[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt nierozumie, co mówicie, ale wszyscy was siê boj¹.- Józefie, czy móg³byœ mi wreszcie powiedzieæ, czego siê dowiedzia³eœ?- Przede wszystkim, je¿eli te palanty s¹ Szwedami, to ja nigdy nie jad³emnorweskiego befsztyka, a jada³em go raczej czêsto, bo panienka, z któr¹ kiedyœkrêci³em, by³a w³aœnie z Norwegii i robi³a mi go dwa albo i trzy razy wtygodniu, ¿eby.- Józefie, czy to d³uga historia? Chcê natychmiast us³yszeæ, czego siêdowiedzia³eœ!- Ju¿ dobrze, dobrze.No wiêc, zajmuj¹ trzy apartamenty a w ka¿dym s¹ dwiesypialnie.Rozda³em parê baksow pokojówkom i kelnerom i dowiedzia³em siê, ¿e cipajace gadaj¹ miêdzy sob¹ tak jak my, po angielsku, tyle ¿e to jakieœ œwiry, bobez przerwy gapi¹ siê w lusterka i nawijaj¹ sami do siebie, jakby nie wiedzieli,kim s¹.- A co z odwodami i si³¹ ognia?- Nic nie maj¹! Sprawdzi³em wszystkie klatki schodowe, a nawet ksi¹¿kêmeldunkow¹, co kosztowa³o mnie dwieœcie papierów, ale nie znalaz³em nikogo, zkim móg³bym ich skojarzyæ.Wpad³ mi w oko tylko jeden goœæ, jakiœ BrickfordAldershotty, ale okaza³o siê, ¿e zatrzyma³ siê na jedn¹ noc.78- Ewentualne drogi ucieczki?- Schody ewakuacyjne, nic wiêcej.- A wiêc twierdzisz, ¿e pla¿a jest czysta.- Jaka pla¿a?- Cel zero, Józefie! Hotel!- Mo¿na tu wejœæ jak do koœcio³a w Palermo w Wielkanoc.- Coœ jeszcze?- Tak, numery pokojów.- Zas³onka poda³ je, po czym doda³: - Ten, kogo tuprzyœlesz, musi mieæ nielich¹ krzepê.- Co masz na myœli, Józefie?- Pewna bystra pokojówka powiedzia³a mi.¿e ci kretyni obt³ukuj¹ szyjki butelek,stawiaj¹ je na sztorc na pod³odze i robi¹ nad nimi pompki, czasem nawet,-dwieœcie albo i wiêcej.Mówiê ci, to regularne œwiry!22Miecho d’'Ambrosia wszed³ przez szklane drzwi do budynku Axela-Burlapa przy WallStreet na Manhattanie, wsiad³ do windy, pojecha³ na dziewiêædziesi¹te ósmepiêtro, przeszed³ przez kolejne szklane drzwi i poda³ wizytówkê wynios³ej jakkamienna rzeŸba, angielskiej recepcjonistce.Sahatore D'Ambr osi¹, consultint.Wizytówkê wydrukowa³ jego kuzyn z RikersIsland.- Mam siê tu spotkaæ z jakimœ Iwanem Salamandrem - powiedzia³ Salvatore.- Czy jest pan umówiony?- To niewa¿ne, z³otko.Po prostu powiedz mu, ¿e przyszed³em, i wpuœæ mnie doœrodka.- Bardzo mi przykro, panie D'Ambrosia, ale nikt, kto nie umówi³ siê wczeœniej naspotkanie, nie mo¿e ot, tak sobie, wejœæ prosto z ulicy do gabinetu prezesafirmy Axel-Burlap.- A co byœ zrobi³a, koteczku, gdybym po³ama³ ci biurko?- Proszê?- Po prostu powiedz mu, ¿e jestem, capiscel ' Pan D'Ambrosia zosta³ natychmiastzaproszony do wy³o¿onego orzechow¹ boazeri¹ sanctum sanctorum Iwana Salamadra,prezesa trzeciej co do wielkoœci firmy brokerskiej dzia³aj¹cej na Wall Street.- Co.Cooo? - wyskrzecza³ chudy okularnik, ocieraj¹c pot, który ustawiczniesp³ywa³ mu na czo³o.- Czy musi pan koniecznie straszyæ moj¹ recepcjonistkê,która ma najlepsze referencje na ca³ym80Manhattanie, futro z czarnych norek i pensjê, o której moja ¿ona nigdy nie mo¿esiê dowiedzieæ?- Musimy pogadaæ, panie Salamander, a w³aœciwie to pan musi wys³uchaæ, co mam dopowiedzenia.Poza tym ta cizia wcale nie wygl¹da³a na przestraszon¹.- Naturalnie! - wykrzykn¹³ Iwan GroŸny, tak bowiem nazywano go na Wall Street.- Osobiœcie poleci³em jej zachowaæ ca³kowity spokój.Myœlicie, ¿e jestemg³upi?.Otó¿ nie jestem, panie silny, i szczerze mówi¹c wola³bym, ¿eby towszystko, co masz mi do powiedzenia, zosta³o powiedziane w jakiejœ nêdznejw³oskiej knajpce na Brooklynie!- Mnie i moim przyjacio³om te¿ nie bardzo siê podoba smród twojego salami iœniêtych rybek.W ca³ej okolicy cuchnie jak na mieliŸnie podczas odp³ywu.- Skoro ju¿ ustaliliœmy ró¿nice miêdzy naszymi kulinarnymi gustami, mo¿e siêdowiem, dlaczego mam poœwiêcaæ mój cenny czas jakiemuœ ulicznemu rzezimieszkowi?- Dlatego ¿e to, co mam powiedzieæ, powiedzia³ sam szef, a jeœli masz tu jakiœpods³uch, to on osobiœcie rozszarpie ci gard³o, capiscel- Dajê s³owo, o niczym takim nie mo¿e byæ mowy! Myœlisz, ¿e zwariowa³em < wiêc,co on powiedzia³?- Masz kupowaæ akcje firm produkuj¹cych sprzêt wojskowy, szczególnie samolotyi.Cholera, zapomnia³em.Czekaj, zapisa³em to sobie.- D'Ambrosia wyj¹³ zkieszeni zmiêt¹ kartkê.- O, jest.Samoloty i oprzyrz¹dowanie.W³aœnie tooprzyrz¹dowanie uciek³o mi z pamiêci- Szaleñstwo, ca³y przemys³ zbrojeniowy idzie na dno! Co chwilamówi¹ o nowych ciêciach w bud¿ecie!* - Czekaj, tu jest jeszcze wiêcej.Ale pamiêtaj, ¿e jeœli to nagrywasz, tojesteœ ju¿ trupem.- Daj spokój, nigdy nie robiê takich rzeczy.- Ostatnio sporo siê zmieni³o.- Miêcho przez d³u¿sz¹ chwilê wpatrywa³ siê wkartkê, poruszaj¹c bezg³oœnie ustami, po czym zacz¹³ recytowaæ, nie zwracaj¹cuwagi na intonacje ani znaki przestankowe: - Dobra, s³uchaj: nast¹pi³yalarmuj¹ce wydarzenia o których kraj nie mo¿e zostaæ poinformowany poniewa¿wywo³a³oby to szybko roz-pieszczynajat i siê panikê.- Mo¿e rozprzestrzeniaj¹c¹?81- W porz¹dku, skoro tak uwa¿asz.- Mów dalej.- Zaobserwowano wzmo¿enie czêstotliwoœci transmisji przekazywanych z satelitówszpiegowskich oraz stwierdzono pojawienie siê maszyn dalekiego zwiadudzia³aj¹cych na eks.ekstremalnie du¿ych wysokoœciach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]