[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona i drugi, wy¿szy s³uga (mia³ na imiê Drew) poprowadzili mnie miêdzy pomosty, gdzie czeka³a zacumowana smuk³a ¿aglówka.- P³ywa³eœ ju¿?- Kiedyœ tak.Ca³kiem sporo.- To dobrze.Pomo¿esz nam.Pomog³em.Niewiele rozmawialiœmy, póki nie odcumowaliœmy, nie postawiliœmy ¿agli i nie odp³ynêliœmy od pomostu.Drew sterowa³, a my pracowaliœmy przy ¿aglach.PóŸniej na zmianê pe³niliœmy wachty.Wiatr by³ spokojny.W³aœciwie niemal idealny.Wyœliznêliœmy siê z portu, okr¹¿yliœmy pas przyboju i bez ¿adnych k³opotów wyp³ynêliœmy na morze.Zrzuciliœmy p³aszcze i przekona³em siê, ¿e Vinta ma na sobie ciemne spodnie i grub¹ koszulê.Bardzo praktyczny kostium, jeœli z góry planowa³a coœ takiego.U pasa, który zdjê³a tak¿e, wisia³ prawdziwy d³ugi miecz, nie ¿aden wysadzany klejnotami sztylecik.Obserwuj¹c jej ruchy odnios³em wra¿enie, ¿e potrafi siê nim pos³ugiwaæ.W dodatku kogoœ mi przypomina³a, choæ nie mog³em sobie przypomnieæ, kto to by³.Podobieñstwo tkwi³o raczej w sposobie gestykulacji i g³osie ni¿ wygl¹dzie.Zreszt¹, nie mia³o to wiêkszego znaczenia.Gdy tylko ³Ã³dka wesz³a na kurs, a ja mog³em popatrzeæ na ciemne wody i trochê powspominaæ, odda³em siê myœlom o wa¿niejszych sprawach.Zna³em zasadnicze fakty z jej ¿ycia i spotka³em j¹ kilkakrotnie na gruncie towarzyskim.Wiedzia³a, ¿e jestem synem Corwina, urodzonym i wychowanym w Dworcach Chaosu; ¿e pochodzê z tej linii, która w staro¿ytnoœci ³¹czy³a siê z rodem Amberu.Z rozmowy podczas ostatniego spotkania wywnioskowa³em, ¿e s³ysza³a, i¿ na kilka lat wyruszy³em w Cieñ, ¿y³em jak tubylec i zdobywa³em wykszta³cenie.Wuj Caine chcia³ zapewne, by orientowa³a siê w sprawach rodzinnych.To z kolei sk³oni³o mnie do rozwa¿añ, jak powa¿ny by³ ich zwi¹zek.S³ysza³em, ¿e byli ze sob¹ przez kilka lat.Dlatego zastanawia³em siê teraz, ile w³aœciwie o mnie wiedzia³a.Czu³em siê przy niej stosunkowo bezpieczny, ale musia³em zdecydowaæ, ile powiem w zamian za informacje, które najwyraŸniej posiada³a - informacje o ludziach, którzy na mnie napadli.Mia³em przeczucie, ¿e dojdzie do takiej wymiany.Poza wyœwiadczeniem przys³ugi przedstawicielowi rodu panuj¹cego, co na ogó³ jest rozs¹dn¹ inwestycj¹, nie mia³a innych powodów, by siê mn¹ interesowaæ.Motywem musia³a wiêc byæ zemsta za œmieræ Caine’a.W tej sytuacji sk³onny by³em wejœæ do gry.Zawsze dobrze jest mieæ sprzymierzeñca.Musia³em jednak zdecydowaæ, jak du¿¹ czêœæ obrazu jej ods³oniæ.Czy wprowadzaæ w ca³y kompleks dziej¹cych siê wokó³ mnie wydarzeñ? Raczej nie, choæ nie wiedzia³em jeszcze, o co poprosi.Prawdopodobnie zechce po prostu w³¹czyæ siê do polowania, na czymkolwiek mia³oby ono polegaæ.Kiedy spojrza³em przez ramiê na podkreœlone œwiat³em ksiê¿yca ostre rysy jej twarzy, nietrudno by³o na³o¿yæ na nie maskê Nemezis.Niedaleko brzegu, gdy p³ynêliœmy z morsk¹ bryz¹ na wschód, mijaj¹c wielk¹ ska³ê Kolviru, gdy œwiat³a Amberu jak klejnoty b³yszcza³y w jej w³osach, raz jeszcze poczu³em, ¿e ogarnia mnie dziwne uczucie sympatii.Dorasta³em wœród mroku i egzotycznych rozb³ysków, wœród nieeuklidesowych paradoksów Dworców, gdzie piêkno formowa³o siê z bardziej surrealistycznych elementów.Amber poci¹ga³ mnie z ka¿d¹ wizyt¹ bardziej, a¿ w koñcu zrozumia³em, ¿e jest czêœci¹ mnie, a¿ o nim tak¿e zacz¹³em myœleæ, jak o domu.Nie chcia³em, by Luke szturmowa³ jego zbocza z ludŸmi uzbrojonymi w karabiny ani by Dalt próbowa³ partyzanckich ataków w okolicy.Wiedzia³em, ¿e stanê do walki, by broniæ Amberu.Na pla¿y, w pobli¿u miejsca, gdzie na wieczny odpoczynek z³o¿ono Caine’a, dostrzeg³em tañcz¹c¹ plamê bieli; porusza³a siê wolno, potem prêdzej, by w koñcu znikn¹æ w jakiejœ szczelinie zbocza.Powiedzia³bym, ¿e to Jednoro¿ec, ale przy tej odleg³oœci i szybkoœci, z jak¹ wszystko siê sta³o.Nie by³em pewien.Wkrótce potem chwyciliœmy idealny wiatr, co mnie bardzo ucieszy³o.Mimo ca³odniowej drzemki by³em zmêczony.Ucieczka z kryszta³owej groty, spotkanie z Mieszkañcem, poœcig powietrznego wiru i jego zamaskowanego w³adcy - wszystkie te zdarzenia razem p³ynê³y w moich myœlach jak zapis niemal ci¹g³ej akcji.A teraz, po niedawnej walce, narasta³a postadrenalinowa reakcja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]