[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przebrzydła kaleka!Jak mogłaś dać się zwieść zwykłej farsie?Sielanka z Olgą? Takie jak ona należałobyzamykać, żeby swoim widokiem nie obrażałynormalnych ludzi! Moja nieszczęsna Suzanne,zmuszana do obcowania z brzydotą takich Olg!Cóż, rozumiem twoje obrzydzenie.Nie przedłużajmytych katuszy, zmykajmy jak najdalej odtych pospolitych stworzeń.One ci do pięt nie dorastają. No, zgódź się, Suzanne, zacznijmy znów siękochać.Nieraz mnie zdradzałaś, ale i ja niebyłem lepszy, wciąż sprawiałem ci zawód.Zacznijmy wszystko od nowa.Przestańmynurzać się w błocie codzienności.Jesteś moja,Suzanne.Spójrz, ciągle noszę twój portret nasercu.Podnoszę go do ust i całuję z niezmiennążarliwością. Przejdźmy się znowu po tych krętych ulicach,powałęsajmy pod arkadami z pokrytego pleśniąkamienia.Jest ciepło.Nic nie może zakłócićharmonii między nami.Jestem twoim dobrowolnymniewolnikiem.Uważasz, że zasłużyłemna karę? Z góry zgadzam się, na co tylko chcesz.Życzysz sobie, żebym przebił głową mur? Zważna szczerość moich dobrych chęci.Zdzieramsobie skórę na skroni o cegły, potylicą walęw żelazną kratę.Suzanne, ty się uśmiechasz? Nareszcie. Suzanne, rozpoznajesz miejsce, w którymjesteśmy? Słusznie, to zajezdnia tramwajowa.Spójrz, po przeciwnej stronie stoi nasz hotel.Pokój, w którym spędziliśmy szczęśliwe dni,znajduje się na siódmym piętrze.Kto zajmuje godzisiaj? Może twój kochanek? Nie obawiaj się,nie mam do niego żalu.Gdybym dzisiaj zobaczył,że pośliznął się na torach, jak tamtegodeszczowego dnia, gdybym ujrzał go leżącego,z twarzą wykrzywioną z bólu, nie dałbym się jużprosić tak jak wtedy.Natychmiast ruszyłbymz pomocą.Delikatnie wymasowałbym mu kostkę,a potem, mocno opasując ramieniem, podniósłbymgo, oferując wsparcie współczującej piersi. Słyszysz ten łoskot? To tramwaj, zbliża siędo zajezdni.Ilu pasażerów zostało na pomoście?Dwóch? Pięciu? Zejdźmy z chodnika, będzielepiej widać.Stukot kół narasta.Ziemia drży.Żegnaj, Suzanne! Zanim wepchnąłem Suzanne pod tramwaj,zdążyłem jeszcze pomyśleć: "Ktoś umarł w Paryżu".21.02.2002 | Nr 7
[ Pobierz całość w formacie PDF ]