[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Za godzinę odwiedzimy Niebian - zwróciła się do mnieWiera.- Przygotuj deszyfrator. Podszedłem do Andre. - Nawet z daleka widać, że znów wymyśliłeś cośoszałamiającego - powiedziałem.- No, nie krępuj się, mów! - Pewnie, że oszałamiające! - wykrzyknął Andrezapalczywie.- Twój uśmieszek mnie nie speszy Pamiętaj, że tylko głupcywyśmiewają się z tego, o czym nie mają najmniejszego pojęcia! Postarałem się przybrać poważny wyraz twarzy. - Cały zamieniam się w słuch, może mi się uda cośzrozumieć. Andre złagodniał i z zapałem wyłożył miswoją hipotezę.Muszę przyznać, że i mnie ona wciągnęła, jeśli nie swymprawdopodobieństwem, to malowniczością.Andre uważał, iż oddalanie się Hiad odwszystkich ciał niebieskich jest skutkiem szalejącego niegdyś w tym rojugwiezdnym starcia Zływrogów z Galaktami.Jedna z walczących stron unicestwiałaprzestrzeń, zderzając ze sobą i spopielając planety, druga natomiast niszczyłamasę, aby nie pozwolić planetom wpadać na siebie.Krótko mówiąc uruchomionojednocześnie obie reakcje Taniewa, zwykłą i odwrotną.Zwykła dawno już sięzakończyła, odwrotna natomiast - zamiana substancji w przestrzeń - trwa nadal iw rezultacie Hiady z wolna pogrążają się w wytworzonej niegdyś kosmicznej jamie. - Ta jama pogłębia się do dziś! - zakończył Andreenergicznym głosem.- Przestrzeń powstaje obecnie z pyłu, który pozostał poeksplozji planet.Twierdzę, że nie jest to zwykły pył, lecz substancjaanihilizująca.Trzeba poprosić Wielką Radę o skierowanie do Hiad ekspedycji,która sprawdziłaby moją hipotezę! - W porządku, proś!- zezwoliłem mu.- A ja poproszę cię o deszyfrator.Pójdziesz do Niebian? - Będę, zdobywał wiadomości o Galaktach, spotkaniadyplomatyczne nie interesują mnie.Chcę odwiedzić tego skrzydlatego awanturnika.Deszyfrator jest w moim pokoju, weź sobie. W pokojuAndre spojrzałem z powątpiewaniem na potężną walizę, ostatni wariant tego DP-2,który takiego figla spłatał Allanowi na Małym Psie. -Teraz nazywa się "Mały Uniwersalny", a nie przenośny, w skrócie DUM - powiedziałAndre - rozumiesz? - Tu nie chodzi przecież o nazwę. - Nazwa oddaje istotę urządzenia.Każdy dureńspojrzawszy na tablicę rozdzielczą potrafi porozumieć się z dowolnym rozumnymNiebianinem.Zabieraj to i zmykaj ! Wyraziłemżyczenie, aby kłótliwy Anioł wytargał Andre za kędziory, Andre natomiastzaśmiewał się patrząc, jak uginam się pod ciężarem deszyfratora.Wezwałem więcawiowózek i oddaliłem się bez pośpiechu.Wózek z aparatem płynął za mną nawysokości ramienia, holowany moim indywidualnym polem.Na Orze wszyscy otrzymujątakie pola. Wiera wraz z Romerem już mnie oczekiwali wpokoju hotelowym.Na ulicy spotkaliśmy Spychalskiego, który wezwał autobus izapytał, kogo najpierw zamierzamy odwiedzić. - Tego,kto jest najbardziej interesujący - odparłem. Spychalski uśmiechnął się krzywo, tak że jeden wąspowędrował mu w górę, a drugi opuścił się. - Dla mniewszyscy są ciekawi, młodzieńcze.A co pana bardziej interesuje, rozum czypiękno? Rozumniejsi od nas nie są, a co do piękna.zresztą sam pan zobaczy. W autobusie Spychalski powiedział: - A więc, szanowni Ziemianie, najbliższym hotelembędzie "Gwiazdozbiór Byka i Woźnicy".Życie osiągnęło stosunkowo wysoki poziomjedynie w układach Aldebarana i Capelli.Planety są tam wielkie, ciążeniewiększe od ziemskiego.Sądzę, że będziecie zaskoczeni wyglądem mieszkańców tegozakątka Wszechświata.Są już uprzedzeni o waszej wizycie i oczekują jej zniecierpliwością. Wiera nic nie odpowiedziała, Romerouśmiechnął się, ja się roześmiałem.Mieszkańców Aldebarana i Capelli widzieliśmyna Ziemi w setkach transmisji.Były to istoty rozpłaszczone przez grawitację,podobne do ogromnych rudawych kropli.Podobieństwo tym większe, że poruszały sięprzelewając całe ciało.A przy tym były to istoty rozumne, umiejące odpowiadaćna pytania, lecz dopiero po jakimś czasie, bo procesy życiowe mają zwolnione.Język mają prosty, wyrażany barwami leżącymi niemal całkowicie w zakresiepromieniowania widzialnego.Mowę ich rozszyfrowano jako jedną z pierwszych.Niesądzę, aby znali uczucie tak ludzkie jak niecierpliwość. W hotelu, niskim budynku przypominającym skorupężółwia, każde z nas otrzymało ruchomy fotel z grawitatorem.W tym gmachuczłowiek mógł czuć się normalnie jedynie siedząc w fotelu.Gdyby wypadł z niego,zostałby momentalnie zmiażdżony przez potworną grawitację.Ale wypaść z fotelamożna by jedynie w wypadku powszechnej katastrofy na Orze, albowiem pole siłowenie pozwala zejść z miejsca, choć można swobodnie poruszać rękoma, głową itułowiem.Usiadłem i dla sprawdzenia szarpnąłem się w bok, ale odrzuciło mnie zpowrotem. Wewnątrz budynku rozpościerała siękamienista równina, usiana węźlastymi roślinami podobnymi do rąk przytulonych doziemi; tak wyglądało pomieszczenie Aldebarańczyków.Wkrótce ujrzeliśmy ichsamych: trzy rude cielska niespiesznie przelewające się ze wzgórka w dolinkę.Jeden z Aldebarańczyków popełznął w naszym kierunku.To był pierwszy Niebianin,którego zobaczyłem w naturze, a nie w stereoskopie.Przy ruchu przybierałkształt przypominający niedźwiedzie cielsko, również masę miał równąniedźwiedziej.Miękkie, prawie pozbawione kości ciało opinała mocna skóra.Szczególnie godne uwagi są oczy Aldebarańczyków: szeroka, biała wstęga oczuopasująca ciało niemal w połowie jego wysokości.Górna część tułowia - nadoczami - była organem ich języka barw.Kształtem swym przypominała czapkę.Beztylu oczu Aldebarańczycy nie mogliby rozmawiać, gdyż mowa ich jest małowyrazista. Podczas gdy Aldebarańczyk zbliżał się,wprowadziłem do deszyfratora program: "Rejon Byka i Woźnicy, język barw" iuniosłem urządzenie nadawczo-odbiorcze kulę z rękojeścią.Aldebarańczyknatychmiast skierował na kulę tę połowę swojej wstęgi ocznej, która znajdowałasię z naszej strony.Powitaliśmy gościa na Orze, on podziękował nam za miłeprzyjęcie, a następnie rozpoczęły się rzeczowe pertraktacje. - Jak się pan tu czuje? - zapytała Wiera. Kula nadajnika zabarwiła się kolejno na malinowo,błękitnie i żółto.W odpowiedzi zaświeciła się "czapka" Aldebarańczyka, alebarwy były bledsze niż na kuli i nie domyśliłbym się, że jest to mowa, gdybymnie wiedział o tym wcześniej.W kuli zabrzmiał głuchy, maszynowy głos.Informacje otrzymane od Niebian zamieniały się w ludzkie słowa z szybkościątaką, że nie zauważyliśmy najmniejszego opóźnienia. -Dziękuję - powiedział Aldebarańczyk.- To bardzo miłe, że grawitacja w czasiesnu zwiększa się.Jeszcze nigdy tak świetnie nie spałem. - Czy podobają się wam ludzie? Nie żałujecie, iż donas przyjechaliście? - Wśród ludzi czujemy się dobrze. - A czy wiecie coś na temat istot podobnych do was?Nie wiem, jak się nazywasz, przyjacielu?. - Nazywamsię Wlan - odparł Aldebarańczyk.O istotach podobnych do nas niczego nie wiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]