[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mia³ nadziejê, ¿e bêdzie tam coœ, co mu powie, w jaki sposób ten biedak wszed³ w posiadanie manifestu.Ale jedynym niewyt³umaczalnym œladem, na jaki siê natkn¹³, by³a zmiêta serwetka koktajlowa z kawiarni Starbucks, na której widnia³o napisane piórem nazwisko: Zhao Yanji.Zawibrowa³a komórka.Dzwoni³ Fred Klein.Powita³ go pytaniem:- Dostarczy³eœ to na lotnisko?- Nie - odrzek³ Jon.- Mam z³e nowiny.Mondragon nie ¿yje.Zabiligo.Cisza na drugim koñcu linii przypomina³a g³êbokie westchnienie.- Bardzo mi przykro.D³ugo z nim pracowa³em.By³ dobrym agentem i bêdziemi go brakowa³o.Skontaktujê siê z jego rodzicami.Bêd¹ wstrz¹œniêci.Zrozpaczeni.Smith g³êboko odetchn¹³.Raz i drugi.- Mnie te¿ jest przykro.To dla ciebie cios.- Powiedz, jak to siê sta³o, Jon.Koperta, atak, œmieræ Mondragona - Smith zda³ mu dok³adn¹ relacjê.30To byli Chiñczycy z Szanghaju.Manifest musia³ byæ prawdziwy.Znalaz³em pewien œlad, ale to nic pewnego.- Powiedzia³ mu o serwetce ze Starbucksa.- Na pewno pochodzi z Szanghaju?- Czy w ci¹gu kilku ostatnich miesiêcy Mondragon by³ gdzieœ poza Szanghajem?- Nie, przynajmniej nic o tym nie wiem.- W takim razie jest to jakiœ trop, zreszt¹ nic poza tym nie mam.- Uda ci siê tam dostaæ?- Chyba tak.Na konferencji pozna³em pewnego Chiñczyka, doktora Lianga.Spróbujê go namówiæ, ¿eby zaprosi³ mnie do Chin i oprowadzi³ po swoim instytucie.- Opowiedzia³ mu, jak Liang zatrzyma³ go w holu i zaprosi³ na kolacjê.- S¹ tylko trzy problemy.Nie znam ani s³owa po chiñsku i nie mam pojêcia, gdzie w Szanghaju s¹ kawiarnie i sklepy Starbucksa.No i moja beretta.Nie przemycê jej przez granicê, odpada.- Adresy Starbucksa przeœlê ci do Tajpej.W Szanghaju bêdzie czeka³ na ciebie t³umacz; da ci broñ.Has³o: „ma³a czarna".- Jeszcze jedno.- Jon opowiedzia³ mu o starym wiêŸniu, który twierdzi³, ¿e nazywa siê David Thayer, i przekaza³ szczegó³y poznane od Mondragona.Thayer? Nigdy nie s³ysza³em, ¿eby ktoœ o tym nazwisku mia³ coœ wspólnego z naszym prezydentem.To jakaœ sztuczka, podstêp.- Informator Mondragona utrzymywa³, ¿e ten cz³owiek jest Amerykaninem.- Ten informator to ktoœ wiarygodny?- Jak ka¿dy informator, przynajmniej wed³ug Mondragona.- Powiem prezydentowi.Bez wzglêdu na to, kim ten starzec jest, jeœli to naprawdê Amerykanin, prezydent zechce o tym wiedzieæ.- Dobrze, w takim razie Szanghaj i manifest.Tylko co z pozosta³ymi egzemplarzami?- Zajmê siê tym z Bagdadu.Przy odrobinie szczêœcia trzeci nie bêdzie ju¿ nam potrzebny.- Klein zamilk³.- Musi pan wiedzieæ, ¿e krucho stoimy z czasem, pu³kowniku.Marynarka wojenna daje nam najwy¿ej piêæ dni, mo¿e nawet mniej.Potem „Cesarzowa" wp³ynie do Zatoki Perskiej.13 wrzeœnia, œroda WaszyngtonPrezydent Castilla zjad³ lunch przy ciê¿kim sosnowym stole, który przywióz³ do Bia³ego Domu ze swojej gubernatorskiej rezydencji w Santa Fe.31Zarówno tam, jak i tu stó³ s³u¿y³ mu za biurko.Z uczuciem nostalgii od³o¿y³ kanapkê - z serem i chili - i odwróci³ siê z fotelem, ¿eby popatrzeæ przez okno na soczystozielony trawnik i odleg³e pomniki, które tak bardzo polubi³.Lecz oczy przes³oni³ mu inny widok: czerwony zachód s³oñca, bezkresna, ja³owa, mimo to wiecznie ¿ywa pustynia, ranczo na granicy z Nowym Meksykiem, gdzie mo¿na by³o spotkaæ nawet jaguara.Poczu³ siê nagle stary i zmêczony.Chcia³ wróciæ do domu.Rozmyœlania przerwa³ mu Jeremy, jego osobisty sekretarz.- Panie prezydencie, pan Klein przyszed³.Chce z panem rozmawiaæ.Castilla zerkn¹³ na zegar na biurku.Która jest teraz w Chinach?- ¯adnych goœci ani telefonów, dopóki nie skoñczymy.- Tak, panie prezydencie.- Sekretarz otworzy³ drzwi.Fred Klein wszed³ spiesznie do gabinetu.Z butonierki jego tweedowej marynarki stercza³ ustnik fajki.Gdy zamknê³y siê drzwi, Castilla wskaza³ mu angielski fotel, podarunek od królowej.- Mog³em przyjechaæ do klubu - powiedzia³.- Nie, to bardzo pilne.Te wszystkie przecieki.Nie ufam nawet naszemu czerwonemu telefonowi.Castilla kiwn¹³ g³ow¹.- Zdoby³eœ ten manifest? Klein ciê¿ko westchn¹³.- Nie, panie prezydencie.- Streœci³ mu rozmowê ze Smithem.Castilla sposêpnia³.- To straszne.Czy powiadomiono ju¿ rodzinê Mondragona?- Oczywiœcie.- Zajmiesz siê nimi, Fred?- Tak.Prezydent ponownie spojrza³ w okno.- Myœlisz, ¿e chcieliby mnie odwiedziæ w tym gabinecie?- Nie mo¿e pan ich zaprosiæ, panie prezydencie.Tajna Jedynka nie istnieje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]