[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciotka korzystając z mojej pomocy, wyrywała się na dłuższe pogaduszki do sąsiadek, a ja,szumiąc odkurzaczem, czytałam fascynujące opowieści tego człowieka.Byłamoczarowana jego wyobraźnią, jego głęboką wiedzą i niezwykłą osobowością, bijącąze stron jego maszynopisu. Postanowiłam spotkać gogdzieś na mieście, by niby to przy padkiem, porozmawiać choć chwilę, być znim blisko, sprawdzić jego i siebie w bliższym kontakcie.Przegoniłam nawetchwilowo wszystkich czasowych użytkowników mojego mieszania, by móc zaprosić go w każdej chwili do siebie.Niestety! Wychodził rzadko, a ja nie miałamszczęścia spotkać go, choć wielokrotnie czyhałam w pobliżu mieszkania ciotki.Ażwreszcie któregoś dnia spostrzegłam go, wchodzącego do małej kawiarni w narożnymdomu.Weszłam tam za nim, z sercem pod gardłem - lecz on siedział już z jakąśblondynką, w wieku bliskim trzydziestki.Patrzyłam na nich zza filara, pijąc zroztargnieniem jedną kawę po drugiej.Nie mogło być wątpliwości.To nie byłasiostra, kuzynka, ani żadna koleżanka.To była jego dziewczyna! Ja, któraobojętnie przyj mowałam zawsze przyjście i odejście każdego mężczyzny,poczułam po raz pierwszy dzikie uczucie zazdrości.On musi być mój! -postanowiłam wtedy: - Choćbym miała ją zamordować! Przestałam odwiedzać ciotkę, by nie jątrzyć w sobietych gwałtownych, niebezpiecznych uczuć.I nagle los dał mi szansę.Zmarł mójbiedny, poczciwy stryj Alfi.Smutno mi było bardzo - jemu właściwiezawdzięczałam wszystko, co osiągnęłam dotychczas, i jego jednego chyba kochałamspośród wszystkich moich krewnych.Wkrótce potem okazało się, że jestem jedynąpraktycznie spadko bierczynią stryja, a jego majątek - o czym sam zapewnenie pa miętał - urósł do wcale pokaźnej sumy.Nadmiar pieniędzy, do którychnie byłam za bardzo przyzwyczajona, nie wpłynął w istotny sposób na mój trybżycia. Starałam się niczego nie zmieniać, nie chciałomi się zresztą czynić żadnych przedsięwzięć.Przyczyna, którą ukrywałam przedotoczeniem, a starałam się także ukryć sama przed sobą, była jedna: sublokatormojej ciotki.Nie odkryłam wówczas jeszcze możliwości wykorzystania moichpieniędzy dla zdobycia jego uczuć.Zresztą, taki tryb postępowania nieodpowiadał mi zupełnie.Nie tylko kochałam go.Może bardziej jeszcze -chciałam, aby on mnie kochał.Pieniądze mogłyby uniemożliwić mi poznanierzetel ności jego ewentualnych uczuć. Wtedywłaśnie otrzymałam kartę reklamową Agencji Felicitas.Cóż mi szkodzi -pomyślałam - spróbować.Zatelefonowałam. Cena byławysoka, ale nie zależało mi na pieniądzach.Pod pisałam umowę.Nie wiem,jak znalazłam się na wyspie.Pamiętam, że startowaliśmy samolotem z Zurychu.Potem obudziłam się w poko ju hotelowym. Jonazobaczyłam na ulicy.Był z tą kobietą.Gdy wszedł do sklepiku, poszłam za nim.Zderzyliśmy się przy ladzie.Spojrzał na mnie, jakby poznając; lecz przeprosił iodszedł.Widocznie mo ja fryzura, którą zmieniłam w ostatnich tygodniach,zamaskowała podobieństwo. Wiedziałam, jak mampostępować.Ci z Agencji dali mi szczegółowe instrukcje.Choć miałam chęćpowiedzieć mu wszystko gdy rozmawialiśmy w kawiarni, zniknęłam mu z oczu.Ci zAgencji to chyba cudotwórcy! Po dwóch dniach od chwili powrotu z wyspy (biletywręczył mi Jack, którego brałam za podrywacza, lecz okazał się agentemFelicitas) zaprowadzono mnie do mieszkania Jona.Po drodze kupiłam kwiaty iczekałam.Powiedzieli, że przyjdzie do mnie, zakochany do szaleństwa, jak było wwarunkach umowy.Zamknęli mnie na klucz.Przyszedł.: Przyszedł i objął mnie,jakbyśmy kochali się od bardzo, bardzo dawna.Powiedział, że jestem jegoprzeznaczeniem. Pomyślałam wtedy, że oni, ci zAgencji, naprawdę są chyba cudotwórcami z innej planety. Lucilla Jill Niven, inżynier, lat 29. Sukces Jona był dla mnie czymś zupełnie naturalnym izasłużonym.Znałam prawie wszystko co napisał i choć osobiście nie jestementuzjastką tego typu literatury, musiałam przyznać, że pisał bardzo zajmująco.Wiedziałam, że zamierza ożenić się ze mną.Był ambitny i nie chciał, abym jakojego żona dzieliła z nim te wszystkie trudy niedocenionego pisarza, które znałtak dobrze.Nie miałam do niego żalu o to, że pochłonięty mnóstwem spraw, którewiązały się z jego sukcesem, poświęcał mi mniej czasu niż przedtem.Wiedziałam,że wkrótce wszystko wróci do normy i spoko jnie czekałam.Nie zdziwiłam sięwcale, gdy następnego dnia po wyjeździe Jona na spotkanie autorskie, odwiedziłmnie w pracy młody mężczyzna, który oświadczył, że jest przyjacielem Jona.Wręczył mi przy tym świstek papieru, na którym ręką Jona napisane było tylkojedno zdanie: "Z całym zaufaniem powierzam cię Jackowi Dobbsonowi"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]