[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reef wciąż mówiący z nilfgaardzkim akcentem.Wysoka, długonogaMistle z ostrzyżonymi, sterczącymi jak szczotka włosami koloru słomy.Wielkooka ikolorowa Iskra, wiotka i zwiewna w tańcu, szybka i mordercza w walce, o wąskichwargach i drobnych elfich ząbkach.Barczysty Asse z jasnym, kręcącym się puchem nabrodzie. Hersztem został Giselher.A przezwali się Szczurami.Ktoś ichkiedyś tak nazwał, a im się to spodobało. Rabowali i mordowali, a ich okrucieństwo stało sięprzysłowiowe. Początkowo nilfgaardzcy prefekci lekceważyli ich.Pewni byli,że wzorem innych band rychło padną ofiarą skoncentrowanego działaniarozwścieczonego chłopstwa, że wyniszczą i wyrżną się sami, gdy ilość zgromadzonegołupu zmusi chciwość do triumfu nad bandycką solidarnością.Prefekci mielisłuszność w stosunku do innych szajek, ale mylili się co do Szczurów.Bo Szczury,dzieci pogardy, gardziły łupem.Napadały, rabowały i zabijały dla rozrywki, azagrabione z wojskowych transportów konie, bydło, ziarno, paszę, sól, dziegieć isukno rozdawały po wsiach.Garściami złota i srebra płaciły krawcom irzemieślnikom za to, co kochały ponad wszystko - broń, strój i ozdoby.Obdarowywani karmili ich, poili, gościli i ukrywali, i nawet smagani do krwi przezNilfgaardczyków i Nissirów, nie zdradzali Szczurzych kryjówek i szlaków. Prefekci wyznaczyli wysoką nagrodę - i początkowo znaleźli siętacy, którzy połaszczyli się na nilfgaardzkie złoto.Ale nocami chałupydonosicieli stawały w płomieniach, a uciekający z pożaru marli od rozmigotanychkling krążących wśród dymu widmowych jeźdźców.Szczury atakowały po szczurzemu.Cicho, zdradziecko, okrutnie.Szczury uwielbiały zabijać. Prefekci sięgnęli po wypróbowane przeciw innym bandom sposoby -kilkakrotnie próbowali wkręcić między Szczury zdrajcę.Nie powiodło się.Szczurynie akceptowały nikogo.Zwarta i zbratana szóstka stworzona przez czas pogardy niechciała obcych.Pogardzała nimi. Do dnia, w którym zjawiła się zwinna jak akrobatka, Szarowłosamałomówna dziewczyna, o której Szczury nie wiedziały niczego. Oprócz tego, że była taka, jak oni niegdyś, jak każde z nich.Samotna i pełna żalu, żalu za tym, co zabrał jej czas pogardy. A w czasach pogardy ten, kto jest sam, musi zginąć. Giselher, Kayleigh, Reef, Iskra, Mistle, Asse i Falka.Prefektz Amarillo zdziwił się niepomiernie, gdy doniesiono mu, że Szczury grasują wsiódemkę.***** - Siedmioro? - zdziwił się prefekt z Amarillo, patrząc nażołnierza z niedowierzaniem.- Siedmioro ich było, nie sześcioro? Pewien jesteś? - Żebym tak zdrów był - powiedział niewyraźnie jedyny ocalały zmasakry żołnierz. Życzenie było jak najbardziej na miejscu - głowę i połowętwarzy wojaka spowijały brudne, przesiąknięte krwią bandaże.Prefekt, który był wniejednej bitwie, wiedział, że żołnierz dostał mieczem z góry - samym końcembrzeszczotu, ciosem od lewej, ciosem celnym, precyzyjnym, wymagającym wprawy iszybkości, wymierzonym w prawe ucho i policzek, w miejsca nie chronione aniszyszakiem, ani żelaznym kołnierzem. - Opowiadaj. - Szliśmy brzegiem Veldy w stronę Thurn - zaczął żołnierz.-Był rozkaz, by konwojować jeden z transportów pana Eyertsena ciągnący na południe.Napadli na nas przy zwalonym moście, gdyśmy się przez rzekę przeprawiali.Jedenwóz ugrzązł, tedy wyprzęgliśmy konie z drugiego, by go wyciągnąć.Reszta konwojupojechała, jam został z pięcioma i z komornikiem.I wtedy nas obskoczyli.Komornik, nim go ubili, zdążył krzyknąć, że to Szczury, a potem już siedli naszymna kark.I wysiekli ich do nogi.Gdym to zobaczył. - Gdyś to zobaczył - skrzywił się prefekt - dałeś koniowiostrogę.Ale za późno, by uratować skórę. - Dopadła mnie - spuścił głowę żołnierz - właśnie ta siódma,com jej z początku nie widział.Dziewuszka.Prawie dzieciak.Myślałem, zostawiliją Szczury z tyłu, bo młoda i niedoświadczona. Gość prefekta wysunął się z cienia, w którym siedział. - To była dziewczyna? - spytał.- Jak wyglądała? - Jak oni wszyscy.Wymalowana i wyszminkowana niby elfka,barwna jak papuga, wystrojona w błyskotki, w aksamit i brokaty, w czapeczce zpiórkami. - Jasnowłosa? - Chyba, panie.Gdym ją zobaczył, naleciałem koniem, myśląc,choć ją jedną usiekę za towarzyszów, krwią za krew odpłacę.Od prawej jązaszedłem, by snadniej ciąć.Jak to uczyniła, nie wiem.Alem chybił jej.Jakbymwidmo albo zjawę ciął.Nie wiem, jak ta diablica to uczyniła.Chociażem sięzastawił, dostała mnie zza zastawy.Prosto w gębę.Panie, ja pod Sodden byłem,pod Aldersbergiem byłem.A nynie od dziewki wypindrzonej pamiątka na gębie na całeżycie. - Ciesz się, że żyjesz - burknął prefekt, patrząc na swegogościa.- I ciesz się, że cię posieczonego na przeprawie znaleziono.Będzieszteraz za bohatera robił.Gdybyś bez walki zwiał, gdybyś bez pamiątki na gębiemeldował mi o stracie ładunku i koni, wnet byś na stryczku piętą o piętę stukał!No, odmaszerować.Do lazaretu. Żołnierz wyszedł.Prefekt odwrócił się w stronę gościa. - Sami widzicie, wielmożny panie koroner, że nielekka tutajsłużba, że nie ma spokoju, że pełne ręce roboty.Wy tam, w stolicy, myślicie, żew Prowincjach bąki się zbija, piwo żłopie, dziewki maca i łapówki bierze.O tym,żeby ludzi albo grosza więcej podesłać, nikt nie pomyśli, tylko rozkazy się śle:daj, zrób, znajdź, wszystkich na nogi postaw, od jutrzni do zmroku lataj.A tułeb pęka od własnych kłopotów.Takich band jak Szczury grasuje tu z pięć albosześć.Prawda, Szczury najgorsze, ale nie ma dnia. - Dosyć, dosyć - wydął wargi Stefan Skellen.- Wiem, czemu masłużyć to wasze biadolenie, panie prefekcie.Ale darmo biadolicie.Z danychrozkazów nikt was nie zwolni, nie liczcie na to.Szczury nie Szczury, bandy niebandy, macie nadal prowadzić poszukiwania.Wszystkimi dostępnymi środkami, aż doodwołania.To rozkaz cesarza. - Szukamy od trzech tygodni - skrzywił się prefekt.- Niebardzo zresztą wiedząc, kogo czy czego szukamy, zjawy, ducha czy igły w stogusiana.A skutek jaki? Tylko mi paru ludzi przepadło bez wieści, ani chybi przezbuntowników lub brygantów ubitych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]