[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siêgn¹³ do szklanki na stolikui wypi³ ³yk ciep³ej wody mineralnej, a potem, jak co noc,wsta³ cicho i w kompletnym mroku podszed³ do drzwi.Sta³przy nich przez chwilê, ws³uchiwa³ siê w wielk¹ pustkêwokó³ siebie, tê pustkê, która tak go przera¿a³a, a potempchn¹³ lekko drzwi.Zdumia³ siê, poniewa¿ tym razem, po raz pierwszy,nieoczekiwanie, drzwi otworzy³y siê.Nie by³y zamkniête!Przed nim by³ s³abo oœwietlony korytarz.Gabriel ruszy³naprzód.Nie myœla³ o niczym, po prostu szed³ przed siebie,instynktownie, bezmyœlnie, pchany œlep¹ si³¹.Zamkn¹³ nachwilê oczy i zobaczy³ ca³y plan budynku, w którym siêznajdowa³.Stra¿nik ockn¹³ siê s³ysz¹c pisk sygna³ualarmowego, ale by³o ju¿ za póŸno.Gabriel uderzy³ go wczo³o i patrzy³, jak stra¿nik leci w ty³, uderza w œcianê,jak na jego ustach pojawia siê krew, jak osuwa siê napod³ogê.Zreszt¹ to ju¿ niewa¿ne, odleg³e, prawiezapomniane, a Gabriel bieg³ naprzód ponaglany œmiechem.Zanim wyskoczy³ przez okno na drugim piêtrze, musia³ jeszczezabiæ dwóch ludzi, a potem bieg³ smagany ga³êziami,oszo³omiony, mokry od kropelek drobnego deszczu, pe³enmi³oœci i przebaczenia, powiêkszony, szlochaj¹cy, niewinny iszybki jak karabinowy pocisk.Widzia³ przed sob¹ ca³¹ swoj¹przysz³oœæ, szeregi drewnianych niskich domków naprzedmieœciu GreenChips, kobiety, którychdelikatny oddech porusza³ pachn¹ce pos³ania.Bieg³ bardzod³ugo, a¿ znalaz³ siê w œrodku brzozowego lasu.Wysoko nadnim œwieci³ piêkny ksiê¿yc z plamami ksiê¿ycowych mórz.Gabriel patrzy³ na niego przez chwilê z m³odzieñczym,niewinnym zachwytem, a¿ poczu³ znów sennoœæ, wiêc ukl¹k³ ina czworakach, niezdarnie, ze szlochem i ³kaniem, poczo³ga³siê do kêpy krzaków, zwin¹³ w k³êbek i zasn¹³.Rano Horst Nickel zawsze by³ rozespany i dlatego namê¿czyznê, który wsiad³ razem z nim do windy, spojrza³dopiero wtedy, kiedy ten wbi³ mu ig³ê w ramiê.Zaraz potemNickel zacz¹³ traciæ przytomnoœæ, osun¹³ siê na pod³ogê ipatrzy³ przez wolno obracaj¹ce siê krêgi powietrza napochylon¹ nad sob¹ niewyraŸn¹ twarz.Ockn¹³ siê na metalowym sk³adanym ³Ã³¿ku w niedu¿ym pokojuoœwietlonym jaskrawym œwiat³em.Czu³ siê niedobrze.Na plastykowym krzeœle obok ³Ã³¿ka siedzia³ mê¿czyzna ko³otrzydziestki, wysoki, chudy, z poci¹g³¹ twarz¹ pokryt¹dwudniowym zarostem.Z ty³u za nim sta³a jeszcze m³oda,³adna kobieta i krêpy mê¿czyzna w niebieskim p³aszczuzmoczonym deszczem.- Przychodzi do siebie - powiedzia³ siedz¹cy na krzeœlechudzielec.Odwróci³ siê do dwójki za plecami.- WyjdŸcie nachwilê, chcê z nim porozmawiaæ.Kobieta i mê¿czyzna w niebieskim p³aszczu natychmiastwyszli.- Mo¿esz ju¿ mówiæ? - zapyta³ mê¿czyzna.Nickel powoli usiad³.Jego prawa rêka by³a przykutakajdankami do krawêdzi ³Ã³¿ka.- Nazywam siê Ralf.Bardzo siê cieszê, ¿e mo¿emy siêwreszcie spotkaæ.Nickel rozejrza³ siê po pokoju.W rogu pokoju sta³a lodówka,obok niej stó³ z resztkami jedzenia.- Domyœlasz siê, kim jesteœmy? - Ralf uœmiechn¹³ siê doniego.- Porywaczami - powiedzia³ przytomnie Nickel.Ralf spowa¿nia³.- Jesteœmy Czcicielami Prawdziwego Boga.A ja jestem jegokap³anem.- Tak? To bardzo ciekawe.A kto jest Prawdziwym Bogiem?- W³aœnie? Który z bogów wymyœlonych przez ludzi jestprawdziwy? Jest ich tak wielu.Bezbo¿nicy opowiadaj¹ nawet,¿e ich wieloœæ dowodzi, i¿ prawdziwego boga nie ma, ¿ewszyscy s¹ naszym wymys³em.Ale my wiemy, ¿e Prawdziwy Bógistnieje.Ja i ty, prawda?Nickel potar³ bol¹ce miejsce na ramieniu.- To ty jako pierwszy z ludzi spotka³eœ siê twarz¹ w twarz zPrawdziwym Bogiem.Z Behemotem.Nickel spuœci³ wzrok.- Tego boga nie tylko wymyœliliœmy, my stworzyliœmy go, jesttak samo realny jak my, a mo¿e bardziej.Nie jesteœmy ju¿samotni, On jest wszêdzie, wie wszystko o ka¿dym z nas.Jestod nas m¹drzejszy.I nie ma nawet znaczenia, czy On w ogólezajmuje siê naszym istnieniem, czy nasz los interesuje Go.On istnieje, jest, jest jedynym Prawdziwym, Realnym Bogiem,z którym mo¿emy siê spotkaæ.Tak jak ty.- Behemot jest zamkniêty w wydziale Fortecy wBlinkenLichten.Jest tylko jedn¹ ze sztucznych inteligencji,wyhodowanych przez specjalistów Fortecy.Ralf pokiwa³ g³ow¹ z pob³a¿aniem.- Tak myœla³em.Nie masz do nas zaufania.Albo nieuœwiadomi³eœ sobie dostatecznie wyraŸnie swojego niezwyk³egodoœwiadczenia.Nie obawiaj siê, pomo¿emy ci.Jesteœ dla nasniezwykle cenny.Opowiesz nam o tym, jak wygl¹da obliczePrawdziwego Boga.Czy tego chcesz, czy nie, bêdzieszwspó³za³o¿ycielem naszej wiary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]