[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mówiæ? - Rubryk przez moment wydawa³ siê zaskoczony.- Zaraz - chodzi o myœlmowê?- Tak, przekazywanie myœli - zgodzi³ siê Ulrich.- Mog¹ przemówiæ do ka¿dego.Towarzysze porozumiewaj¹ siê chyba tylko ze swym heroldem?Rubryk kiwn¹³ g³ow¹.- Ogniste koty pojawia³y siê w czasach wyj¹tkowo trudnych dla Karsu, by s³u¿yæ rad¹ nie tylko Synom S³oñca, ale tak¿e innym wa¿nym osobistoœciom - ci¹gn¹³ Ulrich.- Dawno temu Synowi S³oñca zawsze towarzyszy³ jeden, a czasem dwa koty - wzruszy³ ramionami.- Przesta³y siê ukazywaæ mniej wiêcej wtedy, kiedy zaczê³y siê ceremonie oczyszczenia, wed³ug mnie od tej pory nie objawi³ siê równie¿ prawdziwy G³os P³omieni, przynajmniej w stolicy i najwiêkszych miastach.Do niedawna.Rubryk wyprostowa³ siê w siodle.- Czy masz na myœli.- Sam widzia³em Solaris rozmawiaj¹c¹ z czymœ, co uwa¿am za autentyczny G³os - powiedzia³ Ulrich.- Co wa¿niejsze, Solaris ma ognistego kota, zwanego Hansa - jest to imiê jednego z najwa¿niejszych Synów S³oñca z dawnych czasów, imiê, którego nawet demon nie oœmieli siê wspomnieæ bezkarnie.Hansa pojawi³ siê krótko po tym, jak Vkandis zniszczy³ fa³szywego Syna S³oñca.- Ulrich pokiwa³ g³ow¹, widz¹c, ¿e Rubryk zaczyna kojarzyæ fakty.-To wydarzenie potwierdzi³o jej wybór w oczach ludu.Je¿eli jeszcze nie pozby³eœ siê w¹tpliwoœci, to powiem, ¿e to w³aœnie Hansa doradzi³ Solaris mianowaæ herolda Taliê honorow¹ kap³ank¹ S³oñca, by przypieczêtowaæ nasz sojusz.S³ysza³em to z ust samej Solaris, jak i od Hansy.Rubryk otworzy³ usta, lecz Ulrich nie mia³ zamiaru koñczyæ.- Wszystkie ogniste koty nosi³y imiona dawnych Synów S³oñca, dlatego wierzymy, ze s¹ ich duchami, które znów przybra³y postaæ cielesn¹, aby s³u¿yæ nam rad¹ i pomoc¹.- Rzuci³ znacz¹ce spojrzenie na Laylana, lecz wierzchowiec tylko zerkn¹³ na niego têpo i zamruga³.- Chyba wygl¹daj¹ jak wasi Towarzysze.tylko jest ich mniej - w koñcu mniej by³o Synów S³oñca ni¿ heroldów.Teraz Rubryk wygl¹da³ na og³uszonego.Laylan zaœ wydoby³ z siebie dŸwiêk podejrzanie przypominaj¹cy syczenie.- Oczywiœcie.- odrzek³ s³abo przewodnik.- By³o ich mniej.- lecz wcale nie wygl¹da³o na to, by taka myœl kiedykolwiek przebieg³a mu przez g³owê czy tym bardziej, by taka mo¿liwoœæ by³a dla niego oczywista.Jego zaskoczenie by³o tak wyraŸne i ogromne, i¿ Karal niemal oœmieszy³ siê pytaniem: "Czy nie przysz³o ci to dot¹d na myœl?" Jednak powstrzyma³ siê w sam¹ porê.Po pierwsze, takie zachowanie przekracza³oby wszelkie normy przyzwoitoœci i Ulrich mia³by pe³ne prawo, nawet obowi¹zek, odes³aæ go w hañbie do domu.Po drugie."Byæ mo¿e Towarzysze specjalnie powstrzymywa³y heroldów przed snuciem takich przypuszczeñ." W Karsie tylko kap³ani wiedzieli, kim naprawdê s¹ ogniste koty - inni uwa¿ali je tylko za dowód ³aski Vkandisa.Zwykli ludzie nie wiedzieli nawet, ¿e koty mog¹ siê porozumiewaæ z kap³anami - przecie¿ to G³os objawia³ wolê boga, po có¿ wiêc jeszcze gadaj¹ce zwierzê?"Chyba potrafi³bym znaleŸæ kilka powodów, dla których Towarzysze nie chcia³yby rozg³aszaæ, ¿e by³y kiedyœ heroldami." - zdecydowa³ Karal raczej ponuro po chwili namys³u.W Karsie s³awna sta³a siê próba zg³adzenia ognistego kota przez mordercê, który poprzednio zabi³ Syna S³oñca o tym samym imieniu."Nie uda³o mu siê, oczywiœcie.Koty potrafi¹ siê œwietnie broniæ.Wed³ug legendy z³oczyñca sp³on¹³ jak pochodnia." Ale z pewnoœci¹ wielu ludziom zale¿a³oby na tym, ¿eby heroldowie nie mogli wracaæ po œmierci do ojczyzny - a Towarzysza, w przeciwieñstwie do ognistego kota, mo¿na zabiæ."Nawet my, Karsyci, wiemy, i¿ œmieræ Towarzysza poci¹ga za sob¹ œmieræ herolda."Poza tym, w wypadku ujawnienia tego sekretu, heroldom grozi³yby konflikty emocjonalne.Jak czuje siê ktoœ, kto straci³ ukochan¹ osobê, wiedz¹c, ¿e mo¿e ona powróciæ - je¿eli zechce, choæ w odmienionej postaci? Jej powrót poci¹gn¹³by za sob¹ nieobliczalne skutki - jednak gdyby nie wróci³a, oznacza³oby to mêkê dla ¿yj¹cego partnera.Kiedy tak rozmyœla³, dostrzeg³ Laylana, patrz¹cego przez ramiê do ty³u - w chwili, gdy ich spojrzenia siê spotka³y, Towarzysz skin¹³ g³ow¹, jak gdyby pod¹¿a³ za tokiem myœli Karala."Je¿eli, jak Hansa, on mo¿e czytaæ moje myœli.Zamar³.Jak Hansa? Czy nie o to w³aœnie chodzi³o? Ogniste koty s¹ takie same, jak Towarzysze.Jeszcze raz Laylan pokiwa³ g³ow¹ - powoli, lecz w sposób nie pozostawiaj¹cy w¹tpliwoœci.Z chaosu, jaki zapanowa³ w g³owie Karala, wy³oni³a siê jedna myœl."Je¿eli koty s¹ jak Towarzysze, w takim razie mo¿e bardziej jesteœmy podobni do naszych odwiecznych nieprzyjació³, ni¿ dot¹d s¹dzi³em."Jednak nawet za cenê ¿ycia Karal nie potrafi³by zdecydowaæ, czy taki wniosek dobrze wró¿y na przysz³oœæ.ROZDZIA£ SIÓDMYAn'desha z nieszczêœliw¹ min¹ wygl¹da³ przez okno.S³oñce póŸnego popo³udnia przesiewa³o promienie przez ga³êzie drzew otaczaj¹cych ekele Œpiewu Ognia i k³ad³o siê z³otymi smugami na trawie.Panuj¹ca na zewn¹trz cisza nie znalaz³a odbicia w Dolinie, pe³nej œmiechu i gwaru, zag³uszaj¹cych nawet szum wodospadu.An'desha siedzia³ na skale w najdalszym k¹cie ogrodu, nad gor¹cym stawem, mocz¹c nogi w wodzie i próbuj¹c nie wygl¹daæ na obra¿onego.Jednak¿e nie by³ w stanie ukryæ swego niezadowolenia i, na bogów, nie chcia³!Œpiew Ognia nie spyta³ go o zdanie, nawet nie ostrzeg³, ¿e zamierza sprowadziæ goœci.Po prostu przyszed³ z ca³¹ grup¹, niektórych z nich An'desha nigdy dot¹d nie spotka³.To nieuczciwe, niesprawiedliwe, a w dodatku z³y nastrój nie pozwala³ mu przy³¹czyæ siê do nich.Przecie¿ Dolina mia³a siê staæ ucieczk¹ przed obcoœci¹ otoczenia - dlaczego wiêc Œpiew Ognia musia³ tu zaprosiæ pó³ Valdemaru i wszystko zepsuæ?Nawet je¿eli nie goœcili po³owy pañstwa, ha³as usprawiedliwia³ takie stwierdzenie.Ogród nagle zrobi³ siê ciasny, a kruchy spokój, jaki An'desha zdo³a³ osi¹gn¹æ, prys³.W dodatku trudno nazwaæ ten dzieñ udanym: od rana wszystko sz³o na opak - nie ca³kiem Ÿle, ale i nie tak, jak trzeba.Ulegaj¹c sugestiom Œpiewu Ognia, powtarzaj¹cego od dawna, ¿e An'desha powinien wyjœæ na œwiat i spotkaæ siê z ludŸmi - tego dnia zacisn¹³ zêby i uczyni³ pierwszy krok, w nadziei na pochwa³ê maga - mo¿e wreszcie pochwali siê sukcesem, choæby ma³ym.Po po³udniu An'desha wyszed³ sam, gdy¿ Œpiew Ognia æwiczy³ valdemarskich magów.Kilka dni temu zaofiarowa³ siê pomóc grupie m³odych ludzi, nosz¹cych szare, br¹zowawe lub b³êkitne stroje, w nauce Shin'a'in.Nauczyciel przyj¹³ propozycjê z wdziêcznoœci¹, dziœ mia³a siê odbyæ pierwsza lekcja i An'desha poszed³ z nieœmia³¹ nadziej¹, ¿e zdo³a siê zapoznaæ z uczniami, mo¿e nawet spêdzi z nimi czas po zajêciach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]