[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.aclena rozeœmia³a siê zachwycona, gdy Robert wychyli³ siê w lew¹ stronê, zakrêcaj¹c szaleñczo ich prymitywn¹ ³o-91dzi¹.W chwili gdy wyczu³a nag³¹ zmianê jego nastroju, ruch wirowy talerza wymkn¹³ siê ju¿ spod kontroli, zamieniaj¹c siê w upadek.Czasza wpad³a na coœ niewidocznego i skrêci³a gwa³townie pod wp³ywem uderzenia.Zawartoœæ sañ wylecia³a w powietrze.Szczêœcie i tymbrimskie instynkty nie opuœci³y w tej chwili Atha-cleny.Nast¹pi³ gwa³towny wyp³yw stresowych hormonów.Odruchowo schowa³a g³owê i zwinê³a siê w kulê.Gdy jej cia³o spad³o na ziemiê, samo sta³o siê saniami.Podskakiwa³o i œlizga³o siê po powierzchni talerzy niczym gumowa pi³ka.Wszystko to wydarzy³o siê w mgnieniu oka.Olbrzymie piêœci bi³y w ni¹, podrzucaj¹c w powietrze.G³oœny ryk wype³ni³ jej uszy.Jej korona p³onê³a, gdy dziewczyna obraca³a siê wokó³ osi i pada³a raz za razem.Wreszcie runê³a na ziemiê i znieruchomia³a, wci¹¿ zwiniêta w ciasny k³êbek, tu¿ przed miejscem, gdzie zaczyna³ siê porastaj¹cy dno doliny las.Z pocz¹tku mog³a tylko le¿eæ bez ruchu, gdy enzymy gheer kaza³y jej p³aciæ za szybkoœæ odruchów.Dr¿¹c, g³êboko oddycha³a.Czu³a pulsowanie w górnych i dolnych nerkach walcz¹cych z nag³ym przeci¹¿eniem.Odczuwa³a te¿ ból.Trudno jej by³o go zlokalizowaæ.Wydawa³o siê, ¿e mia³a tylko kilka siniaków i zadraœniêæ.Sk¹d wiêc.?Gdy rozprostowa³a siê i otworzy³a oczy, zrozumia³a raptownie prawdê.Ból pochodzi³ od Roberta! Jej ziemski przewodnik emitowa³ oœlepiaj¹ce fale cierpienia!Podnios³a siê ostro¿nie na nogi, wci¹¿ oszo³omiona pod wp³ywem reakcji gheer i os³oni³a d³oni¹ oczy, by rozejrzeæ siê po jasnym stoku.Cz³owieka nie by³o nigdzie widaæ, poszuka³a wiêc go za pomoc¹ korony.Wspina³a siê z trudem, potykaj¹c siê, po lœni¹cych talerzach, prowadzona falami pal¹cego bólu, do miejsca le¿¹cego w pobli¿u przewróconych do góry dnem sañ.Spod warstwy szerokich kapeluszy bluszczu talerzowego wysunê³y siê poruszaj¹ce siê s³abo nogi Roberta.Jego próba wydostania siê zakoñczy³a siê cichym, st³umionym jêkiem.Iskrz¹cy siê deszcz gor¹cych agonów - kwantów bólu - wydawa³ siê padaæ prosto na koronê Athacieny.Uklêk³a przy nim.- Robercie! Czy zaczepi³eœ siê o coœ? Mo¿esz oddychaæ?Co za g³upota - pomyœla³a.- Zadajê z³o¿one pytania, podczas gdy wiem, ¿e Robert jest bliski utraty przytomnoœci! Muszê coœ zrobiæ.Athaciena wyci¹gnê³a z cholewy buta sk³adany laser i zaatakowa³a nim bluszcz talerzowy.Zaczê³a w sporej odleg³oœci od Roberta.Prze-92a ³odygi i odsunê³a z jêkiem wysi³ku na bok kapelusze, jeden po im.il¹tane pn¹cza o pi¿mowej woni wci¹¿ otula³y ciasno g³owê liona m³odzieñca, przytwierdzaj¹c go do zaroœli.Robercie, bêdê teraz ciê³a tu¿ przy twojej g³owie.Nie ruszaj siê! s³owiek wyjêcza³ coœ niemo¿liwego do odszyfrowania.Jego pra-amiê by³o paskudnie wygiête.Musowa³o wokó³ niego tyle wylewanego bólu, ¿e musia³a wycofaæ koronê, by nie zemdleæ z ci¹¿enia.Obcy nie powinni byæ zdolni do tak intensywnego kon-i z Tymbrimczykami! Ahtaciena przynajmniej nigdy dot¹d nie ¿y³a, ¿e jest to mo¿liwe.abert wci¹gn¹³ powietrze, gdy podnios³a z jego twarzy ostatni, miêty kapelusz.Oczy mia³ zamkniête, a jego usta porusza³y siê, ;dyby mówi³ po cichu do siebie.D on teraz robi?Wyczuwa³a alikwoty czegoœ, co z pewnoœci¹ by³o ludzkim rytua-dyscypliny.Mia³o to coœ wspólnego z liczbami i liczeniem.Byæ ie by³a to owa "autohipnoza", której wszystkich ludzi uczono w fte.Choæ by³a to prymitywna metoda, wydawa³o siê, ¿e w pew-| stopniu pomaga ona Robertowi.rzetnê teraz korzenie krêpuj¹ce twoje ramiê - powiedzia³a dola³ konwulsyjnie g³ow¹.toœpiesz siê, Clennie.Nigdy.nigdy jeszcze nie musia³em blo-; tak wiele bólu.puœci³ ostatni korzonek, Robert wyda³ z siebie dr¿¹ce wes-lie.Jego rêka zwis³a swobodnie, bezw³adna i z³amana.'raz? - martwi³a siê Athaciena.Manipulacje przy rannym awicielu obcego gatunku zawsze by³y niebezpieczne.Brak idniego wyszkolenia stanowi³ jedynie czêœæ problemu.'owe opiekuñcze instynkty mog³y okazaæ siê ca³kowicie :iwe, gdy sz³o o pomoc przedstawicielowi innej rasy.³a w garœæ witki swej korony i zaczê³a wykrêcaæ je w geœ-decydowania.Sre rzeczy musia³y mieæ charakter uniwersalny! mij poszkodowanemu mo¿liwoœæ oddychania.To zrobi³auj powstrzymaæ wyciek p³ynów ustrojowych.Jedyn¹ ³ka, jak¹ dysponowa³a, by³o kilka starych, przedkontakto-£mów", które ogl¹da³a z ojcem podczas podró¿y na Garth.p³y one o staro¿ytnych ziemskich istotach zwanych poli-|i z³odziejami.Wed³ug tych filmów rany Roberta mo¿na œliæ jako "zwyk³e draœniêcia".Athaciena podejrzewa³a93jednak, ¿e te staro¿ytne zarejestrowane opowieœci nie cechowa³ siê szczególnie wielkim realizmem.Gdyby tylko ludzie nie byli tak delikatni!Podbieg³a do plecaka Roberta.Odszuka³a ukryte w dolnej bocz nej kieszeni radio.Pomoc z Port Helenia mog³a przybyæ w ci¹gi nieca³ej godziny, a tymczasem pracownicy stacji ratowniczej po wiedz¹ jej, co ma robiæ.Radio by³o prostej, tymbrimskiej konstrukcji, gdy jednak do tknê³a wy³¹cznika, nic siê nie wydarzy³o.|Nie.Ono musi dzia³aæ!Ponownie nacisnê³a wy³¹cznik, lecz wskaŸnik siê nie o¿ywi³.Athadena otworzy³a z trzaskiem tyln¹ pokrywkê.Kryszta³ nadawczy usuniêto.Mrugnê³a skonsternowana.Jak to mog³o siê staæ?Odciêto im mo¿liwoœæ sprowadzenia pomocy.By³a ca³kowicie zdana na w³asne si³y.- Robercie - powiedzia³a, gdy ponownie uklêk³a przy nim.-Musisz udzieliæ mi wskazówek.Nie zdo³am ci pomóc, jeœli mi nit powiesz, co mam robiæ!Cz³owiek wci¹¿ liczy³ od jednego do dziesiêciu, raz za razem Musia³a powtarzaæ swe s³owa wielokrotnie, zanim wreszcie skiero wa³ na ni¹ wzrok.- Chy.chyba zz³ama³em rêkê, Clennie.- wci¹gn¹³ powie trze.- Pomó¿ mi zejœæ ze s³oñca.a potem podaj lekarstwa.Wydawa³o siê, ¿e opuœci³a go przytomnoœæ umys³u.Wywróci oczy i zapad³ w nieœwiadomoœæ.Athacienie nie podoba³ siê zbyt nio uk³ad nerwowy, który ulega przeci¹¿eniu pod wp³ywem bólu sprawiaj¹c, ¿e jego w³aœciciel nie by³ w stanie sobie pomóc.Ni( by³a to jednak wina Roberta.By³ odwa¿ny, lecz w jego mózgu na st¹pi³o krótkie spiêcie.Mia³o to, rzecz jasna, pewn¹ zaletê.Omdlenie st³umi³o emito wane przez niego fale bólu.To u³atwi³o jej przeci¹gniêcie go p( g¹bczastym, nierównym polu bluszczu talerzowego.Jednoczeœnif stara³a siê nie wstrz¹saæ zbytnio jego z³aman¹ praw¹ rêk¹.Cz³owiek: wielkie koœci i potê¿ne, nadmiernie rozwiniête mieœ nie!Ci¹gn¹c jego ciê¿kie cia³o a¿ do cienistej krawêdzi lasu wyrzu ci³a z siebie glif o wielkiej zjadliwoœci.Przynios³a ich plecaki i szybko odnalaz³a podrêczn¹ apteczki Roberta.Mia³ tam nalewkê, której - jak widzia³a - u¿ywa³ dw;dni temu, gdy w palec wbi³a mu siê drzazga.Wyla³a du¿¹ jej iloœl na skaleczenia.Robert jêkn¹³ i poruszy³ siê lekko.Wyczuwa³a, jak jego umys94raiczy z bólem.Wkrótce, na wpó³ automatycznie, znów zacz¹³ lamrotaæ, powtarzaj¹c liczby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]