[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieskończoności zmysłem dusza się pomnoży,Bóg aniołowi oczy na przyszłość otworzy,Aż przestanie zaglądać w ciemną wspomnień trumnę.Bóg mu pod nogi światła wywróci kolumnę,Po niej gwiazd mirijady zapali i słońca;Anioł je przejrzy wzrokiem nadziei do końcaI do gwiazdy podobny, będzie w przyszłość płynął.O! duch mój chce się wyrwać! już pióra rozwinął.Dusza z ust zapalonych leci w błękit nieba.opuszcza ręce i z rozpacząNa jednego anioła dwóch dusz ziemskich trzeba!. LAURAŹle, jeśli się pan będzie marzeniem zapalał,Prawdziwie nie pojmuję, co mu jest? KORDIANze wzgardąOszalał.Laura odchodzi ku drzwiom ogrodu, siada na koń.i odjeżdża z Grzegorzem Kordian zostaje sam w ogrodzie nieruchomy KORDIANsamŚwiatła nocy błyskają na nieba szafirze,Myśl zbłąkana w błękity niebieskie upadła,Oto ją gwiazdy w kręgi porywają chyżeI kręcą, aż zmęczona, posępna, pobladła,Powróci z tańcu niebios w nudne serce moje.Czekam - nad otchłaniami niebieskimi stoję,Zalękniony o myśli, w gwiazd tonące wirze.Gwiazdy! wy gdzieś lecicie jak żurawi stada!Gwiazdy! polecę z wami po niebios szafirze!dobywa pistoletuNabity - niechaj krzemień na żelazo pada.Ból, chwila jedna, ciemno - potem jasność błyśnie.Lecz jeśli nie zaświeci nic?.i ból przeminie?Jeśli się wszystko z chwilą boleści rozpryśnie?A potem ciemność.potem nawet ciemność ginie,Nic - nic - i sobie nawet nie powiem samemuŻe nic nie ma - i Boga nie zapytam, czemuNic nie ma?.Ha! więc będę zwyciężony niczem?.Śmierć patrzy w oczy moje dwustronnym obliczem,Jak niebo nad głowami i odbite w wodzie.Prawda lub omamienie - lecz wybierać trudnoGdzie nie można zrozumieć.przykłada broń do czoła.:Nie.nie w tym ogrodzie.Znajdę śród lasów łąkę kwietną i odludną.wychodzi z ogrodu SCENA IIINoc.LAURA sama w pokoju przy lampie LAURADotąd Kordian nie wrócił, jedynasta biła.Natrętna niespokojność w serce się zakrada,Gdybym też dziecię płochym szyderstwem zabiła?Dmucham w różę, co słońcem palona opada?A jeśli jego serce z takich kruszców lane,Że co na nim napiszę, przetrwa napisaneNa wieki wieków? Boże! jeśli jego oczyPrzywykną do ciemności i do łez? Co gorsza!Jeśli miasto łez w dzieciach zapalonych skorszaDuma gorzkie uśmiechy na twarz mu wytłoczy?:.zamyśla się, potem bierze sztambuch i przewracaNudnymi grzecznościami zapisane karty,Ten mię równa do kwiatu, ci do gwiazd - a czwartyDo Dyjanny bogini - on sam jak bóg ApisZwierzęcą nosi głowę.- Ten kwiat chce rozkwitać.Rysunek siostry mojej.- Ach! Kordiana napis;Spojrzałam mimowolnie, muszę raz odczytać.czyta wiersz KordianaO! przypłynę ja kiedyś we wspomnień łańcuchu,Zatrzymam się.wspomnienia krokiem się nie ruszą.Aż powiesz: "Natrętny duchu!Ciężysz na duszy mojej twoją cichą dusząJak księżyc, mórz oczyma podnoszący ciemnie.Jesteś wszędzie, koło mnie, nade mną i we mnie.Luba, jam koło ciebie i z tobą, i w tobie.Nie przychodzę wyrzucać ani przypominać,Ani śmiem błogosławić, ani chcę przeklinać;Przyśniło mi się tylko kilka pytań w grobie.Słuchaj, niegdyś ze szczęściem brałaś zaręczyny,Pokaż mi ów pierścień złoty;Ha! szczerniał? szczerniał pierścień? - to nie z mojej winy!Dlaczego na twarz włosów rozpuszczasz uploty?.Spostrzegłem we włosów chmurze.Bladość twarzy i coś błyska!.Może to blask w pereł sznurze?Może światło brylanta? albo kornaliny?Może rozgrzane słońcem topazu ogniska?Może to łzy? - ty płaczesz? - to nie z mojej winy!.Mój aniele! mój aniele!Kwiat ci niegdyś wieńczył głowę,A było kwiatów tak wiele,Że nim zwiędły, brałaś nowe.Dlaczegoż dzisiaj w stroju zmianę widzę jawną?Wszak kwiaty przeżyć burze musiały i spieki;Prócz jednej bladej róży, która dawno! dawno!Nie pomnę, z jakiej przyczynyZwiędła na wieki.Jeśli tak wszystkie zwiędły? - to nie z mojej winy!.przestaje czytaćSłyszę tętent.to Kordian!.więc okno otworzę-Nie, może bym za zbytnią troskliwość wydała.Co nikt drzwi nie odmyka?otwiera oknoBoże! wielki Boże!Koń przeleciał bez jezdca.Co to jest? Drżę cała!dzwoni, Panna pokojowa wchodziGdzie Grzegorz? PANNANie wiem, pani, nie siadł do wieczerzy,Widać było, bo dzbankiem z nami się nie dzieliłJak Żyd płaszczem Chrystusa. LAURASzukaj go! niech bieży!. GRZEGORZwchodzącNieszczęście! Och, nieszczęście! panicz się zastrzelił!.Koniec aktu pierwszego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]