[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„NiechciaÅ‚bym ciÄ™ zawieść - pomyÅ›laÅ‚ Cliff - ale nie bÄ™dÄ™ mógÅ‚ siÄ™ stawić na tospotkanie". SpiÄ™trzona Å›ciana skaÅ‚ byÅ‚a już tylkoo 50 mil przed nim.Za każdym razem, gdy obracaÅ‚ siÄ™ bezwÅ‚adnie w przestrzeni,zbliżaÅ‚ siÄ™ do niej o dziesięć mil.Nie byÅ‚o już czasu na optymizm; podążaÅ‚w kierunku skalnej bariery szybciej niż kula karabinowa.To byÅ‚ już koniec.Nagle najważniejszÄ… sprawÄ… staÅ‚o siÄ™ dla niego pytanie, czy wpadnie na Å›cianÄ™twarzÄ…, czy też roztrzaska siÄ™ odwrócony do niej plecami, jak tchórz. Teraz już liczyÅ‚ tylko sekundy, które mu pozostaÅ‚y dokoÅ„ca.Pejzaż księżycowy rozwijaÅ‚ siÄ™ pod nim szybko, każdy szczegółwidziaÅ‚ ostro i wyraźnie w jaskrawym Å›wietle zachodu.ByÅ‚ odwrócony donacierajÄ…cych na niego gór tyÅ‚em i mógÅ‚ widzieć szlak, który przebyÅ‚, którypowinien doprowadzić go do Ziemi.Każdy dziesiÄ™ciosekundowy obrót byÅ‚ dla niegodniem.PozostaÅ‚o mu ich już nie wiÄ™cej niż trzy. Naglekrajobraz eksplodowaÅ‚ w bezgÅ‚oÅ›nym pÅ‚omieniu.Blask eksplozji zmiótÅ‚ dÅ‚ugiecienie spod stóp gór i kraterów, skrzesaÅ‚ ogieÅ„ na szczytach.TrwaÅ‚o to tylkouÅ‚amek sekundy. DokÅ‚adnie przed sobÄ… w odlegÅ‚oÅ›cidwudziestu mil ujrzaÅ‚ rozlegÅ‚Ä… chmurÄ™ pyÅ‚u, która wznosiÅ‚a siÄ™ ku gwiazdom.WyglÄ…daÅ‚o to tak, jak gdyby nastÄ…piÅ‚ nagÅ‚y wybuch wulkanu.ByÅ‚o tooczywiÅ›cie niemożliwe.Niezbyt prawdopodobna byÅ‚a nastÄ™pna jego myÅ›l,że na skutek jakiejÅ› akcji, zorganizowanej z fantastyczna prÄ™dkoÅ›ciÄ… iprecyzjÄ… przez WydziaÅ‚ Inżynieryjny Drugiej Półkuli Księżyca, zdoÅ‚anousunąć przeszkodÄ™ na jego drodze. Bo przeszkodazostaÅ‚a jednak usuniÄ™ta ! Olbrzymi, półokrÄ…gÅ‚y kÄ™s skaÅ‚y zostaÅ‚ wyrwany zlinii oddzielajÄ…cej niebo od gór.Fragmenty skat i odÅ‚amki unosiÅ‚y siÄ™jeszcze nad kraterem, który pięć sekund wczeÅ›niej jeszcze nie istniaÅ‚.Taki cudmogÅ‚aby zdziaÅ‚ać tylko eksplozja jÄ…drowa, wywoÅ‚ana na trasie jego lotu wsuperdokÅ‚adnie wyliczonym miejscu i momencie.Cliff nie wierzyÅ‚ jednak wcuda. ZrobiÅ‚ jeszcze jeden kompletny obrót i znalazÅ‚siÄ™ nieomal nad górami.Wtedy uÅ›wiadomiÅ‚ sobie nagle, że przez taty ten czasleciaÅ‚ przed nim niewidzialny kosmiczny buldożer.Energia kinetyczna,zawarta w porzuconym przez niego pojeździe (tysiÄ…c ton, poruszajÄ…ce siÄ™ zszybkoÅ›ciÄ… wiÄ™ksza niż mila na sekundÄ™), wystarczyÅ‚a aż nadto do wybiciaszczelny, przez którÄ… teraz przelatywaÅ‚.Uderzenie stworzonego przezczÅ‚owieka meteoru musiaÅ‚o wstrzÄ…snąć caÅ‚a półkulÄ… Księżyca. Szczęście dopisywaÅ‚o mu do samego koÅ„caprzestrzennej podróży.ByÅ‚ jeszcze krótki stukot czÄ…stek pyÅ‚u o kombinezon,potem zdoÅ‚aÅ‚ uchwycić spojrzeniem zamglony bÅ‚ysk rozżarzonych skaÅ‚ i szybkorozprzestrzeniajÄ…cych siÄ™ obÅ‚oków dymu (chmury na Księżycu?) Wreszcie znalazÅ‚siÄ™ poza Å‚aÅ„cuchem górskim, nic już nie majÄ…c przed sobÄ… poza pustkÄ… nieba. GdzieÅ› tam w górze spotka na szlaku swojejdrugiej orbity „Callisto", który za godzinÄ™ wyruszy mu na spotkanie.Alejuż teraz nie byÅ‚o powodów do poÅ›piechu.NiewÄ…tpliwie udaÅ‚o mu siÄ™ wydostać zWielkiego Wiru.Å»yÅ‚. Tam, o kilka mil na prawo od jegoszlaku, widać byÅ‚o pas startowy, który wyglÄ…daÅ‚ jak wÅ‚os rozciÄ…gniÄ™ty wpoprzek tarczy Księżyca.Za kilka chwil znajdzie siÄ™ w strefie zasiÄ™gu falradiowych i bÄ™dzie mógÅ‚ wreszcie - już z radoÅ›ciÄ… - po raz drugi wywoÅ‚aćZiemiÄ™, by odbyć obiecanÄ… rozmowÄ™ z żonÄ…, nadal wyczekujÄ…cÄ… poÅ›ród afrykaÅ„skiejnocy.przekÅ‚ad : Leontyna Frankowska powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]