[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Michael nie poœwiêci³ jej wiele uwagi.By³ ju¿ blisko, a to wspomnienie wydawa³omu siê tak wa¿ne, ¿e chcia³o mu siê uderzyæ siebie samego, rwaæ w³osy z g³owy - cokolwiek, bylewymusiæ odpowiedŸ.I nadesz³a.Trzeciej twarzy nie potrafi³ od razu zidentyfikowaæ ze wzglêdu na jej m³odoœæ - ten mê¿czyzna, kiedyostatnio siê widzieli, by³ ju¿ stary.To by³ Arno Waltiri opadaj¹cy teraz rozproszonymi tumanami œniegu na poszarpane zbocze Heba Mishi w g³êbok¹ na wiele kilometrów lodow¹ przepaœæ.Rozdzia³ trzydziesty czwartyPierwsi odeszli Sidhowie.Posuwali siê z powrotem t¹ sam¹ drog¹, jak¹ tu dotarli, ale po biegn¹cejkilka metrów wy¿ej pó³ce, ¿eby omin¹æ kamieñ przejœciowy.Nie wracali do Inyas Trai; mieli przed sob¹inne cele, do których mo¿na by³o dotrzeæ jedynie wêdruj¹c pieszo przez góry.Shahpur pozostawa³ nakamiennej platformie z zakryt¹, nieodgadnion¹ twarz¹ i umys³em tak strasznie odra¿aj¹cym, jak przedtem.Tylko Mieszaniec Bek postanowi³ wracaæ z Niko³ajem i Michaelem do Inyas Trai.- Nigdy tam jeszcze nieby³em - powiedzia³.- I dostatecznie d³ugo ju¿ uciekam przed jeŸdŸcami Sidhów.Z tego, co s³ysza³em, wmieœcie jest, przynajmniej na razie, spokojnie.Niko³aj nie zachêca³ go, ale Mieszaniec ju¿ siê zdecydowa³.Gdzie ludzie s¹ mile widziani, tam napewno i Mieszañcem nikt nie pogardzi.Po przejœciu wichury pó³ka sta³a siê jeszcze bardziej zdradliwa.Œnieg osun¹³ siê ze zboczy ich góry izbi³ w œliski lód, po którym musieli teraz st¹paæ.Michael by³ bardzo zmêczony i ucieszy³ siê na widokkamienia przejœciowego.Czu³ siê tak, jakby prze¿y³ swe ¿ycie wiele razy i za ka¿dym razem pozostawia³ coœ nierozwi¹zanego.By³ duchem w wielu postaciach, uwiêzionym pomiêdzy co najmniej dwiema rzeczywis-toœciami, zktórych ¿adna nie by³a ca³kiem trwa³a ani przekonuj¹ca.Kim takim by³ Arno Waltiri, ¿e rzeŸba jegotwarzy wy³oni³a siê z œnie¿nych chmur w Królestwie Sidhów?A mo¿e Ciarkham nie by³ wcale celem jego podró¿y, nie by³ tym, kto przeniesie go z powrotem naZiemiê, czy pomo¿e ludziom ¿yj¹cym w Królestwie? Ale przecie¿ Waltiri nie ¿yje.a œciœlej mówi¹cMichaela poinformowano o jego œmierci.W realiach Ziemi wiadomoœæ taka - taka informacja - by³apewna.Nikt, z kim kiedykolwiek zetkn¹³ siê Michael, nie by³ na tyle okrutny,322¿eby sk³amaæ mu o œmierci przyjaciela, a nie mia³ powodu, ¿eby podejrzewaæ o to Goldê.Byæ mo¿e ona te¿ nie wiedzia³a.Albo to on zwiód³ ich wszystkich.Mo¿e nie by³ nawet cz³owiekiem.Michael wstêpowa³ na kamieñ, pogr¹¿ony w g³êbokiej zadumie.Za nim weszli Niko³aj i Bek.Bekowidr¿a³y rêce, gdy¿ obawia³ siê Sidhów tak samo, jak kiedyœ Michael.I Michael nadal powinien siê ich wystrzegaæ.W chwilach, jakie mija³y miêdzy kamieniami, s³ysza³g³osy zajête rozmow¹.Nie mia³ siê nigdy dowiedzieæ, czy rozmowê tê zaaran¿owano jako ostrze¿enie.G³osy omawia³y jego pozycjê w Inyas Trai, jego stosunki z Kap³ank¹ Godzin, po³o¿enie ludzi wKrólestwie - wspomnia³y te¿ o Radzie Eieu i o Malnie.Wynurzy³ siê w ciep³e s³oneczne œwiat³o.Na kamieniu obok niego nie by³o ani Niko³aj a, ani Beka.W¿wirowym krêgu otaczaj¹cym kamieñ oczekiwa³a go Ulath z czterema Sidhami w per³owoszarychszatach.Twarz Ulath by³a napiêta, ponura.Czu³, jak pulsuje z³oœci¹ jej aura, wyczuwa³ jej spêtan¹ moc.Sidhowie byli jeŸdŸcami z Irall.Tyle zdo³a³ wysondowaæ, zanim uœwiadomili sobie jego mo¿liwoœci izablokowali swe umys³y.- Przypominam wam - odezwa³a siê Ulath - ¿e on znajduje siê pod ochron¹ Kap³anki Godzin.Najni¿szy z jeŸdŸców wyst¹pi³ przed pozosta³ych i wyci¹gn¹³ rêkê, ¿eby pomóc Michaelowi zejœæ zkamienia.Michael zawaha³ siê, ale po chwili przyj¹³ tê pomoc, zdaj¹c sobie sprawê, ¿e inaczej zdradzi³bysiê ze swym strachem.Nie mia³ pojêcia, co dalej robiæ.W¹tpi³, czy po takich krótkich przygotowaniach iw otoczeniu tylu czujnych Sidhów, uda³oby mu siê z powodzeniem rzuciæ cieñ.- Jestem Gwinat - odezwa³ siê Sidh, który poda³ mu rêkê.- Przyszed³em po ciebie.Znajdujesz siê wposiadaniu konia nale¿¹cego do Irall.- Podarowano mi go - zastrzeg³ siê Michael.- To nie ma znaczenia.Nikt, a zw³aszcza cz³owiek, nie mo¿e znajdowaæ siê w posiadaniu konia zestajni œwi¹tyni Adonny.323- To by³ koñ Alyonsa - wtr¹ci³a Ulath zerkaj¹c to na Gwinata, to na Michaela.- Dobrze o tym wiecie.- I za kradzie¿ tego konia Alyons zosta³ zes³any na Przeklêt¹ Równinê.W ten sposób go ukarano.Niemogliœmy odzyskaæ tego konia - wycisn¹³ na nim swoje piêtno i dla œwi¹tyni zwierzê sta³o siêbezu¿yteczne.Zreszt¹ prawo Sidhów nie przewiduje zwrotu zagrabionej w³asnoœci - a zw³aszcza koni.Ulath dotknê³a policzka Michaela.- Cieñ Alyonsa zemœci³ siê na tobie - powiedzia³a.- Po œmierciAlyonsa koñ musia³ wróciæ do Irall albo zdechn¹æ.- Da³ mi go - powtórzy³ g³ucho Michael.I nagle dorzuci³ w przeb³ysku olœnienia: - A ja przyby³em tu,¿eby go zwróciæ.Gwinat uœmiechn¹³ siê z uznaniem i potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Ty by³eœ jego wrogiem i ty go zabi³eœ, prawda?- Nie chcia³em byæ jego wrogiem.Nie ja go zabi³em.- ChodŸ.- JeŸdŸcy otoczyli go ko³em rozwiewaj¹c wszelk¹ nadziejê na ucieczkê.Ulath cofnê³a rêkê iodst¹pi³a od nich.Wysondowa³ j¹ szybko i natrafi³ na ¿al, ale nie znalaz³ tam g³êbokiego smutku.- Irallnie pochwala postêpowania Kap³anki w odniesieniu do ludzi - rzuci³ do niej Gwinat.- Irall nie ma ¿adnej w³adzy nad Kap³ank¹.Zosta³a powo³ana przez Adonnê.Co mówi Adonna?Gwinat uœmiechn¹³ siê przebiegle i sk³oni³ g³owê.- Zabieramy go.Takie jest prawo.MichaeluCo? Kto to?IdŸ z nimiSpojrza³ na Ulath, ale ona nie przesy³a³a ¿adnych komunikatów.Nie rozpozna³ te¿ Kap³anki.aniRadia Œmierci.A zatem kto?Wszed³ z jeŸdŸcami na kamieñ przejœciowy prowadz¹cy na ulice w dole, a potem ulicami tymi dotarlido miejsca, gdzie czeka³y konie ich - i Alyonsa.Grupka kobiet Sidhów przypatrywa³a siê, jak jeŸdŸcypozwolili Michaelowi dosi¹œæ b³êkitnego jak niebo wierzchowca, jak dosiedli swoich koni i odjechali znim przez pó³nocn¹ bramê Inyas Trai.Gwinat, uœmiechaj¹c324siê wci¹¿, odwróci³ siê, ¿eby spojrzeæ za siebie przez bramê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]