[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To by³a Sara, stoj¹ca u szczytu schodów.Podszed³ do okna.Czarny mercedes sun¹³ pod górê, mijaj¹c bliŸniaczo do siebie podobne domy przy King’s Road.Kierowca z pewnoœci¹ wypatrywa³ numeru, ale, jak zwykle, niektóre latarnie na ulicy pogas³y.- To Muller - rzek³ Castle.Kiedy odstawia³ whisky, poczu³, jak jego rêka dr¿y - zbyt mocno zaciska³ d³oñ na szklance.Na dŸwiêk dzwonka Buller warkn¹³, ale kiedy Castle otworzy³ drzwi, pies zacz¹³ obskakiwaæ Mullera z ca³kowitym brakiem krytycyzmu, przyjaŸnie œlini¹c mu nogawki.- Dobry piesek.Dobry - rzuci³ ostro¿nie Cornelius Muller.Lata wycisnê³y na nim dostrzegalne piêtno - jego w³osy niemal zbiela³y, a twarz nie by³a ju¿ tak g³adka jak kiedyœ.Nie wygl¹da³ ju¿ jak urzêdnik przyzwyczajony do potakiwania.Od ich ostatniego spotkania coœ siê z Mullerem sta³o: wygl¹da³ na bardziej ludzkiego - byæ mo¿e przysz³o to razem z awansem, wiêksz¹ odpowiedzialnoœci¹, niepewnoœci¹ i pytaniami pozostawionymi bez odpowiedzi.- Dobry wieczór, panie Castle.Przepraszam za spóŸnienie.W Watford, tak siê chyba nazywa³a ta miejscowoœæ, by³ korek.Mo¿na by³o niemal¿e wzi¹æ Mullera za cz³owieka nieœmia³ego, mo¿e dlatego, ¿e czu³ siê niepewnie z dala od swojego znajomego biura, piêknego drewnianego biurka, pozbawiony asysty dwóch m³odszych kolegów w przyleg³ym pokoju.Czarny mercedes odjecha³ - kierowca ruszy³ szukaæ lokalu, w którym móg³by zjeœæ kolacjê.Muller zosta³ sam w obcym kraju, gdzie na skrzynkach pocztowych wypisane by³y inicja³y królowej, a na rynkach pró¿no by szukaæ pomników Krugera*.Castle nala³ dwie whisky.- Dawno siê nie widzieliœmy - stwierdzi³ Muller.- Siedem lat?- To mi³o, ¿e zaprosi³ mnie pan do siebie na kolacjê.- C uwa¿a³, ¿e to dobry pomys³ na prze³amanie lodów.Wygl¹da na to, ¿e bêdziemy œciœle wspó³pracowaæ przy Wujku Remusie.Wzrok Mullera przeœlizgn¹³ siê po aparacie telefonicznym, stoj¹cej na stole lampie i zatrzyma³ na wazonie z kwiatami.- W porz¹dku, nie ma obawy - powiedzia³ Castle.- Jeœli ktoœ nas pods³uchuje, to tylko moi ludzie.Ale jestem raczej pewny, ¿e nikt - uniós³ szklankê.- Za nasze ostatnie spotkanie.Zaproponowa³ mi pan wtedy wspó³pracê, pamiêta pan? I có¿, wspó³pracujemy.Ironia losu czy predestynacja? Wasz koœció³ w ni¹ wierzy.- Oczywiœcie wtedy nie mia³em pojêcia o pana prawdziwej roli - odpar³ Muller.- Gdybym mia³, nie grozi³bym panu w zwi¹zku z t¹ wredn¹ Bantu.Teraz wiem, ¿e by³a jedn¹ z pañskich agentek.Moglibyœmy nawet wspólnie korzystaæ z jej us³ug.Widzi pan, wzi¹³em pana za jednego z tych wznios³ych, sentymentalnych przeciwników apartheidu.Bardzo siê zdziwi³em, kiedy szef powiedzia³ mi, ¿e to z panem mam siê zobaczyæ w sprawie operacji.Mam nadziejê, ¿e nie ma mi pan za z³e tego, co siê wtedy wydarzy³o.W koñcu obaj jesteœmy profesjonalistami i pracujemy po tej samej stronie.- Na to wygl¹da.- Interesuje mnie jednak, choæ to teraz ju¿ bez znaczenia, jak zdo³a³ pan wywieŸæ tê dziewczynê z kraju.Do Suazi, zdaje siê?- Tak.- By³em przekonany, ¿e ca³kiem szczelnie zamknêliœmy tê granicê.Przedarcie siê przez ni¹ wymaga³o eksperta od partyzantki.Nigdy nie uwa¿a³em pana za eksperta, choæ wiedzia³em, ¿e utrzymuje pan pewne kontakty z komunistami.Myœla³em, ¿e by³y panu potrzebne do tego eseju o apartheidzie, którego pan nigdy nie opublikowa³.Nabra³ mnie pan, nie wspominaj¹c o Van Doncku.Pamiêta pan kapitana Van Doncka?- Och, tak.¯ywo.- Musia³em poprosiæ o jego dymisjê po pañskiej sprawie.Dzia³a³ bardzo nieudolnie.By³em pewien, ¿e gdyby tylko dziewczyna znalaz³a siê pod kluczem, zgodzi³by siê pan dla nas pracowaæ, a on pozwoli³ jej uciec.Widzi pan, proszê siê nie œmiaæ, by³em przekonany, ¿e to zwyk³y romans.Widzia³em tak wielu Anglików, którzy zaczynali od atakowania apartheidu, a koñczyli w ³Ã³¿ku jakiejœ Bantu.Romantyczny pomys³ ³amania prawa, które uwa¿aj¹ za niesprawiedliwe, poci¹ga ich tak bardzo jak czarny ty³ek.Nigdy bym nie przypuszcza³, ¿e ta dziewczyna - Sara MaNkosi, tak siê nazywa³a, jak mi siê zdaje - by³a ca³y czas agentk¹ MI6.- Sama o tym nie wiedzia³a.Ona te¿ wierzy³a w mój esej.Jeszcze szklaneczkê?- Poproszê.Castle nala³ dwie whisky, licz¹c na swoj¹ mocn¹ g³owê.- Wszystko wskazywa³o na to, ¿e jest sprytna.Bardzo dok³adnie przeœledziliœmy jej przesz³oœæ.Studiowa³a w Uniwersytecie Afrykañskim w Transwalu, gdzie czarni profesorowie zawsze produkuj¹ niebezpiecznych studentów.Osobiœcie jednak s¹dzê, ¿e im inteligentniejszy Afrykanin, tym ³atwiej go przekabaciæ, w ten czy inny sposób.Po miesi¹cu spêdzonym w wiêzieniu z pewnoœci¹ przekonalibyœmy j¹ do swoich racji.Mog³aby siê teraz przydaæ nam obu, w Wujku Remusie.Chocia¿.latka lec¹.Teraz by³aby chyba nieco podstarza³a.Bantu starzej¹ siê szybko.Generalnie koñcz¹ siê, przynajmniej jak na bia³e oko, daleko przed trzydziestk¹.Wie pan, Castle, naprawdê jestem rad, ¿e pracujemy razem i ¿e nie okaza³ siê pan, jak myœleliœmy w BOSS, jednym z tych idealistów, co to chc¹ zmieniæ ludzk¹ naturê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]