[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawdzimy po prostu, ile zniesiesz, zanim opuœci ciê twoja matabelska odwaga.Bêdziesz jednak mia³ mo¿liwoœæ w dowolnej chwili po³o¿yæ kres tym nieprzyjemnoœciom.Mo¿esz zdecydowaæ siê zabraæ nas do miejsca pochówku Lobenguli i bezpoœrednio potem za³atwiê ci wyjazd z kraju, gdziekolwiek zechcesz.— Peter zawiesi³ g³os, po czym nêci³ dalej —.i pojedzie z tob¹ m³oda kobieta, która tak dzielnie broni³a dê na sali s¹dowej, Sara Nyoni.Tym razem pod pogardliw¹ mask¹, któr¹ przybra³ Tungata, zab³ys³o uczucie.— O tak.—Peter kiwn¹³ g³ow¹.— Pikujemy, ¿eby nic jej siê nie sta³o.— Twoich k³amstw nie trzeba udowadniaæ.Gdybyœ j¹ mia³, dawno byœ siê ni¹ pos³u¿y³.Tungata stara³ siê wierzyæ, ¿e Sara go pos³ucha³a.Odczyta³a i zrozumia³a sygna³, który pos³a³ jej d³oni¹ na sali s¹dowej, kiedy go wyprowadzano.„Poszukaj schronienia! Ukryj siê.Jesteœ w niebezpieczeñstwie!" — poled³ jej, a ona przyjê³a to do wiadomoœci i zgodzi³a siê.By³a bezpieczna, musia³ w to wierzyæ, to jedno mu pozosta³o.— Zobaczymy — odrzek³ Peter Fungabera.— Nie ¿eby to mia³o jakieœ znaczenie.— Tungata musia³ spróbowaæ ochroniæ Sarê teraz, kiedy jasne by³o, ¿e Maszona poluj¹ na ni¹.— To tylko kobieta, róbcie z ni¹, co chcecie.Ma³o mnie to obejdzie.238Fungabera podniós³ g³os:— Kapitanie!Dowódca stra¿y natychmiast siê zjawi³.— Zabierzcie wiêŸnia z powrotem do jego kwatery.Traktowanie go bêdzie ustalane i nadzorowane przez lekarza.Rozumiecie?Kiedy zostali sami, pu³kownik Bucharin powiedzia³ dcho:— Nie pójdzie z nim ³atwo.Ma si³ê fizyczn¹ i jeszcze coœ poza tym.Niektórzy ludzie po prostu nie uginaj¹ siê, nawet pod najwiêkszym przymusem.— Mo¿e to zaj¹æ trochê czasu, ale w koñcu.— Nie jestem taki pewny — westchn¹³ przygnêbiony Bucharin.— Czy rzeczywiœcie madê tê kobietê, o której mówi³eœ, tê Sarê Nyoni?Peter zawaha³ siê.— Jeszcze nie.Zniknê³a, ale to te¿ tylko kwestia czasu.Nie mo¿e siê wiecznie ukrywaæ.— Czas — powtórzy³ pu³kownik Bucharin.— Tak, jest czas na wszystko, ale twój czas mija.Trzeba to za³atwiæ szybko albo wcale.— To zajmie dni, nie tygodnie — obieca³ Peter, ale g³os mia³ niepewny i pu³kownik Bucharin, doœwiadczony ³owca ludzi, wyczu³ swoj¹ przewagê.— Ten Zebiwe to twardy cz³owiek, nie jestem pewien, czy leczenie w naszej klinice przyniesie oczekiwane rezultaty.Nie podoba mi siê ta ca³a historia o diamentowym skarbie.Za bardzo tr¹d opowieœciami dla ma³ych ch³opców.I nie podoba mi siê to, ¿e pozwoli³eœ siê wymkn¹æ tej matabelskiej kobiede.Zaczyna mnie martwiæ ca³y ten interes.— Jesteœ zbyt wielkim pesymist¹, wszystko idzie dobrze.Potrzebujê tylko trochê czasu, ¿eby d to udowodniæ.— Wiesz ju¿, ¿e nie mogê tu d³u¿ej zostaæ, muszê wracaæ do Moskwy.I co mam im tam powiedzieæ.¯e szukasz skarbu? — Bucharin wzniós³ obie rêce.— Pomyœl¹, ¿e zacz¹³em siê starzeæ.— Miesi¹c — powiedzia³ Peter Fungabera.— Potrzebny mi jeszcze miesi¹c.— Dzisiaj mamy dziesi¹tego.Do ostatniego dnia miesi¹ca masz czas na dostarczenie nam pieniêdzy i tego cz³owieka.— To za krótko — zaprotestowa³ Peter.— Pierwszego dnia nastêpnego miesi¹ca wrócê tutaj.Jeœli tego dnia nie bêdziesz gotowy, poradzê moim zwierzchnikom, ¿eby porzudli ca³e to przedsiêwziêcie.¯mija mia³a prawie dwa metry d³ugoœd i wydawa³a siê gruba jak dê/arna locha.Le¿a³a zwiniêta w rogu dziurkowanej klatki, a we wzorze na jej hukach lekka purpura przechodzi³a w z³oto, rdza w czerwieñ, wszystkie kolory jesieni zamkniête w romby, z których ka¿dy otacza³a ¿a³obna czerñ.239Jednak kolory i wzory nie by³y wystarczaj¹co efektowne, aby odci¹gn¹æ uwagê od ohydnej g³owy stworzenia.Rozmiarem przypomina³a truj¹c¹ dyniê, a kszta³tem asa pik, ku nosowi zwê¿a³a siê i stawa³a bardziej p³aska.Oczy ¿mii œwieci³y jak paciorki wypolerowanego agatu, a jêzyk by³ rozdwojony i niezwykle szybki, gdy wyœlizgiwa³ siê do przodu i chowa³ z powrotem.— Nie mogê daæ za ni¹ ¿adnej gwarancji — powiedzia³ Peter Fungabera.— Nasz dobry lekarz jest odpowiedzialny za tê ma³¹ rozrywkê.— Uœmiechn¹³ siê do Tungaty.— Wiele dni minê³o od naszej ostatniej rozmowy i, szczerze mówi¹c, twój czas siê koñczy.Tak jak mój.Dziœ musimy zawrzeæ porozumienie, póŸniej nie bêdzie mia³o znaczenia.Jutro nie bêdzie pan mia³ ¿adnej wartoœci, towarzyszu Zebiwe.Tungata siedzia³ przywi¹zany do solidnego krzes³a z czerwonego teku rodezyjskiego.Dziurkowana klatka sta³a przed nim na stole.— Pracowa³eœ kiedyœ w Departamencie Ochrony Zwierzyny £ownej — mówi³ dalej Peter Fungabera.— Wiesz zatem, ¿e ten gad to bitis gabonica, ¿mija gaboñska.To jeden z najbardziej jadowitych wê¿y afrykañskich, ustêpuj¹cy jedynie mambie.Jednak jego uk¹szenie wywo³uje wiêkszy ból ni¿ uk¹szenie mamby czy kobry.Mówi siê, ¿e przed œmierci¹ ten ból doprowadza ludzi do szaleñstwa.Dotkn¹³ drutów koñcem laski i ¿mija rzuci³a siê na ni¹.Monstrualny ³eb p³ynnym, lekko drgaj¹cym ruchem odchyli³ siê do ty³u, po³owê jej grubego cielska si³a uderzenia wynios³a w powietrze; szczêki rozwar³y siê, ukazuj¹c ¿Ã³³te jak mas³o wnêtrze gard³a, a d³ugie, odgiête zêby zalœni³y biel¹ jak wypolerowana porcelana, gdy ¿mija wbi³a siê w druciane sito z si³¹, która zatrzês³a sto³em.Nawet Peter Fungabera mimowolnie odskoczy³, a potem zachichota³ za¿enowany.— Nie znoszê wê¿y — wyjaœni³.— Cierpnie mi od nich skóra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]