[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cz³owieku-dziecko! - Sz³a ku niemu Nare z dwoma grubymi, na oko dwumetrowymi tyczkami.-Biegnij do Euterpe.Trzymaj to nad g³ow¹ w tamt¹ stronê i przed sob¹ w drodze powrotnej.- Wrêczy³amu jedn¹ tyczkê.Zwa¿y³ j¹ w rêku i jêkn¹³ w duchu.- A co potem?- Kiedy bêdziesz ju¿ wystarczaj¹co silny, nauczysz siê pos³ugiwaæ kijem.- Postuka³a lekko drugimkijem o jego tyczkê tu¿ przy œciskaj¹cej j¹ d³oni.- Albo po³amiê ci wszystkie palce.Teraz leæ.Michael puœci³ siê pêdem.Bez poœlizgniêcia siê przeby³ strumieñ i pogratulowa³ sobie w duchu nowonabytej koordynacji ruchów.Pozostawiaj¹c za sob¹ mokre œlady pokona³ wielkimi susami pierwsze stometrów, chocia¿ od tyczki bola³y go ramiona.Po przebiegniêciu piêciuset metrów trzyma³ siê jeszczedobrze.Pod koniec pierwszego kilometra by³ ju¿ pewien, ¿e tyczka œci¹gnie go do do³u i ¿e znalaz³szy siêraz na ziemi, nieodwo³alnie umrze.Usi³owa³ sobie przypomnieæ, jak siê oddycha biegn¹c; równomiernie, tak by nie pozwoliæ nogomwybijaæ powietrza z p³uc.W ustach mia³ sucho, a p³uca piek³y, jak spryskane ¿r¹cym kwasem.Ramiona by³y par¹ stercz¹cych wgórê kolumn bólu i ugina³y siê pod nim kolana; mimo to zaciska³ zêby i bieg³ dalej.Poka¿e im, ¿e jednaksiê do czegoœ nadaje.Dosyæ mia³ tych upokorzeñ.Zaczepi³ du¿ym palcem u nogi o kamieñ i rozci¹gn¹³ siê jak d³ugi w pyle.Upuszczona tyczka odbi³a siêod ziemi jednym koñcem, potem drugim i potoczy³a po drodze.Wyd³uba³ sobie piasek spomiêdzy zêbów,pomaca³ st³uczone usta i nos, usi³uj¹c jednoczeœnie zapanowaæ nad rozpaczliwym ³ykaniem powietrzJPó³ godziny póŸniej, czerwony na twarzy, opieraj¹c d³onie na kolanach, sta³ na uginaj¹cych siê nogachprzed peryferiami Euterpe.Tyczkê cisn¹³ obok siebie na ziemiê.Nie mia³ wcale pewnoœci, czy bêdzie wstanie podnieœæ j¹ jeszcze.- Chryste - wysapa³.- Jestem zwyczajnym miêczakiem.Równie dobrze móg³bymnie wtedy zabiæ.Dopiero po kilku minutach uœwiadomi³ sobie, ¿e niedaleko, tu¿ przy jednej z ma³ych furtek dla pieszychw murze otaczaj¹cym Euterpe, zebra³ siê ma³y t³umek gapiów.Przygl¹dali mu siê ciekawie nic na razienie mówi¹c.Chcia³ siê wyprostowaæ i skrzywi³ siê.Z grupki wyst¹pi³a kobieta o kasztanowych w³osach,któr¹ widzia³ ostatnio na obiedzie w hotelu.- Co ty tu znowu robisz? - spyta³a g³osem kipi¹cym z³oœci¹.-Nie odpowiadaj¹ ci Mieszañcy?Popatrzy³ na ni¹ spode ³ba, dysz¹c ciê¿ko.- Oni pracuj¹ nad moj¹ sprawnoœci¹ - wydusi³ z siebie.Nie chcia³ ¿adnych zatargów - dlaczego ludziemieliby siê na niego wœciekaæ?- A po co ci ta sprawnoœæ? - spyta³ jakiœ mê¿czyzna zza pleców innych.- Nie wiem - odpar³ Michael.Podniós³ tyczkê, z trudem zmuszaj¹c palce, aby siê na niej zamknê³y, iodwróci³ siê, ¿eby ruszyæ w drogê powrotn¹.- Michael!Przez furtkê wybieg³ Savarin.Michael wspar³ siê na swojej tyczce wdziêczny mu za przyjazny ton ipretekst do nieco d³u¿szego odpoczynku.Mia³ teraz wra¿enie, ¿e jego piersi wype³nione s¹ wod¹.Zakaszla³ i otar³ pot z czo³a.- Trenujesz? - spyta³ Savarin.Michael skin¹³ g³ow¹ i z trudem prze³kn¹³ œlinê.- No có¿, to ci niezaszkodzi.- O, naprawdê?- Ucz¹ ciê.jak walczyæ, mo¿e jak walczyæ z Sidhami? Pokrêci³ g³ow¹.- Ucz¹ mnie, jak uciekaæ przedSidhami.Savarin zachmurzy³ siê.- Kiedy bêdziesz móg³ tu wróciæ? Chcia³bym ciê poznaæ z pewnymiludŸmi.- Nie wiem.Zamierzaj¹ teraz czêœciej wykorzystywaæ mnie na posy³ki.Mo¿e póŸniej.84- Jeœli bêdziesz móg³, przyjdŸ do budynku szko³y - stoi po drugiej stronie ulicy odchodz¹cej od Kojca,w œrodku miasta.Poza nauczaniem nowo przyby³ych uczê te¿ jêzyków i ró¿nych takich rzeczy.Wpadnijdo mnie.Michael obieca³, ¿e skorzysta z zaproszenia, i wskazuj¹c tyczk¹ za siebie powiedzia³: - Muszê terazwracaæ.- Spójrzcie tylko! - wrzasn¹³ z t³umu jakiœ piskliwy, mêski g³os.- Daj¹ temu ³obuzowi fortunê wdrewnie!- Zamknij siê! - krzykn¹³ Savarin wymachuj¹c ramionami i ruszaj¹c na t³um.- Do domu, zamkn¹æ siê,cisza!Michael usi³owa³ ponownie nadaæ sobie tempo, które z pocz¹tku by³o niewielkie.Po przebyciu po³owydrogi kryzys zacz¹³ jednak ustêpowaæ i bieg³o mu siê coraz l¿ej.Z³apa³ drugi oddech, ale niedoœwiadczywszy przedtem niczego podobnego, nie zdawa³ sobie z tego sprawy.Jego cia³o zdawa³o siêprzystosowywaæ do zaistnia³ej sytuacji i dawa³o z siebie wszystko.Zbli¿a³o siê ju¿ po³udnie, kiedy dotar³ do strumienia, przedosta³ siê na drugi brzeg i zziajany dowlók³ doSpart stoj¹cej na pagórku.Spart wziê³a od niego tyczkê i ostrym gwizdem przywo³a³a pozosta³e dwie¯urawice.Z chaty wysz³a Coom, ¿eby go obejrzeæ.Obmaca³a mu nogi i ramiona, a potem potrz¹snê³a gwa³townieg³ow¹ i odrzuci³a do ty³u szare jak kurz w³osy.Usgal! Nalk - odezwa³a siê wskazuj¹c na strumieñ.-Œmierdzisz.- To nie w porz¹dku - zaprotestowa³, chmurz¹c siê ura¿ony.- Nic nie bêdzie w porz¹dku, dopóki siê nie wyk¹piesz - powiedzia³a spokojnie Spart.- PóŸniejpójdziesz z Coom i bêdziesz dalej pracowa³.- Ale ja jestem skonany.- Nie bieg³eœ bez przestanku - powiedzia³a.Nare wygl¹daj¹ca przez okno zarechota³a i schowa³a siê wchacie.Michael, pow³Ã³cz¹c nogami, dowlók³ siê do strumienia i zdj¹³ ubranie.Zawstydzenie ogarnê³o godopiero wtedy, gdy by³ ju¿ w samych majtkach.Zerkn¹³ przez ramiê na Spart, ale ta siedzia³a na ziemiplot¹c matê z sitowia.Nie zwraca³a na niego najmniejszej uwagi.Nie œci¹gn¹³ jednak majtek i trwo¿liwiezanurzy³ stopê w wodzie.85By³a oczywiœcie lodowato zimna.Zamkn¹³ oczy.Jeœli nie przestanie siê wci¹¿ wahaæ, wezm¹ go zaidiotê albo tchórza.Wzi¹³ rozbieg i wskoczy³ do wody nogami do przodu.Szok by³ niesamowity; gdywynurzy³ siê na powierzchniê, nie móg³ z³apaæ tchu, a zêby szczêka³y mu niczym profesjonalny telegraf.Lepiej jednak by³o przejœæ przez t¹ próbê, ni¿ znów naraziæ siê na œmiesznoœæ.Nacieraj¹c skórê zamulon¹, pe³n¹ p³atków miki wod¹, poczu³ znowu cierpki zapach zió³.Taka by³anajwyraŸniej natura wody w Królestwie.Wype³z³ ze strumienia - którego g³êbokoœæ na samym œrodkuledwie przekracza³a metr - i potrz¹saj¹c rêkami i nogami rozsiewa³ wstêgi wody po brzegu.W³o¿y³ubranie na mokre jeszcze cia³o, ale kurtkê wzi¹³ za wieszak i podszed³ do Spart plot¹cej sitowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]