[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.KAZNODZIEJABracia, orze³ zakry³ moje oczy,skrzyd³ami miê po oczach uderzy³.Mrok przed moimi oczamii strach we mnie,jakobym ju¿ nie wierzy³ - ?Ktoœ przede mn¹, olbrzymi, stan¹³i przes³oni³ jasnoœæ mych dróg,i nie wiem -li to Szatan czy Bóg - ?Czy chcecie, bym siê z nim zmierzy³ - ?Czy bêdziecie mnie wierni,gdy ja zachwiejê siê i padnê u jego nóg,niewiedz¹cy - ?Czyli chcecie byæ z panów myœli, czyli s³ug !?Czyli wielcy - czy mierni - ?Czy wierzycie w to, ¿e S³owo mojep³on¹cym by³o zarzewiem,ja wiêc ogniem szczerym p³on¹cy,noszê œwiêtych znamiê - ?Czyli ¿e k³amiê - ?- - - - - - - - - - - - - - - - - - -I Geniusz od nich siê oddala,zostawuj¹c ich myœl zawieszon¹,ku innym id¹c, których skalamyœli byæ ma znów podniesion¹o ton, wiêc rêkê w³adnym ruchemwzniós³ i ju¿ w³ada nimi: duchem.MÓWCAO bracia, serce mnie boli.Niechaj mnie chór wasz okoli.Podajcie rêce - zimne wasze d³onie.Myœl, jaka by³a w nasi w naszej wspólnoœci.tonie.Czy wy czujecietê dal nieskoñczonoœci,która przed moim wzrokiem - ?Podzielê siê z wami S³owem:Oto przeznaczeñ wyrokiem,jak s¹dzê, widzieæ mi dano:zginiecie.Radujcie siê - widzieæ mi dano.D³oñ siê czyjaœ nad moje czo³opochyla.Czy wst¹pi³ kto w nasze ko³o.?I mówiê wam, ¿e zaprawdê to chwilawielka, gdy do was mówiê.Radujcie siê, przed moim okiemdal widzê nieskoñczonoœci.Dusza siê moja rozszerzai p³ynie, jako cieñ, we wszechœwiecie.Czy wy za ni¹ pójdziecie - ?- - - - - - - - - - - - - - - - - -Lecz Geniusz od nich ju¿ daleko,ju¿ ku innym siê ludziom zbli¿a,ju¿ swoj¹ je otoczy³ opiek¹i d³oñ ku czo³u ich poni¿a;to znów ni¹ nad nimi zatoczyszeroki, wielki, pe³ny ruchi znów jest w³adc¹ wielki Duch.PRYMASKlêczycie u moich stóp, a oto duch mój w mêce.Klêczycie u moich stóp, o bracia moi.Czo³o moje pokry³a chmura i oto rêka czyjaœ przes³ania mi oczy.O bracia moi, otoœcie ze mn¹ w œwi¹tyni - a mod³y nasze mr¹ na ustach moich i s³yszê inn¹ mowê duszy mojej: mowê serca.Proch jestem i nêdzarz jestem w purpurach - a najboleœniejsz¹ dla mnie: purpura wstydu, bij¹ca ogniem na twarz moj¹.Polskê mia³em wam daæ! - Czym¿e s¹ te sztandary, które chylicie nad moj¹ g³ow¹? Oto ³achmany, nad którymi Bóg nakreœli³ krzy¿.O bracia! Jak uratujê serca wasze? dusze wasze?O bracia! bracia, grób widzê wielki przed wami i przede mn¹.D³oñ jakowaœ przes³oni³a mi oczy.O Panie! O Chrystusie! - Nad narodem moim noc i mrok zapada - nad narodem moim, klêcz¹cym u grobu.O Chrystusie! Czyja¿ to rêka? Chrystusie! Wielkoœæ to i Œwiêtoœæ twoja w mêczeñstwie naszym ¿yj¹ca.Z kielicha daj nam piæ - Œmieræ nasz¹ w twoim domu.Klêczycie u moich stóp - a duch mój w mêce.O bracia, podajcie mi d³onie wasze.Oto rêce moje, d³onie moje na b³ogos³awieñstwo nad g³owy wasze: - wielcy w Chrystusie!CHÓRAmen.- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -Ju¿ Geniusz odszed³ od nich z dalai inne duchy ju¿ zapala,i nad innymi wznosi rêce,duchowej je podaj¹c mêce:STARZECCzy uwa¿a³yœcie, ¿e od chwili mrok jakoby coraz gêstszy pada w za³omy sklepieñ i po olbrzymach tych ciosanych ku nam siê osuwa, nas w cienie i mroki gr¹¿¹c.CÓRKIG³osu twego chcemy s³uchaæ, ojcze, ale g³os twój, to jakby ju¿ G£OS cudzy.Dr¿ysz i niepokój snadŸ wst¹pi³ w ciebie.OJCIECWidzicie¿ wy go? Przed nami stoi, a d³onie obiedwie nad g³owy nasze kieruje.On to nad myœl¹ nasz¹ zaci¹¿y.Bêdziemy wszystko-rozumiej¹cy, jak ci, ku którym idzie Œmieræ.CÓRKIŒlubujemy siê Œmierci.GENIUSZJest mowa jego cicha przy stów wadze,s³uchana; zmilkli, czuj¹ w³adzêg³osu i w³adzê s³Ã³w tajemn¹.Scena siê zwolna staje ciemn¹:mrok pad³ na ludzi i na œciany,a naród w niego zas³uchany.I nie wszystko zawdy powiem wam.- W waszych rozmowach, myœlach i czynach jest wiele z tego, czym jestem ja i co ja czujê.Ja waszych tych serc mówi¹cych s³ucham i œwiadkiem jestem jêzyków waszych obrotu wprawnego, a obecnoœci¹ moj¹ podnoszê was i myœl wasz¹ uœwiêcam.A gdy myœl siê zatraca, gubi, marnieje, na codzienn¹ zamieszana strawê, zaœ duchowa dañ jej tylko rozczynem bêd¹ca - mnie póŸniej rani i koœció³ mój burzy.w koœcio³a mego œciany bije taranem powszednioœci pospolitej - odwrócê siê odeñ zraniony i to jest ten grot, który mi ranê zadaje œmierteln¹.- ¯yjcie wy, na œmieræ moj¹ patrz¹c.- Odejdê precz - precz ku mej krynicy wieczystej.- Odrodzi ona mnie ku wierze nieœmiertelnej.Uderzcie!!Nieœmiertelnoœæ zyszczê przez œmieræ, któr¹ mnie zadajecie.(Post¹pi³ kilka kroków i poœrodku nich stan¹³).Jest mowa jego cicha przy stów wadze,s³uchana; zmilkli, czuj¹ w³adzêg³osu i w³adzê s³Ã³w tajemn¹.Scena siê zwolna staje ciemn¹:mrok pad³ na ludzi i na œciany,a naród w niego zas³uchany.Podnieœcie siê duchem ze mn¹,wzleæcie duchem za mn¹,ponad noc duszn¹ i ciemn¹,rzucajcie ziemiê k³amn¹.Powiodê was do górnych sfer,do szczytów, szczytów ducha;gdzie Wielkoœæ nawy dzier¿y steri kêdy Wiecznoœæ s³ucha.Wprowadzê was w œwi¹tyniê, tumpotêgi waszej, waszych dum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]