[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reynolds podni¹s³schmeisser i nacisn¹³ spust.Us³ysza³ suchy trzask - zapomnia³, ¿e ma pustymagazynek.Rozejrza³ siê gor¹czkowo, szukaj¹c wzrokiem pistoletu Marii, ale nieby³o go nigdzie widaæ.Nie móg³ czekaæ d³u¿ej.Droszny by³ ju¿ tylko kilka stópod Andrei.Reynolds podni¹s³ nó¿ i pomkn¹³ brzegiem.Droszny zobaczy³, ¿enadbiega i ¿e jest uzbrojony tylko w nó¿.Uœmiechn¹³ siê tak, jak uœmiechn¹³bysiê wilk, wyj¹³ zza pasa jeden ze swoich paskudnie zakrzywionych no¿y i czeka³.Zbli¿yli siê do siebie i zaczêli ostro¿nie okr¹¿aæ, Reynolds jeszcze nigdy niebi³ siê na no¿e, wiêc nie ¿ywi³ najmniejszych z³udzeñ co do swoich szans - czy¿Neufeld nie powiedzia³, ¿e w pos³ugiwaniu siê no¿em Droszny nie ma sobie równychna Ba³kanach? Z pewnoœci¹ widzia³ to na w³asne oczy - pomyœla³.Ca³kiem zasch³omu w gardle.Trzydzieœci kroków od nich oszo³omiona, os³abiona bólem iwleczeniem za sob¹ rannej nogi Maria podczo³ga³a siê tam, gdzie, jak s¹dzi³a,wypad³ jej pistolet kiedy j¹ trafili.PO bardzo d³ugim, jak jej siê zdawa³oczasie, choæ zajê³o jej to prawdopodobnie dziesiêæ sekund, odnalaz³a go,czêœciowo ukryty, miêdzy kamieniami.Czuj¹c md³oœci, os³abiona bólem zranionejnogi, zmusi³a siê, ¿eby usi¹œæ, podnios³a pistolet na wysokoœæ ramienia, lecz pochwili opuœci³a go z powrotem.Niejasno zda³a sobie sprawê, ¿e w swoim obecnymstanie za nic nie zdo³a³aby trafiæ Drosznego, nie trafiaj¹c przy tym Reynoldsa.W³aœciwie to mog³a go zabiæ, a do Drosznego ca³kiem chybiæ.Bo obaj zwarli siêze sob¹ w tej chwili pierœ w pierœ, a rêce - prawe - w których trzynmali no¿e,mieli zakleszczone nawzajem w swoich lewych d³oniach.W ciemnych oczachdziewczyny, jeszcze tak niedawno wyra¿aj¹cych ból, szok i lêk, widaæ teraz by³oju¿ tylko jedno uczucie - rozpacz.Maria, tak jak Reynolds, zna³a s³awêDrosznego, ale - w przeciwieñstwie do sier¿anta - widzia³a, w jaki sposóbczetnik zabija tym no¿em ludzi, i zdawa³a sobie sprawê, jak œmiertelnepo³¹czenie tworz¹ ten cz³owiek i ten nó¿.Wilk i jagniê, przysz³o jej na myœl,wilk i jagniê.KIedy zabije Reynoldsa - jej myœli by³y ju¿ bez³adne, umys³przyæmiony, kiedy zabije Reynoldsa, ja zabijê jego.Wpierw jednak Reynoldsmusia³ zgin¹æ, nie by³o na to ¿adnej rady.I wówczas nagle rozpacz zniknê³a zjej oczu, zast¹piona przez niemal nieprawdopodobn¹ nadziejê, bo wiedzia³a zintuicyjn¹ pewnoœci¹, ¿e gdy ktoœ ma u swojego boku Andreê, to nadziei traciænie wolno.Co prawda Andrea nie sta³ jeszcze u niczyjego boku.Zdo³a³ podnieœæsiê na czworaki i niczego nie pojmuj¹c wpartywa³ siê w pêdz¹c¹ bia³¹ wodê w dolei potrz¹sa³ lwi¹ g³ow¹ na boki, ¿eby oprzytomnieæ.POtem zaœ, wci¹¿ potrz¹saj¹cg³ow¹, dŸwign¹³ siê z wielkim trudem na nogi i przesta³ ni¹ potrz¹saæ.Pomimobólu Maria uœmiechn¹³a siê.Powoli i nieub³agalnie olbrzymi czetnik wykrêci³Reynoldsowi rêkê z no¿em, odci¹gaj¹c j¹ od siebie, a jednoczeœnie przysuwaj¹czakrzywiony koniec w³asnego no¿a do jego gard³a.B³yszcz¹ca od potu twarzsier¿anta zdradza³a jego desperacjê, pe³n¹ œwiadomoœæ nadci¹gaj¹cej klêskiœMierci.krzykn¹³ z bólu, bo Droszny wykrêci³ mu rêkê, omal jej nie ³ami¹c,zmusi³ go do rozwarcia palców i wypuszczenia no¿a.Równoczeœnie bez pardonukopn¹³ go kolanem i uwolni³ lew¹ rêkê, po czym pchn¹³ go ni¹ gwa³townie, tak ¿eReynolds potykaj¹c siê upad³ ciê¿ko plecami na kamienie, gdzie leg³ bez tchu,sapi¹c z bólu.Droszny uœmiechn¹³ siê z wilczym zadowoleniem.I chocia¿ na pewnowiedzia³, ¿e najwa¿niejszy jest teraz poœpiech, to zrobi³ sobie przerwê, ¿ebyegzekucji dope³niæ odpowiednio wolno, syc¹c siê ka¿d¹ jej sekund¹, przed³u¿aj¹crozkosz, jak¹ zawsze odczuwa³ w takich chwilach.Niemal niechêtnie prze³o¿y³ nó¿w d³oni szykuj¹c siê do rzutu i bez poœpiechu podniós³ go wysoko w górê.Uœmiechn¹³ siê szeroko jak nigdy, lecz jego uœmiech znikn¹³ w u³amku sekundy, bopoczu³, ¿e ktoœ wyrwa³ mu zza pasa jego w³asny nó¿.Obróci³ siê wokó³ w³asnejosi.Twarz Andrei by³a jak kamienna maska.Droszny znów siê uœmiechn¹³.-Bogowie byli mi ³askawi - powiedzia³ niemal pe³nym czci g³osem, œciszonym dopieszczotliwego szeptu.- Marzy³em o tym.Lepiej, ¿e zginiesz tak, a nieinaczej.To ciê nauczy, przyjacielu.Licz¹c na nieprzygotowanie Andrei urwa³ wpó³ zdania i z szybkoœci¹ kota skoczy³ naprzód.Znów przesta³ siê uœmiechaæ,kiedy z prawie komicznym niedowierzaniem spojrza³ na prawy nadgarstek,unieruchomiony w zaciœniêtej jak imad³o lewej d³oni Greka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]