[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci Rosjanie, Arabowie, Grecy,Chińczycy.Te rakiety międzykontynentalne, bomby atomowe, sputniki.Pan Waynespędzał w biurze całe dni, a czasami nawet i wieczory.Tommy zachorował naświnkę.Część dachu należało pokryć nowym gontem.A zaraz potem okazało się, żenadeszła wiosna i czas spuścić jacht na wodę. Minął rok, a pan Wayne nie bardzo miał kiedy pomyśleć oukrytych pragnieniach.Może w przyszłym roku.Tymczasem. - No i jak? - spylał Tompkins.-Dobrze się pan czuje? - Tak, zupełnie dobrze - odparł pan Wayne.Wstał z krzesłai potarł dłonią czoło. - Czy chce pan, abym zwrócił zapłatę? - Nie.Było to całkiem zadowalające. - Zawsze jest takie - stwierdził Tompkins, mrugającznacząco do papugi.- A co pan przeżywał? - Niedawną przeszłość. - Jest ich całe mnóstwo.Poznał pan swoje ukrytepragnienia? Czy to było morderstwo? A może wyspy na morzach południowych? - Wolałbym o tym nie dyskutować - powiedział pan Wayneuprzejmie, ale stanowczo. - Wielu ludzi nie chce ze mną o tym rozmawiać -ponurostwierdził Tompkins.- I niech mnie piekło pochłonie, jeśli rozumiem dlaczego. - Ponieważ.cóż, wydaje mi się, że świat ukrytychpragnień jest dla każdego na swój sposób święty.Proszę się nie obrażać.Jakpan sądzi, uda się kiedyś zrobić tak, żeby to było na stałe? Chodzi mi o wybórświata. Starzec wzrusrył ramionami. - Staram się.Jeśli mi się powiedzie, usłyszy pan o tym.Wszyscy usłyszą. - Tak.Myślę, że tak. Pan Wayne rozpakował paczkę, którą trzymał i wyłożył nastół jej zawartość: parę butów wojskowych, nóż, dwa zwoje miedzianego drutu itrzy małe puszki solonej wołowiny. Tompkinsowi na moment zabłysły oczy. - Całkiem zadowalające - powiedział.Dziękuję. - Do widzenia - pożegnał się pan Wayne.- To ja dziękuję. Opuścił statek i pośpiesznie szedłdróżką wśród gruzów.Wszędzie wokół, jak daleko sięgał wzrokiem, leżały polabrązowych, szarych i czarnych gruzów.Te pola, rozciagające się po horyzont wkażdym miejscu na Ziemi, powstały z powykręcanych trupów miast, roztrzaskanychna kawałki drzew i doskonale białego prochu, który niegdyś był ludzkimi ciałamii kośćmi. - No cóż - powiedział do siebie-przynajmniej odpłaciliśmypięknym za nadobne. To cofnięcie się o rok kosztowało go wszystko, co posiadał,a na dodatek dobre dziesięć lat życia.Czy to był sen? Nawet jeśli, i tak wartobyło.Ale teraz musi już przestać myśleć o Janet i dzieciach.Minęło, chyba żeTompkins ulepszy swój proces.Teraz musi pomyśleć o sobie. Za pomocą umocowanego na nadgarstku licznika Geigeraodnalazł w gruzach zdeaktywowaną ścieżkę.Powinien dotrzeć do baraku przedzmierzchem, zanim wychyną szczury.A jeśli się nie pośpieszy, może nie zdążyć nawieczorną porcję ziemniaków.przekład : Anna Minczewska - Przeczek powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]