[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedzia³aœ mi kiedyœ, ¿e potrafisz wyczuæ Sprzymierzeñca Ciemnoœci, a przynajmniej kogoœ, kto daleko ju¿ zawêdrowa³ w Cieñ.Lan równie¿.Czy wyczu³aœ przy nas kogoœ takiego?G³oœno wci¹gnê³a powietrze i odwróci³a siê do wysokiego lustra, stoj¹cego na wspaniale odrobionych srebrem nogach.Jedn¹ rêk¹ trzymaj¹c sukniê, drug¹ przeci¹gnê³a grzebieniem po w³osach.- Niewielu ludzi zasz³o tak daleko, Perrin, nawet wœród najgorszych Sprzymierzeñców Ciemnoœci.- Grzebieñ zatrzyma³ siê w pó³ ruchu.- Dlaczego pytasz?- Na dole, we wspólnej sali jest dziewczyna, która mi siê przygl¹da³a.Nie tobie lub Loialowi, jak reszta.Mnie.Grzebieñ podj¹³ swój ruch, uœmiech pojawi³ siê na chwilê na ustach Moiraine.- Czasami zapominasz, Perrin, ¿e jesteœ przystojnym m³odym mê¿czyzn¹.Niektóre dziewczyny podziwiaj¹ wspania³e ramiona.Chrz¹kn¹³ i zaszura³ nogami.- Coœ jeszcze, Perrin?- Hmm.nie.Nie pomog³aby mu, gdyby zapyta³ o widzenie Min, nie powiedzia³aby mu nic wiêcej ponad to, co sam ju¿ wiedzia³ - ¿e jest wa¿ne.A nie chcia³ mówiæ, co widzia³a tamta, a tym bardziej o tym, ¿e w ogóle cokolwiek widzia³a.Kiedy wyszed³ z powrotem na korytarz i zamkn¹³ drzwi, na chwilê musia³ oprzeæ siê o œcianê.„Na Œwiat³oœæ, tak po prostu wszed³em do niej, a ona.” By³a przecie¿ piêkn¹ kobiet¹.„I wystarczaj¹co star¹, ¿eby byæ moj¹ matk¹, albo nawet jeszcze starsz¹.” Pomyœla³, ¿e Mat najprawdopodobniej zaprosi³by j¹ na dó³ na tañce.„Nie, nie zrobi³by tego.Nawet Mat nie jest tak g³upi, by próbowaæ czarowaæ Aes Sedai.” Moiraine nie stroni³a od tañca.Raz nawet sam z ni¹ tañczy³, choæ potyka³ siê niemal¿e przy ka¿dym kroku.„Przestañ myœleæ o niej jak o pierwszej lepszej wiejskiej dziewczynie tylko dlatego, ¿e zobaczy³eœ.To jest przeklêta Aes Sedai! Przejmuj siê lepiej tym Aielem.”Otrz¹sn¹³ siê z nat³oku myœli i zszed³ na dó³.Wspólna sala pêka³a w szwach, zajête by³y wszystkie krzes³a, przyniesiono dodatkowe sto³y i ³awy, a ci, którzy nie mieli gdzie usi¹œæ, stali pod œcianami.Nigdzie nie dostrzeg³ czarnow³osej dziewczyny, nikt te¿ nie spojrza³ na niego, kiedy dwukrotnie w poœpiechu przemierza³ pomieszczenie.Orban mia³ dla siebie ca³y stó³, obanda¿owan¹ nogê wspar³ na krzeœle wy³o¿onym poduszk¹, widaæ by³o stopê obut¹ w miêkki kamasz, w d³oni trzyma³ srebrny puchar, s³u¿¹ca dba³a o to, by by³ zawsze pe³en.- Tak - mówi³, zwracaj¹c siê do zebranych w sali s³uchaczy - wiedzieliœmy, Gann i ja, ¿e Aielowie s¹ strasznymi wojownikami, ale nie by³o czasu na wahanie.Wyci¹gn¹³em miecz i wbi³em ostrogi w boki Lwa.Perrin wzdrygn¹³ siê, zanim zrozumia³, ¿e koñ opowiadaj¹cego nosi takie w³aœnie imiê i to jego mia³ na myœli Orban.„Nie uwierzono by mu przecie¿, gdyby powiedzia³, ¿e dosiada³ lwa.”Poczu³ lekki wstyd, za swoj¹ antypatiê do tego cz³owieka.Nie powinien myœleæ, ¿e móg³ siê w swych przechwa³kach posun¹æ a¿ tak daleko.Poœpieszy³ na zewn¹trz, nie ogl¹daj¹c siê wiêcej za siebie.Ulica przed frontem gospody by³a równie zat³oczona jak jej wnêtrze, ludzie, dla których nie starczy³o miejsca w œrodku, zagl¹dali przez okna, dwukrotnie wiêkszy t³um zgromadzi³ siê przy drzwiach, s³uchaj¹c opowieœci Orbana.Znów nikt nie spojrza³ na Perrina, choæ jego przejœcie wzbudzi³o skargi z ust tych, których potr¹ci³, przedzieraj¹c siê przez ci¿bê.Ka¿dy, kto nie zosta³ tej nocy w domu, musia³ pójœæ do gospody, nikt bowiem nie szed³ w stronê placu.Czasami dostrzega³ czyjœ cieñ w oœwietlonym oknie, ale to by³o wszystko.A jednak ca³y czas mia³ uczucie, ¿e ktoœ go obserwuje, tote¿ rozgl¹da³ siê dooko³a niespokojnie.Nic, prócz otulonych nocnym mrokiem ulic, upstrzonych plamkami jaœniej¹cych okien.Wokó³ placu wiêkszoœæ okien by³a ciemna, oprócz kilku na wy¿szych piêtrach domów.Szubienica sta³a tak, jak j¹ zapamiêta³, cz³owiek - Aiel - wci¹¿ by³ w klatce, wisz¹cej wy¿ej ni¿ Perrin móg³ siêgn¹æ.Aiel zdawa³ siê nie spaæ - a przynajmniej g³owê trzyma³ uniesion¹ - ale ani razu nie spojrza³ w dó³, na Perrina.Kamienie, którymi rzuca³y w niego dzieci, le¿a³y rozsypane pod klatk¹.Klatka wisia³a na grubej linie, przyczepionej do pierœcienia w jednej z wy¿szych belek, dalej lina bieg³a przez mocny kr¹¿ek przymocowany do poprzeczki; zawi¹zano j¹ wokó³ pary ko³ków, na wysokoœci jego pasa, wbitych w pionow¹ belkê.Reszta liny le¿a³a w nieporz¹dnej pl¹taninie zwojów u stóp szubienicy.Perrin rozejrza³ siê dooko³a, wpatruj¹c w ciemnoœci zalegaj¹ce plac.Wci¹¿ mia³ wra¿enie, ¿e ktoœ go obserwuje, ale dalej nie widzia³ nikogo.Wytê¿y³ s³uch i nie wy³owi³ ¿adnego dŸwiêku.W nozdrzach czu³ tylko dym z kominów i kuchennych pieców w domach oraz ludzki pot i zapach zasch³ej krwi, dochodz¹cy od mê¿czyzny w klatce.Od Aiela nie czu³ charakterystycznej woni strachu.„Jego ciê¿ar i jeszcze waga klatki” - pomyœla³, podchodz¹c bli¿ej do szubienicy.Nie wiedzia³, kiedy zdecydowa³ siê to zrobiæ, ani nawet czy naprawdê tak postanowi³, rozumia³ jednak, ¿e to w³aœnie zamierza.Zahaczywszy nogê wokó³ ciê¿kiej belki, ca³ym ciê¿arem cia³a poci¹gn¹³ linê, unosz¹c klatkê w górê i luzuj¹c nieco sznur.Sposób, w jaki lina siê szarpnê³a, uœwiadomi³ mu, ¿e mê¿czyzna w klatce w koñcu siê poruszy³, ale zbyt siê spieszy³, by teraz przestaæ i powiedzieæ mu co robi.Poluzowany sznur móg³ teraz odwin¹æ z ko³ków.Wci¹¿ zahaczony nog¹ o belkê, szybko opuœci³ klatkê; pomagaj¹c sobie rêkoma, wyszed³ na kamienie bruku.Aiel patrzy³ na niego, w milczeniu studiuj¹c jego twarz.Perrin nie powiedzia³ nic.Kiedy dobrze przyjrza³ siê klatce, zacisn¹³ usta.Jeœli robi siê ju¿ tak¹ rzecz, szczególnie wtedy, gdy robi siê tak¹ w³aœnie rzecz, wówczas trzeba wykonaæ j¹ dobrze.Ca³¹ przedni¹ œcianê klatki stanowi³y drzwi, zawieszone na surowo odrobionych zawiasach, najwyraŸniej wykonanych w poœpiechu, zamkniête ¿elaznym zamkiem na ³añcuch, równie misternej roboty jak klatka.Przesun¹³ d³oñmi wzd³u¿ ca³ego ³añcucha, zanim znalaz³ najs³absze ogniwo, potem przewlek³ przez nie kolec swego topora.Ostry skrêt nadgarstków i ogniwo pêk³o.W przeci¹gu kilku sekund rozdzieli³ ³añcuch, z grzechotem przesun¹³ przez pierœcienie i otworzy³ drzwi klatki.Aiel siedzia³ w œrodku, kolana wci¹¿ trzyma³ pod brod¹ i patrzy³ na niego.- Tak? - wyszepta³ ochryple Perrin.- Otworzy³em j¹, ale nie mam najmniejszego zamiaru dŸwigaæ twego przeklêtego cia³a.Pospiesznie rozejrza³ siê po nocnych ciemnoœciach zalegaj¹cych plac
[ Pobierz całość w formacie PDF ]