanej faktury grubych warstw farby.Przed umieszczonym na tle bia³ych jedwabnych draperii biurkiem z wybielanego drewna sta³ stolik ze stali i szk³a, a po obu jego stronach dwa bia³e wyplatane krzes³a z poduszkami z bia³ej skóry.Roy, siedz¹cy na jednym z krzese³, wygl¹da³ jak bry³a ziemi na tle tej ogólnej bia³oœci.By³ ciekaw, jaki widok roztoczy³by siê przed nim, gdyby porozsuwaæ zas³ony.Mia³ wra¿enie, ¿e za oknem, zamiast œródmieœcia Beverly Hills, rozci¹ga³ siê bia³y œnie¿ny krajobraz.Na wypolerowanej powierzchni biurka oprócz zdjêæ Spencera Granta, które przyniós³ ze sob¹, sta³ kryszta³owy, grawerowany wazon Waterforda z pojedyncz¹, krwistoczerwon¹ ró¿¹ w œrodku.Kwiat by³ bliski doskona³oœci i zwraca³ tym samym uwagê Roya na cz³owieka, który siedzia³ obok niego, za biurkiem.Doktor Nero Mondello, czterdziestoletni, wysoki, szczup³y i przystojny, stanowi³ centralny punkt owej ogólnej bieli.Mia³ gêste, kruczoczarne w³osy, zaczesane prosto do ty³u, oliwkow¹ cerê i oczy koloru dojrza³ych œliwek.Promienia³ wewnêtrzn¹ energi¹.Ubrany by³ w bia³y fartuch i w bia³¹ koszulê z czerwonym jedwabnym krawatem.Brylanty wokó³ tarczy jego z³otego roleksa rozsiewa³y b³yski, jakby by³y na³adowane jak¹œ nadnaturaln¹ energi¹.Krzykliwa pretensjonalnoœæ zarówno gabinetu, jak i chirurga by³a obliczona na sprawianie wstrz¹saj¹cego wra¿enia.Mondello uprawia³ zawód polegaj¹cy na zmienianiu naturalnej prawdy w przekonuj¹c¹ iluzjê, a wszyscy dobrzy iluzjoniœci musieli byæ teatralni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]