[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obaj mężczyźni lubilisię i obaj ją kochali.Gordon rozmyślał o niej, o Mercerze, o tym drugim; wciążbywał na wernisażach, stał się znaną postacią w różnych pracowniach i szkołach,gdzie zbierał podpisy.Mówił sobie, że to niezdrowa obsesja, może nawet objawneurozy lub czegoś gorszego.To nie było normalne: zakochał,się w czyimśpodpisie, listach miłosnych do innego mężczyzny. Mówił też sobie, że przecież mógł się mylić.Może Roda wkońcu miał rację.Te wątpliwości nigdy jednak nie trwały długo.Nadeszły zimnepaździernikowe deszcze.Karm zaręczyła się z jakimś bogaczem. Odwiedziny dzieci stały się łatwiejsze, bo już nie próbowałzabawiać ich w każdej minucie; poddał się i kupił im gry telewizyjne.Wpadł doAkademii Sztuk Pięknych, by spotkać się z Rickiem Hendersonem, z którymzaprzyjaźnił się w ciągu ostatnich paru miesięcy.Rick uczył malowaniaakwarelami. Gordon czekał w biurze Ricka, aż ten skończy zajęciakrytyki grupowej, kiedy zobaczył to "A", duże "A" Anny. Poczuł, że jeżą mu się włoski na rękach, dłonie muwilgotnieją, a żołądek się ściska, kiedy tak patrzył na kopertę leżącą na biurkuRicka. Prawie ze strachem obrócił ją, aby przestudiować pismo."A"w słowie "Akademia" było jak wulkan bijący w stratosferę, przekreślonybeztroskim zawijasem niczym sombrero włożone na bakier."A" Anny.Nie wzbijałosię i nie tworzyło palety, ale w adresie nie mogło.To był jej osobisty znak. Zapadł się w fotel Ricka i zrobił głęboki wdech.Niedotknął już koperty.Kiedy Rick w końcu przyszedł, skinął w jej kierunku głową. - Mógłbyś mi powiedzieć, kto to napisał? Jego głos brzmiał chrapliwie, ale Rick chyba niczego niezauważył.Otworzył kopertę i przebiegł wzrokiem notatkę, po czym podał jąGordonowi.Jej pismo.Nie dokładnie takie samo, ale jej.Był tego pewien, nawetmimo zmian.Sposób, w jaki tekst był rozmieszczony na kartce, rozmach liter,płynna gracja.Ale nie było takie samo."A" w jej imieniu, Anna, wyglądałoinaczej.Czuł się oszołomiony różnicami, ale wiedział, że mimo ich było to jejpismo.W końcu przeczytał słowa.Nie będzie przychodziła na zajęcia przez kilkadni.Data była sprzed czterech dni. - Takie dziecko - powiedział Rick - świeżo z Ohio, myśli,że musi usprawiedliwiać się z nieobecności.Dziwię się, że nie podpisała tegojej matka. - Czy mogę się z nią spotkać? Teraz Rick wyglądał na zainteresowanego. - Dlaczego? - Chcę dostać jej podpis.Rick się roześmiał. - Wiesz, jesteś naprawdę stuknięty.Jasne.Jest w pracowni,nadrabia czas, kiedy jej nie było.Chodź. Zatrzymał się w wejściu i patrzył, jak młoda kobietamaluje.Nie miała więcej niż dwadzieścia lat, była prawie nieznośnie chuda,wyglądała na wygłodzoną.Miała na sobie zniszczone tenisówki, bardzo starewyblakłe dżinsy, męską koszulę w kratę.To nie była Anna z listów.Jeszcze nie. Gordon poczuł zawrót głowy i przez chwilę przytrzymał sięframugi; wiedział już, nad czym pracował Mercer, co odkrył.Czuł, jakby samwypadł z czasu, a myśli pędziły, powstawały wyjaśnienia, następne kilka latprzybrało kształt w jego umyśle.Zrozumienie przyszło tak, jak wraca pamięć,gestalt całego wydarzenia lub ciągu wydarzeń, wszystkie dostępne od razu. Notatki Mercera wykazały, że był błyskotliwy, ogarniętyobsesją, obsesją czasu, skryty.Roda przyjął, że Mercerowi się nie udało, bowysadził się w powietrze.Każdy musiał tak rozumować.Ale jemu się powiodło.Posunął się o pięć lat do przodu, najwięcej sześć lat.Wymknął się z czasu wprzyszłość.Gordon wiedział z całą pewnością, że z listów Anny wycięto jegowłasne imię.Wyrażenia z jej listów tłoczyły mu się w głowie.Wspominałajapoński most z jego obrazu, kwiaty na parapecie, nawet sposób, w jaki znikałosłońce, kiedy zachodziło za budynek po drugiej stronie ulicy. Pomyślał o Rodzie i hordach agentów szukających papierów,które miały zostać ukryte, zostały ukryte w najpewniejszym miejscu na świecie -w przyszłości.Sejf, do którego Anna włoży papiery, będzie jego, Gordona,sejfem.Mocno zamknął oczy, już czując ból, który, jak wiedział, pojawi się,kiedy Mercer zda sobie sprawę, że ma umrzeć, że umarł.Bo dla Mercera nieistniała miłość wystarczająco silna, aby porzucić dla niej pracę. Gordon wiedział, że będzie z Anną, że będzie obserwował,jak dojrzewa, staje się Anną z listów, że będzie obserwował, jak wzbija się wstratosferę; a kiedy Mercer przejdzie przez drzwi czasu, Gordon ciągle będzie jąkochać i czekać na nią, pomagać jej wrócić do zdrowia po tym wszystkim. Rick odchrząknął, a Gordon puścił framugę, postąpił krok dopracowni.Koncentracja Anny prysnęła; spojrzała w górę na niego.Oczy miałaciemnoniebieskie. "Witaj, Anno".przekład : Agnieszka Sylwanowicz powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]