[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opis zadania (do zniszczenia po przeczytaniu), bilety na samolot, mapymiejsca przeznaczenia, kontakty (ewentualnie), i okreœlone sumy pieniêdzy wew³aœciwej walucie.Nie by³o ¿adnego limitu wysokoœci kwot pieniê¿nych, któremog³y byæ wydatkowane w czasie wype³niania zadania.Niemniej po wszystkim, ka¿dypracownik mia³ obowi¹zek rozliczyæ przed Kolczyñskim swoje wydatki w formiezestawienia, za³¹czaj¹c odpowiednie rachunki uzasadniaj¹ce ca³e rozliczenie.Pedantyczny stosunek Kolczyñskiego do zestawieñ wydatków spowodowa³ i¿ powsta³y¿arty wœród agentów, ¿e lepiej straciæ ¿ycie, ni¿ zgubiæ rachunek.Graham podniós³ swoj¹ kopertê.- C.W.jedzie do Monachium.A my dok¹d?Philpot wypuœci³ dym w górê.- Do Strassburga.Rozdzia³ czwarty,Strassburg, stolica Alzacji, le¿y we Francji tu¿ nad granic¹ niemieck¹, nawyspie utworzonej przez dwie odnogi rzeki Ill.Jest to malownicze miasto, zbrukowanymi ulicami i domami z pruskiego muru, nad którymi góruje wie¿a katedry,gotycka budowla, zbudowana z czerwonego piaskowca z Wogezów, o wysokoœci ponad320 stóp.Katedra, któr¹ mo¿na dojrzeæ z najdalszych okolic Alzacji, jesttraktowana przez Alzatczyków jako dumny symbol ich dziedzictwa.Sabrina sta³a przed hotelem na Placu de la Gare i patrzy³a na strzelist¹sylwetkê katedry, na tle ciemnego, posêpnego nieba.Myœlami wêdrowa³a przezostatnie kilka godzin, które minê³y od odlotu z lotniska J.F.Kennediego wNowym Jorku.Lotowi do Pary¿a towarzyszy³y okresowe nawroty ko³ysania samolotu,i dlatego nikomu z nich nie uda³o siê na d³u¿ej zasn¹æ.Przed wyl¹dowaniemprzypomniano pasa¿erom, by swe zegarki przesunêli o szeœæ godzin do przodu,dostosowuj¹c je do czasu kontynentalnego, co do zmêczenia doda³o jeszczedezorientacjê.Piper Chieftain, nale¿¹cy do UNACO, oczekiwa³ na lotnisku Orly,by polecieæ z nimi do Strassburga.Mimo ogromnego zmêczenia, nikomu z nich nie przysz³o nawet do g³owy, by trochêpospaæ.Gdy tylko zarejestrowali siê w hotelu Vendome wybranym ze wzglêdu nas¹siedztwo stacji kolejowej ka¿de z nich wziê³o d³ugi, odœwie¿aj¹cy prysznic, poczym spotkali siê w jadalni na spóŸnionym œniadaniu.Widok Grahama wyrwa³ j¹ z zamyœlenia.Przeszli piechot¹ kawa³ek drogi dziel¹cyich od dworca.Tam Sabrina podesz³a do punktu informacyjnego, by zapytaæ o drogêdo gabinetu zawiadowcy.Nigdy nie uczy³a siê mówiæ po alzacku, w dialekcieprzypominaj¹cym stary jêzyk wysokoniemiecki, wobec czego zaczê³a rozmowêpos³uguj¹c siê bezb³êdnym niemieckim.Urzêdnik z informacji spyta³ j¹ nawet zjakiej czêœci Niemiec pochodzi.Odpowiedzia³a, ¿e z Berlina, to miasto pozna³abowiem dobrze w minionych latach.Gabinet zawiadowcy stacji by³ po³o¿ony w miejscu pozwalaj¹cym na doskona³¹obserwacjê ruchliwej hali dworca.Zapuka³a do drzwi."Herein" - rozleg³ siêrozkazuj¹cy g³os z wnêtrza gabinetu.Otworzy³a drzwi.By³ to obszerny pokój, ca³y wy³o¿ony dywanem, biurko z drzewalêkowego i trzy fotele z imitacji skóry, pod œcian¹ na prawo od drzwi.Pó³ki poobu stronach okna by³y zapchane segregatorami, spisami telefonów i rozk³adamijazdy.- Entschuldigen Sie, Herr Brummer? - powiedzia³a do siwow³osego mê¿czyznystoj¹cego przy oknie.Odwróci³ siê do niej:- Ja, kann ich Ihnen helfen?Graham podniós³ rêkê zanim zd¹¿y³a odpowiedzieæ:- Sprechen Sie Englisch? - zapyta³.Brumer przytakn¹³ - Oczywiœcie, czym mogê s³u¿yæ?- Nazywam siê Mike Graham.To jest Sabrina Carver.- Rozumiem, powiedziano mi, ¿e mam pañstwa oczekiwaæ.Mam tu listy przewozowe,które was interesuj¹ - wskaza³ na piêæ pêkatych segregatorów, le¿¹cych nabiurku.- Wszystkie ³adunki za³adowane lub wy³adowane w Strassburgu w okresieostatnich dziesiêciu dni.Graham spojrza³ z konsternacj¹ na stos papierów.- Macie tu bardzo du¿y ruch.- Tak jest, panie Graham.Ze wzglêdu na swe strategiczne po³o¿enie Strassburgsta³ siê centrum kolejowym Europy.Mamy tak¿e ci¹gle rosn¹cy zespó³ portowy,tak, ¿e ponad po³owa ludnoœci miasta pracuje w transporcie.Jak pan widzi,musimy utrzymaæ ci¹g³y ruch dla maksymalizowania dochodów.Sabrina otworzy³a pierwszy segregator i przekartkowa³a kilka pierwszych listówprzewozowych.- Czy wszystkie s¹ po francusku?- Tak.U³atwia to pracê kontrolerom, którzy przyje¿d¿aj¹ dwa razy do roku zPary¿a na rewizjê.¯aden z nich nie mówi po alzacku.- Dziêki Bogu za tych paryskich kontrolerów.Jak s¹ gromadzone listy przewozowena za³adowywanie i wy³adowywanie towarów? Razem czy osobno?- Osobno, lecz oddzielnie dla ka¿dego dnia.U³atwia to ich odnalezienie.Wszystkie listy przewozowe okreœlaj¹ tak¿e miejsce ostatecznego przeznaczenia³adunku.To dla celów ubezpieczenia, rozumiecie pañstwo.- Dziêkujemy za pomoc - powiedzia³a Sabrina z uœmiechem.- Jeœli czegoœ pañstwo potrzebujecie, nie krêpujcie siê prosiæ.- To prosimy o kawê - powiedzia³ szybko Graham.- Natychmiast j¹ pañstwu przyœlê.- I o mo¿liwoœæ jakiegoœ odosobnienia na czas pracy - doda³ Graham.- Jeœlibêdziecie pañstwo mnie potrzebowali, mo¿na siê ze mn¹ skontaktowaæ przeztelefon, numer wewnêtrzny 7.Sabrina poczeka³a, a¿ Brummer opuœci³ pokój, po czym wybra³a d³ugopis ze stojakana biurku i zaczê³a pisaæ na kartce papieru.- Co to jest? - zapyta³ podejrzliwie.- Tonnelets a' biere et tonneaux a'biere - to po francusku oznacza beczki lubbary³ki piwa.Ty przecie¿ nie znasz tego jêzyka, nieprawda¿?Skrupulatne badanie ka¿dego listu przewozowego okaza³o siê nudne i zabieraj¹cemasê czasu.Dotyczy³o to szczególnie Grahama, który nie rozumia³ nic z tego, coczyta³.Pogodzi³ siê w koñcu z wkuwaniem na pamiêæ przet³umaczonych przezSabrinê s³Ã³w, maj¹c nadziejê, ¿e w którymœ z listów przewozowych natknie siê napasuj¹cy do nich zapis.By³o to jednak pobo¿ne ¿yczenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]