[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To pewnie jêzyk liturgiczny, dawny jêzyk poprzedniego Roku £aski, z którego mia³a byæ ponoæ przet³umaczona Ksiêga Objawieñ.Teremon zmierzy³ psychologa badawczym spojrzeniem.- Du¿o wiesz na ten temat, prawda? Co on mówi?- Istotnie, trochê siê ostatnio tym interesowa³em, ale nie na tyle, by poj¹æ wszystko.Mogê tylko zgadywaæ, o czym on mówi.Zdaje siê, ¿e mieliœmy go zamkn¹æ w jakiejœ komórce?- Dajmy spokój.Jakie to ma teraz znaczenie? Nasta³a jego wielka chwila.Niech siê ni¹ nacieszy.- Teremon odsun¹³ do ty³u krzes³o i przyg³adzi³ d³oni¹ w³osy.Jego rêce ju¿ siê nie trzês³y.- Dziwne - powiedzia³.- Teraz, kiedy wszystko siê zaczê³o, ja nie czujê najmniejszego zdenerwowania.- Nie?- A powinienem? - spyta³ Teremon.Do jego g³osu wkrad³a siê nuta szaleñczej weso³oœci.- Przecie¿ nie mogê nic zrobiæ, ¿eby powstrzymaæ bieg wypadków, prawda? Wiêc mam zamiar zwyczajnie przeczekaæ.Czy s¹dzisz, ¿e gwiazdy rzeczywiœcie siê uka¿¹?- Nie mam pojêcia - przyzna³ Szirin.- Mo¿e Biney by wiedzia³.- Albo Athor.- Athora ju¿ lepiej o nic nie pytaj! - Psycholog siê rozeœmia³.- W³aœnie przechodzi³ têdy i rzuci³ ci spojrzenie, od którego powinieneœ paœæ trupem.Teremon skrzywi³ siê z niesmakiem.- Wiem, bêdê musia³ znieœæ mnóstwo upokorzeñ, kiedy to wszystko siê skoñczy.Jak myœlisz, Szirinie? Czy bezpiecznie jest ogl¹daæ takie przedstawienie na niebie?- Kiedy nastanie Ciemnoœæ.- Nie chodzi mi o Ciemnoœæ.Jakoœ sobie z ni¹ poradzê.Ale gwiazdy.- Gwiazdy? - powtórzy³ Szirin ze zniecierpliwieniem.- Ju¿ ci mówi³em, nie wiem o nich nic.- Prawdopodobnie nie s¹ a¿ tak przera¿aj¹ce, jak przedstawia je Ksiêga Objawieñ.Jeœli przeprowadzony210przez tych dwóch studentów eksperyment z podziurawionym dachem cokolwiek znaczy.- roz³o¿y³ d³onie, jakby w nich w³aœnie mog³a znajdowaæ siê odpowiedŸ.- Jak myœlisz, czy ludzie mog¹ siê uodporniæ na dzia³anie Ciemnoœci i gwiazd?Szirin wzruszy³ ramionami.Wskaza³ na skrawek pod³ogi u swych stóp.Dovim min¹³ ju¿ zenit i kwadrat rdzawego œwiat³a, który rysowa³ na pod³odze kontury okna, przemieœci³ siê o metr w kierunku œrodka pokoju, gdzie wygl¹da³ niczym ka³u¿a krwi, œlad jakiejœ potwornej zbrodni.Tere-mon zamyœli³ siê g³êboko.Raz jeszcze zerkn¹³ na s³oñce.Ciemny r¹bek rozrós³ siê w czarn¹ plamê zakrywaj¹c¹ trzeci¹ czêœæ tarczy Dovima.Teremon zadygota³.Kiedyœ ¿artowa³ z Bineyem o smokach na niebie.Teraz zdawa³o mu siê, ¿e ten smok przyszed³, po³kn¹³ ju¿ piêæ s³oñc i z zapa³em po¿era jedyne, jakie jeszcze pozosta³o.Psycholog podj¹³ po chwili:- W Saro prawdopodobnie ze dwa miliony ludzi próbuje natychmiast przy³¹czyæ siê do Aposto³Ã³w.Za³o¿ê siê, ¿e urz¹dz¹ przed sztabem g³Ã³wnym Mondiora gigantyczny wiec nawróconych.Czy s¹dzê, ¿e mo¿na siê uodporniæ na dzia³anie Ciemnoœci? Có¿, przecie¿ to w³aœnie mamy stwierdziæ, prawda?- Na pewno mo¿na.Jak bowiem Aposto³owie zdo³aliby przekazywaæ Ksiêgê Objawieñ z cyklu na cykl, a przede wszystkim, u licha, jak to siê sta³o, ¿e ona w ogóle na Kalgaszu powsta³a? Na pewno mo¿na siê w jakiœ sposób uodporniæ.Gdyby wszyscy oszaleli, kto by j¹ napisa³?- Bardzo mo¿liwe, ¿e cz³onkowie tej tajemniczej sekty ukrywali siê w chwili nastania Ciemnoœci, tak jak niektórzy z nas robi¹ to dziœ.- To nie takie proste.Ksiêga Objawieñ powsta³a jako relacja naocznego œwiadka, a wiêc chyba mieli bezpoœrednie doœwiadczenia z gwiezdnym ob³êdem - i go przetrwali.- Có¿.- rozwa¿a³ psycholog - trzy kategorie ludzi mog³y znieœæ katastrofê stosunkowo dobrze.Po pierwsze ci, którzy w ogóle nie zobaczyli gwiazd - a wiêc niewidomi albo pijani w sztok od pocz¹tku do koñca zaæmienia.211- Oni siê nie licz¹.Nie s¹ naocznymi œwiadkami.- Chyba masz racjê.Druga kategoria to ma³e dzieci.Dla nich œwiat w ogóle jest tak nowy i dziwny, ¿e nie przestrasz¹ siê ani Ciemnoœci, ani gwiazd.By³yby to dla nich dwa kolejne osobliwe zjawiska w tym bezgranicznie zaskakuj¹cym œwiecie.Rozumiesz, prawda?- Chyba tak.- Teremon pokiwa³ g³ow¹ niezdecydowanie.- Wreszcie jednostki o umyœle zbyt prymitywnym, by cokolwiek mog³o go zaburzyæ.W³aœnie ci prostacy o znikomej wra¿liwoœci mog¹ przetrwaæ zaæmienie bez szwanku.Przypuszczalnie wzrusz¹ tylko ramionami i zaczekaj¹, a¿ wzejdzie Onos.- Zatem Ksiêgê Objawieñ napisali jacyœ prymitywni prostacy? - spyta³ Teremon ze œmiechem.- Bynajmniej.Mog³y j¹ spisaæ jedne z najbystrzejszych umys³Ã³w nowego cyklu, ale opiera³y siê na ulotnych wspomnieniach dzieci oraz niedorzecznym, bez³adnym be³kocie na wpó³ oszala³ych g³upców uzupe³nionym relacjami prostaków.- Dobrze, ¿e Folimun tego nie s³yszy.- Oczywiœcie na przestrzeni lat tekst ulega³ du¿ym i czêstym zmianom.Mo¿liwe te¿, ¿e by³ przekazany z jednego cyklu na drugi tak, jak to Athor i jego ludzie maj¹ nadziejê zrobiæ z tajemnic¹ grawitacji.Chodzi mi g³Ã³wnie o to, ¿e nie mo¿e byæ niczym innym, jak tylko potê¿nym przek³amaniem, nawet jeœli oparty jest na faktach.WeŸmy na przyk³ad ten eksperyment z dziurami w dachu, o którym mówili Faron i Imot - ten, który nie odniós³ ¿adnego skutku.- No w³aœnie, jak to wyt³umaczyæ?- Powodem, dla którego nie od.- Szirin przerwa³ i podniós³ siê raptownie.- Oho!- Co siê sta³o? - zapyta³ Teremon.- Athor tu idzie.Spójrz tylko na jego twarz! Teremon odwróci³ siê.Stary astronom zmierza³ w ich kierunku niczym jakiœ mœciwy duch ze œredniowiecznego mitu.By³ blady jak papier, oczy mu p³onê³y, a twarz wykrzywia³ grymas przera¿enia.Pos³a³ jadowite spojrzenie Folimunowi, który wci¹¿ sta³ samotny w rogu przy oknie,212a kolejnym spojrzeniem obrzuci³ Teremona.Podszed³ do Szirina.- Ostatni kwadrans spêdzi³em przy komunikatorze.Rozmawia³em z Sanktuarium, ludŸmi z Miejskiej Stra¿y Porz¹dkowej i z centrum Saro.- I?- Ten cz³owiek, ten dziennikarz mo¿e byæ z siebie dumny.Jego starania odnios³y skutek.W mieœcie zapanowa³ kompletny chaos.Zamieszki, rozboje, ogarniête panik¹ t³umy.- A Sanktuarium? - zaniepokoi³ siê Szirin.- Bezpieczne.Zgodnie z planem s¹ szczelnie zamkniêci i pozostan¹ w ukryciu co najmniej do œwitu.Nic im nie grozi.ale miasto, Szirinie.nie masz pojêcia.- Mówienie sprawia³o astronomowi trudnoœæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]