[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie by³o w¹t-228pliwoœci, ¿e ubra³ siê ca³kowicie na 5 Alei.Mia³ lekk¹ marynarkê z we³ny kolorukremowego i kapelusz o szerokim rondzie.Œci¹gn¹³ okulary przeciws³oneczne izatrzyma³ siê przed jedn¹ ze œcian, ostentacyjnie podziwiaj¹c p³Ã³tna.— Proszê, proszê — rzuci³a Esmeralda.— Czy¿bymmia³a przyjemnoœæ z samym Charlesem Thirstym Trzecim?Charles uœmiechn¹³ siê s³abym, wystudiowanym uœmiechem.— Thurstonem, jeœli chodzi o œcis³oœæ.Jeœli mamy zostaæ przyjació³mi, niepowinnaœ myliæ mojego nazwiska.Esmeralda, w ciemnoczerwonym kostiumie, umieszcza³a ostami hak w zielonejœcianie galerii.— Kto powiedzia³, ¿e mamy byæ przyjació³mi? — zapyta³a.W ustach zaciska³ajeszcze kilka ma³ych, stalowych haków.— Mam nadziejê, ¿e jednak siê zaprzyjaŸnimy.Esmeralda zawiesi³a obraz i wyprostowa³a go.Stanowi³ gmatwaninê kolorów:czerwonego i ¿Ã³³tego, w ró¿nych odcieniach.Charles Thurston post¹pi³ krok doprzodu i uwa¿nie odczyta³ tytu³ obrazu na metalowej tabliczce.— To ma byæ Coney Island? — zdziwi³ siê.— Przypomina raczej piek³o w upalnydzieñ.— Nie widzê ró¿nicy — stwierdzi³a Esmeralda.Zabra³a m³otek i skrzyneczkê z narzêdziami i ruszy³a w kierunku swojegoeleganckiego gabineciku, ca³ego w bieli, znajduj¹cego siê na ty³ach galerii.Charles Thurston pod¹¿y³ za ni¹.Znalaz³szy siê w gabinecie, przysiad³ na skrajubiurka.— Jesteœ niezwykle pewny siebie — zauwa¿y³a Esmeralda.— Jasne.Oto ja, s³awny pisarz, zajmuj¹cy siê tylko sztuk¹, i ty, piêkna dama,prowadz¹ca w³asn¹ galeriê.Pasujemy do siebie jak dwie krople wody.Esmeralda rozeœmia³a siê.Stwierdzi³a, ¿e Charles Thurston jest trochêprzesadnie elegancki i nadmiernie wygadany, by³o jednak w nim coœ, co siê jejspodoba³o.W koñcu by³ przystojny i sprawia³ wra¿enie, ¿e jak ju¿ znajdzie siê zkobiet¹ w ³Ã³¿ku, nie zmarnuje czasu.Esmeralda lubi³a takich mê¿czyzn.— No i co? — zapyta³a, siêgaj¹c do ozdobnego pude³ka229z papierosami.— Czy¿byœ przyszed³ tutaj, ¿eby kupiæ jakiœ obraz? Bronowski jestm³ody, pe³en twórczej energii i, co najwa¿niejsze, wci¹¿ stosunkowo tani.— Czy to dlatego, ¿e go jeszcze nikt nie odkry³, czy raczej zosta³ zauwa¿ony,ale nikt go nie chce?— Nie b¹dŸ cynikiem.To nowa fala w gwaszu*.No, œmia³o, kup któryœ z jegoobrazów.— A je¿eli kupiê, czy zjemy razem lunch? Esmeralda prowokacyjnie spuœci³a rzêsyna oczy.— Czy to jeden z warunków kupna? — zapyta³a.Charles Thurston rozeœmia³ siê.— Ile jest wart ten twój m³ody, pe³en twórczej energii i tani artysta?— Jak dla ciebie, piêæset dolarów.Esmeralda nie podnios³a wzroku.Oto przeprowadza³a swój ulubiony test.Cena by³azaporowa i je¿eli Charles Thurston uwa¿a³, ¿e piêæset dolarów to zbyt wiele,¿eby poznaæ j¹, Esmeraldê, bli¿ej, powinna od razu zgasiæ ca³y jego entuzjazm.Nic takiego jednak nie nast¹pi³o.Charles Thurston bez s³owa wyci¹gn¹³ zkieszeni ksi¹¿eczkê czekow¹ i szybko, z³otym, rêcznie wykonanym piórem, wypisa³¿¹dan¹ przez ni¹ kwotê.Przez chwilê macha³ czekiem w powietrzu, ¿eby wysech³atrament, nastêpnie p³ynnym ruchem poda³ go Es-meraldzie.Zdziwi³a siê, gdyujrza³a, ¿e opiewa a¿ na tysi¹c dolarów.— To za du¿o — powiedzia³a, marszcz¹c czo³o.Charles Thurston wzruszy³ramionami.— Jaki jest sens kupowaæ tylko jeden obraz? Mam jeszcze wolne miejsce po obustronach drzwi do mojego saloniku.Myœlê, ¿e pan Bronowski bêdzie tam doskonalepasowa³.Wsta³ i schowa³ pióro do wewnêtrznej kieszeni marynarki.* Gwasz — jedna z technik malarskich (przyp.t³um.).230— Mo¿e kiedyœ kupiê jeszcze wiêcej — powiedzia³.— S¹dzê, ¿e te dzie³a o¿ywi³ybymoj¹ sypialniê.Esmeralda uœmiechnê³a siê.— Bronowski maluje raczej krajobrazy, a nie erotyki — zauwa¿y³a.— Nikt nie jest doskona³y — stwierdzi³ Charles.— No, a teraz mo¿e poszlibyœmycoœ zjeœæ?Esmeralda stanê³a przed lustrem.Poprawi³a makija¿ i fryzurê, po czym oznajmi³a,¿e jest gotowa.— Czy s³ysza³aœ jakieœ nowe wiadomoœci na temat epidemii d¿umy? — zapyta³Charles Thurston, kiedy taksówk¹ jechali przez miasto.— Nic konkretnego.Ojca bardzo to wszystko denerwuje.— Naprawdê?— Czy¿byœ nie s³ysza³ o rozprawie w sprawie kradzie¿y patentu z bakteriologii?Ojciec postawi³ przed s¹dem pewnego perfidnego Fina, jednak ten doprowadzi³ doprzerwania procesu w³aœnie ze wzglêdu na tê epidemiê na po³udniu, twierdz¹c, ¿ew tej chwili wszyscy bakteriolodzy powinni walczyæ z zaraz¹, a nie procesowaæsiê.Charles Thurston pokiwa³ g³ow¹.— Rozumiem — powiedzia³.— Zdaje siê, ¿e ta zaraza to bardzo powa¿na sprawa,prawda? W³adze ustawi³y gliniarzy przy Tunelu Lincolna i na moœcie na 59 Ulicy.Zawracaj¹ wszystkich, którzy na samochodach maj¹ tablice rejestracyjne zPo³udnia.— ¯artujesz.— Ani mi siê œni.Sam to widzia³em dzisiaj rano.Z³apali jakiegoœ faceta wfurgonetce z tablicami z Marylandu i zawrócili go z powrotem.W radiu podawali,¿e powsta³ plan ca³kowitego odizolowania Manhattanu.Esmeralda za³o¿y³a nogê na nogê.— Sama nie wiem, co o tym s¹dziæ — westchnê³a.— Odnoszê jednak wra¿enie, ¿ew³adze cokolwiek przesadzaj¹.Charles Thurston rozeœmia³ siê.231— Cieszê siê, ¿e chocia¿ ktoœ jest optymist¹.Tym bardziej, ¿e jest to córkajednego z najs³ynniejszych bakteriologów w tym kraju.— Pasierbica.— Czy to jakaœ ró¿nica?— ¯ebyœ wiedzia³.Dok¹d zabierzesz mnie na lunch?— Znam pewne wyj¹tkowo ma³e bistro.Ceny s¹ tam astronomiczne, natomiastjedzenie wprost okropne.— Jak ono siê nazywa?— „Chez-moi".— Masz na myœli to samo „chez-moi", w którym s¹ puste miejsca po obu stronachdrzwi do salonu i sypialnia, któr¹ nale¿a³oby o¿ywiæ dzie³ami sztuki?— Zgad³aœ — odpar³ Charles Thurston, z czaruj¹cym uœmiechem na ustach.Esmeralda nie wygl¹da³a na zaskoczon¹.— W takim razie — powiedzia³a — ka¿ taksówkarzowi zawróciæ i zawieŸæ mnie zpowrotem do mojej galerii.S³ysza³am coœ o uwodzicielach, którzy dzia³aj¹ zprêdkoœci¹ b³yskawicy, ty chyba jednak przesadzi³eœ.— Rozumiem, ¿e chcesz przez to powiedzieæ, i¿ nie zd¹¿y³aœ jeszcze sprawdziæ,czy mój czek ma pokrycie.— Chcê powiedzieæ, panie Thurston, ¿e ja nie jestem obrazem z galerii.Nie mo¿namnie ot tak kupiæ za tysi¹c dolarów, ¿eby wype³niæ pust¹ przestrzeñ w ³Ã³¿ku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]