[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy indziej znowu spêdzaliœmy w ³Ã³¿ku ca³y dzieñ, nie pozwalaj¹c nawet s³oñcu wtargn¹æ do pokoju.Zas³ony by³y szczelnie zasuniête i zdawa³o nam siê, ¿e œwiat zewnêtrzny na chwilê zatrzyma³ siê w biegu.Tylko Nanine mia³a prawo otworzyæ drzwi, jedynie po to, aby wnieœæ posi³ek.Jedliœmy go le¿¹c i przeplataj¹c go bez ustanku œmiechem i swawol¹.Potem nastêpowa³y chwile snu, gdy¿ pogr¹¿eni w mi³oœci byliœmy jak dwoje p³ywaków, którzy wynurzaj¹ siê jedynie po to, aby zaczerpn¹æ powietrza.Jednak¿e chwilami spostrzega³em u Ma³gorzaty smutek, a nawet ³zy.Pyta³em j¹, sk¹d nag³e zmartwienia, i s³ysza³em w odpowiedzi: - Nasza mi³oœæ, mój drogi Armandzie, nie jest mi³oœci¹ zwyk³¹.Kochasz mnie tak, jakbym nigdy nie nale¿a³a do nikogo, i dr¿ê na myœl o tym, ¿e póŸniej, wyrzucaj¹c sobie t¹ mi³oœæ i wypominaj¹c mi moj¹ przesz³oœæ jako przestêpstwo, wtr¹cisz mnie znowu w dawne ¿ycie, z którego mnie wyci¹gn¹³eœ.Pomyœl, ¿e teraz, kiedy zakosztowa³am innego ¿ycia, umar³abym, gdybym musia³a powróciæ do dawnego.Powiedz mi wiêc, ¿e nie porzucisz mnie nigdy.- Przysiêgam ci! Patrzy³a na mnie tak, jakby chcia³a wyczytaæ w moich oczach, ¿e ta przysiêga jest szczera, potem rzuci³a mi siê w objêcia i tul¹c g³owê do mojej piersi, mówi³a: - Bo ty nie wiesz, jak bardzo ciê kocham! Pewnego wieczora, wsparci o parapet okna, patrzyliœmy na ksiê¿yc, który zdawa³ siê z trudem wynurzaæ z ³awicy ob³oków, s³uchaliœmy wiatru szumi¹cego w ga³êziach drzew.Trzymaj¹c siê za rêce milczeliœmy przesz³o kwadrans, gdy nagle Ma³gorzata powiedzia³a: - Nadchodzi zima, chcesz mo¿e, abyœmy wyjechali? - Dok¹d? - Do W³och.- Nudzisz siê wiêc? - Bojê siê zimy, a zw³aszcza naszego powrotu do Pary¿a.- Dlaczego? - Z wielu wzglêdów.I podjê³a szybko, przemilczaj¹c powody swych obaw: - Chcesz wyjechaæ? Sprzedam wszystko, co mam, pojedziemy tam na sta³e, pozbêdê siê resztek swej przesz³oœci, nikt nie bêdzie wiedzia³, kim jestem.Chcesz? - JedŸmy, jeœli to sprawi ci przyjemnoœæ, Ma³gorzato.Wybierzmy siê w podró¿.Czy jednak koniecznie trzeba sprzedaæ rzeczy, które z zadowoleniem odnajdziesz po powrocie? Nie mam takiego wielkiego maj¹tku, aby móc przyj¹æ podobn¹ ofiarê, ale mam jeszcze tyle, abyœmy mogli wygodnie odbyæ piêcio- albo szeœciomiesiêczn¹ podró¿, jeœli to ciê choæ trochê rozerwie.- A w³aœciwie nie - powiedzia³a odchodz¹c od okna i siadaj¹c na kozetce w g³êbi pokoju.- Po co wyje¿d¿aæ i tam wydawaæ pieni¹dze? Tutaj i tak ju¿ dosyæ ciê kosztujê.- Robisz mi z tego zarzut, Ma³gorzato, to nie jest szlachetne.- Wybacz, przyjacielu - rzek³a podaj¹c mi rêkê - ale zanosi siê na burzê i to mi roztraja nerwy,.Nie mówiê tego, co chcia³abym powiedzieæ.Poca³owa³a mnie, po czym popad³a w d³ug¹ zadumê.Podobne sceny powtarza³y siê wiele razy, nie wiedzia³em, co jest ich powodem, niemniej jednak domyœla³em siê, ¿e Ma³gorzatê drêczy niepokój o przysz³oœæ.Nie mog³a w¹tpiæ o mojej mi³oœci, która pog³êbia³a siê z ka¿dym dniem, a jednak czêsto ogarnia³ j¹ smutek.I jeœli zwierza³a mi siê z przyczyn tego smutku, by³y to zawsze przyczyny natury fizycznej.S¹dz¹c, ¿e mêczy j¹ ¿ycie zbyt monotonne, proponowa³em jej powrót do Pary¿a, ale zawsze odmawia³a, zapewniaj¹c mnie, ¿e nigdzie nie bêdzie tak szczêœliwa jak na wsi.Prudencja przyje¿d¿a³a rzadko, za to pisa³a listy, o które nigdy nie pyta³em Ma³gorzatê, choæ ka¿dy list powa¿nie j¹ absorbowa³.Mog³em tylko snuæ domys³y.Pewnego dnia, widz¹c, ¿e Ma³gorzata nie opuszcza swego pokoju, wszed³em do niej.Pisa³a.- Do kogo piszesz? - zapyta³em.- Do Prudencji.Chcesz, abym ci przeczyta³a ten list? Czu³em wstrêt do wszystkiego, co mog³oby siê wydawaæ podejrzeniem, odpowiedzia³em wiêc.¿e nie muszê wiedzieæ, co pisze.Mia³em jednak pewnoœæ, ¿e ten list wyjaœni³by istotn¹ przyczynê jej smutku.Nazajutrz by³a piêkna pogoda.Ma³gorzata zaproponowa³a mi wycieczkê ³odzi¹ na wyspê Croissy.Wydawa³a siê bardzo weso³a.Wróciliœmy do domu o pi¹tej.- By³a tu pani Duvernoy - oznajmi³a Nanine.- I wyjecha³a z powrotem? - zapyta³a Ma³gorzata.- Tak, pani powozem.Powiedzia³a, ¿e tak by³o omówione.- Dobrze - odrzek³a ¿ywo Ma³gorzata.- Proszê podaæ do sto³u.W dwa dni póŸniej nadszed³ list od Prudencji i przez dwa tygodnie Ma³gorzata by³a jak gdyby wolna od tajemniczych napadów melancholii, za które ci¹gle mnie przeprasza³a.Tymczasem powóz nie wraca³.- Czemu¿ to Prudencja nie odsy³a ci powozu? - zapyta³em któregoœ dnia.- Jeden z koni jest chory, a powóz wymaga naprawy.Lepiej bêdzie, jak to wszystko zostanie za³atwione, dopóki jesteœmy tutaj, nie po naszym powrocie do Pary¿a.Tutaj powóz nam niepotrzebny.Prudencja odwiedzi³a nas w kilka dni póŸniej i potwierdzi³a to, co powiedzia³a Ma³gorzata.Obie kobiety spacerowa³y same po ogrodzie, a kiedy przy³¹czy³em siê do nich, zmieni³y temat rozmowy.Wieczorem, odje¿d¿aj¹c, Prudencja skar¿y³a siê na ch³Ã³d i poprosi³a Ma³gorzatê o po¿yczenie kaszmirowego szala.Tak up³yn¹³ miesi¹c.W tym czasie Ma³gorzata by³a weselsza i bardziej rozkochana ni¿ kiedykolwiek.Tymczasem powóz nie wraca³, szal kaszmirowy nie zosta³ odes³any.Wszystko to intrygowa³o mnie mimo woli, a wiedzia³em ¿e, w szufladzie Ma³gorzata przechowuje listy od Prudencji, skorzysta³em z chwili, kiedy Ma³gorzata by³a w ogrodzie, pobieg³em do szuflady i spróbowa³em j¹ otworzyæ.Na pró¿no, by³a zamkniêta na klucz.Wówczas przeszuka³em szuflady, w których zazwyczaj le¿a³y klejnoty i diamenty.Te nie by³y zamkniête, ale stwierdzi³em, ¿e szkatu³ki zniknê³y, oczywiœcie wraz z ca³¹ zawartoœci¹.Dominuj¹cy lêk œcisn¹³ mi serce.Mia³em ju¿ od Ma³gorzaty za¿¹daæ wyjaœnieñ, ale zaniecha³em tego, bo przecie¿ nie powiedzia³aby mi ca³ej prawdy.- Moja droga Ma³gorzato - zwróci³em siê tedy do niej - przychodzê ciê prosiæ o pozwolenie wyjazdu do Pary¿a.U mnie w domu nie wiedz¹, gdzie jestem, a powinny by³y nadejœæ listy od ojca.Na pewno siê niepokoi, wiêc muszê mu odpowiedzieæ.- JedŸ kochanie, ale wracaj wczeœnie.W Pary¿u pobieg³em wprost do Prudencji.- Moja pani - powiedzia³em bez d³u¿szych wstêpów - niech mi pani powie otwarcie, gdzie s¹ konie Ma³gorzaty? - Sprzedane.- A szal kaszmirowy? - Sprzedany.- Diamenty? - Zastawione.- Kto sprzeda³ je i zastawi³? - Ja.- Dlaczego mnie pani o tym nie zawiadomi³a? - Bo Ma³gorzata mi zakaza³a.- A dlaczego nie zwróci³a siê pani do mnie o pieni¹dze? - Dlatego ¿e ona nie chcia³a.- Na co posz³y te pieni¹dze? - Na d³ugi.- Ma wiêc du¿o d³ugów? - Jeszcze trzydzieœci tysiêcy franków albo prawie tyle.Ach, mój drogi, uprzedza³am pana.Nie chcia³ pan wierzyæ, no wiêc teraz jest pan chyba przekonany.Tapicer, wobec którego za wydatki Ma³gorzaty odpowiada³ ksi¹¿kê, zosta³ przez niego wyrzucony za drzwi, a nazajutrz ksi¹¿ê napisa³ mu, ¿e nic ju¿ nie uczyni dla panny Gauteir.Tapicer domaga³ siê pieniêdzy, dano mu kilka zaliczek.Posz³o na nie kilka tysiêcy franków, o które pana prosi³am
[ Pobierz całość w formacie PDF ]