[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bezwładny lot statku trwał dochwili, kiedy zakrzywienie przestrzeni ustąpiło, a zaczęło sięunicestwianie samej przestrzeni.Znów z układu planetarnego Groźnej trysnąłstożek anihilowanej pustki, który zaczął nas wsysać.Gwiazdolot jakbyocknął się i skoczył do tyłu.Natychmiast chwycono nas w kleszcze geometriinieeuklidesowej.Za każdym razem wróg działał pewniej, a nasz opór słabł. Wreszcie nastała chwila, kiedy statkowi zabrakło mocyna wyrwanie się ze stożka wciągającej go pustki.Z generowanych przez wrogówtrzydziestu jednostek świetlnych neutralizowaliśmy początkowo ruchemwstecznym dwadzieścia cztery jednostki, później dwadzieścia, piętnaście,dziesięć.Walczyliśmy, beznadziejnie walczyliśmy, starając się odwleczgubę - takie to powinno sprawiać wrażenie na obserwatorze.Wkrótce niemieliśmy już szybkości własnej, niepodzielnie rządziła nami obca wola.Groźnacoraz bardziej odchylała się od osi lotu: przyciągano nas do Złotej Planety,bazy krążowników przeciwnika, wystawiano nas pod salwę jej mechanizmówgrawitacyjnych. Jeśli można było mówić w owychciężkich chwilach o uldze, to coś podobnego do ulgi odczułem.Na Złotej,poza Niszczycielami, ze względu na panującą tam wysoką grawitację nie mogłybytować żadne istoty żywe, nie było więc tam z pewnością więźniówzagarniętych do niewoli.Walka wobec tego będzie uczciwa, wróg przeciwwrogowi. Olga oderwała mnie od lornety mnożnika. - Co tam widać, Eli? - zapytała.Kierując pracąwszystkich urządzeń statku nie miała czasu na obserwacje.- Nadal te samekrążowniki. - Nie lecą nam naprzeciw? - Nie, obszar nadświetłny jest pusty. - Wkrótce ruszą.Złota zmniejsza anihilację.Zływrogi doszły widocznie do wniosku, że nie muszą się spieszyć, bo itak im się nie wymkniemy.Za kilka minut przekonają się, jak bardzo siępomylili. Te minuty ciągnęły się bardzo długo, a kiedyupłynęły, zaczęło się to, na co tak czekaliśmy i czego tak bardzo sięlękaliśmy.Olga uruchomiła anihilatory i Gwiezdny Pług runął wprost na ZłotąPlanetę.Wszystkie rekordy ustalone poprzednio przez Leonida zostały pobite.Olga w ciągu niewielu sekund rozpędziła statek do siedmiu tysięcy jednostekświetlnych i przy tej szybkości zaatakowała! Wtedyspostrzegliśmy, że Niszczyciele pojęli wreszcie swój błąd.W obszarzenadświetlnym pojawiło się dziesięć mknących naprzeciw nam punkcików.Obserwowałem dwa różne obrazy.Lorneta mnożnika pokazywała jeszczeokręty przeciwnika krążące czujnie wokół planety, ale rzeczywistość była inna.Przestrzeń optyczna z jej wolno biegnącym światłem dawała wizerunekprzeszłości, a w teraźniejszości dziesięć krążowników, niczym sfora psów,pochłaniało dzielącą nas pustkę.Nasze generatory fal przestrzennych wykryły tobez trudu. Zdumiała mnie odwaga naszych wrogów.Nie,nie przestałem ich nienawidzić! Skoncentrowali w sobie całe zło kosmosu.Zła niemożna akceptować, tolerować i szanować.Jedyne, na co zasługuje, topogarda, nienawiść i unicestwienie.Ale Niszczyciele byli odważni, to trzeba imprzyznać.Mogli przecież uciec od skazanej na zgubę planety.Załogi krążownikówmiały dosyć czasu i wystarczającą szybkość, aby uratować własne skóry.Niezrobiły tego, lecz wybrały śmierć, starając się ocalić pobratymców na planecie. Wspominając teraz przebieg wydarzeń, nieprzestaję się dziwić, że ich szaleńczy plan się nie powiódł.Byli wszak okrok od jego urzeczywistnienia, co mówię, zaledwie tysięczne ułamki sekundydzieliły ich od sukcesu. Na widok tych pędzących kunam punkcików ogarnęła mnie panika. - Olgo,atakuj! - krzyknąłem. - Za wcześnie! - odparła.- Zawcześnie, Eli! - Atakuj! - błagałem pełen strachu.- Zrozum, że oni wyprzedzająwłasne salwy grawitacyjne.Każda chwila zwłoki oznacza nowe fale przeciążeń,które spadną na nas później! - Grawitatory jezamortyzują! Nie mogę zbyt wcześnie atakować, bo zboczę z bezpośredniego kursuna planetę.Pamiętaj, że to właśnie Złota zagradza nam drogę ku wolności! Nasza prędkość sumowała się z prędkościąkrążowników i punkciki widoczne w obszarze nadświetlnym błyskawiczniepowiększały się, zamieniały w kule.Wtedy Leonidowi z kolei nerwy odmówiłyposłuszeństwa. - Dłużej nie wolno czekać, Olgo! -krzyknął ochryple.- Doprowadzisz nas do zguby! - Zawcześnie! - powiedziała. Leonid stracił zupełnieopanowanie.Chwycił Olgę za ramiona i zaczął potrząsać. - Jestem takim samym dowódcą jak i ty! Słyszysz? Niepozwolę nas zgubić! Wyrwała mu się i powiedziałaostrym tonem: - Rozkazuję zachować spokój i milczenie!Nie wolno mi przeszkadzać, tu chodzi o życie nas wszystkich! Znów przez parę chwil panowała pełna napięciacisza, wypełniona ciężkim pulsowaniem krwi w żyłach.Krążownikigalaktyczne przeciwnika były już wyraźnie widoczne.Znajdowały się od nas ogodziny biegu światła i sekundy zaledwie naszego piorunującego pędu.WtedyOlga włączyła anihilatory bojowe.Ciała widoczne na ekranach lokatorów falprzestrzennych momentalnie rozpadły się, zamieniły w połyskliwą plamę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]