[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mo¿esz wejœæ, jeœli chcesz - szepnê³a, wci¹¿ go ca³uj¹c.Odsunê³a d³oni¹ poœciel.I Garry wszed³ do niej, do ciep³ego ³Ã³¿ka.Wino szumia³o jej lekko w g³owie ipo¿¹da³a go owym szczególnym rodzajem namiêtnoœci, który daje wczesna ci¹¿a.Topowinno byæ takie wspania³e.Coraz bardziej niecierpliwa, gotowa go poprowadziæ, siêgnê³a w dó³ i zamar³azdumiona, nie wierz¹c samej sobie.Tam, gdzie spodziewa³a siê twardejaroganckiejmêskoœci, zasta³a miêkkoœæ i niezdecydowanie.Rozeœmia³a siê g³oœno.Nawet strza³ z dubeltówki nie zabola³ go tak g³êboko jaktenœmiech.- Wynoœ siê - powiedzia³a, œmiej¹c siê okrutnie.- Wracaj do swego ³Ã³¿ka.25.Dwa miesi¹ce po œlubie Anna i Garrick wracali do Theunis Kraal.Garrick mia³zdjêty gips z rêki, zaj¹³ siê tym doktor Petera Hugo.Wybrali drogê, która omija³a miasteczko, i przeciêli mostek na Baboon Stroom.Naszczycie wzniesienia Garrick zatrzyma³ konie i spojrzeli w dó³ na farmê.- Nie potrafiê zrozumieæ, dlaczego mama wyprowadzi³a siê do miasta - powiedzia³Garrick.- Nie musia³a tego robiæ.W Theunis Kraal jest mnóstwo miejsca dlawszystkich.Anna siedzia³a obok niego milcz¹ca i zadowolona.Odetchnê³a z ulg¹, kiedy Adanapisa³a do nich do Port Natalu po otrzymaniu telegraficznej wiadomoœci o ichma³¿eñstwie.Mimo ¿e jeszcze m³oda, Anna mia³a doœæ kobiecego instynktu, by wyczuæ, ¿e Adanigdy jejnie lubi³a.Kiedy siê spotyka³y, Ada by³a zawsze mi³a, ale jej du¿e ciemne oczynieodmienniewprawia³y Annê w zak³opotanie.Patrzy³y zbyt g³êboko i Anna zdawa³a sobiesprawê, ¿eodnajdywa³y rzeczy, które usi³owa³a ukryæ.- Bêdziemy musieli j¹ odwiedziæ, kiedy tylko znajdziemy chwilê czasu.Musiwróciæna farmê; Theunis Kraal jest przecie¿ i jej domem - ci¹gn¹³ dalej Garrick.Annaporuszy³a siêniespokojnie na siedzeniu.„Niech zostanie w tym domu w Ladyburgu, niech tamzgnije” -pomyœla³a, ale jej g³os, kiedy siê odezwa³a, by³ ³agodny.- Theunis Kraal nale¿y teraz do ciebie, Garry, a ja jestem twoj¹ ¿on¹.Byæ mo¿etwojamacocha wie, co jest dla nas wszystkich najlepsze.- Dotknê³a jego ramienia iuœmiechnê³asiê.- A zreszt¹ porozmawiamy o tym kiedy indziej.JedŸmy teraz do domu.To by³ad³ugapodró¿ i jestem bardzo zmêczona.Garrick natychmiast obróci³ siê ku niej z wyrazem troski na twarzy.- Strasznie ciê przepraszam, moja droga.Taki jestem bezmyœlny.Dotkn¹³ konibatem iruszyli w dó³ zbocza w stronê domu.Na zielonych, otaczaj¹cych Theunis Kraal ³¹kach kwit³a czerwona, ró¿owa i ¿Ã³³takanna.„Jakie to piêkne - pomyœla³a Anna - i wszystko moje.Nie jestem ju¿ biedna inigdynie bêdê.” Powóz toczy³ siê alej¹, a ona patrzy³a na spadzisty dach i ciê¿kie¿Ã³³te drewnianeokiennice.W cieniu werandy sta³ jakiœ cz³owiek.Anna i Garrick zobaczyli go równoczeœnie.Wysoki, z szerokimi ramionami, kwadratowymi niczym poprzeczka szubienicy.Wyszed³ zcienia i zbieg³ po schodkach na s³oñce.Uœmiechn¹³ siê i na tle jego spalonej nabr¹z twarzyukaza³y siê bia³e zêby; to by³ ten sam znajomy uœmiech, któremu nikt nie móg³siê oprzeæ.- Sean - szepnê³a Anna.26.Po raz pierwszy Sean zwróci³ na niego baczniejsz¹ uwagê, kiedy zatrzymalisiê,¿eby napoiæ konie.Poprzedniego dnia w po³udnie od³¹czyli siê od g³Ã³wnych si³Chelmsforda,¿eby przeprowadziæ rekonesans w kierunku pó³nocno-wschodnim.Patrol by³niewielki:czterech bia³ych na koniach i pó³ tuzina lojalnych tubylców z plemienia Nonga zNatalu.Murzyn wzi¹³ cugle z r¹k Seana.- Przytrzymam twojego konia, kiedy bêdziesz pi³.Mia³ donoœny, dudni¹cy g³os, co wzmog³o jeszcze zainteresowanie Seana.Przyjrza³siê Murzynowi i natychmiast go polubi³.Bia³ka jego oczu nie mia³y ¿Ã³³tegoodcienia, a nosby³ bardziej arabski ni¿ murzyñski.Jego skóra by³a barwy ciemnego bursztynu ib³yszcza³aod oliwy.Sean skin¹³ g³ow¹.W jêzyku Zulusów nie ma s³owa wyra¿aj¹cego podziêkowanie,podobnie jak s³owa „przepraszam”.Ukl¹k³ przy strumieniu i napi³ siê.By³ spragniony i woda mia³a s³odki smak;kiedywsta³, kapa³o mu z podbródka, a na kolanach spodni widnia³y mokre plamy.Popatrzy³ na Murzyna trzymaj¹cego jego konia.Mia³ na sobie tylko krótk¹spódniczkêz cywecich ogonów; ¿adnych grzechotek, opoñczy ani przybrania g³owy.Jego tarczaby³a zczarnej, nie wyprawionej skóry, a uzbrojenie sk³ada³o siê z dwóch krótkich,ostrych w³Ã³czni.- Jak ciê zw¹? - zapyta³ Sean, wpatruj¹c siê w jego szerok¹ pierœ i miêœniebrzucha,które wznosi³y siê niczym wydma na owianej wiatrem pla¿y.- Mbejane.Nosoro¿ec.- Dlatego ¿e masz twardy róg?Czarny rozeœmia³ siê z zadowoleniem; po³echtana zosta³a jego mêska duma.- A ciebie jak zw¹, Nkosi?- Sean Courteney.Mbejane poruszy³ bezg³oœnie wargami i potrz¹sn¹³ g³ow¹.- To trudne nazwisko.- I nigdy go nie wymówi³; ani razu w ci¹gu tych wszystkichlat,które mia³y nadejœæ.- Na koñ! - zawo³a³ Steff Erasmus.- Ruszamy dalej.Wskoczyli na siod³a, z³apalizacugle i poprawili strzelby w olstrach.Odpoczywaj¹cy na brzegu Nongaje zerwali siê na nogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]