[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden i drugi fortuny przyrobiwszy gdzie daleko na osobnym folwarku siada³ i pañski ju¿ ród fundowa³.Ale najwiêcej i tak jak prawie wszyscy, siedzieliœmy w swoich zaciszkach w³asnymi rêkami od matki naszej powszechnej chleb dobywaj¹c.Szmaty ziemi, by Chrystusowe szaty, rozdziela³y siê wci¹¿ pomiêdzy nami, a podczas, zrz¹dzeniem boskim albo niedobrym charakterem ludzkim, wcale przepada³y.Jednakowo¿ po wiêkszej czêœci trwaliœmy przy swoich gnieŸdziech wiêkszych czy mniejszych i dotrwaliœmy do tej pory.Teraz szlachectwo przeddziadów zdjête z nas zosta³o; ch³opami nazywamy siê i jesteœmy.Ale o to bynajmniej.Wszyscy my ko³ki jednego p³ota i stworzenia czasowe.Bieda jedynie, ¿e ubóstwo nasze roœnie i duszne zamroki ogarniaj¹ nas coraz wiêksze.Trz¹s³ g³ow¹.- Nikt prawie nie da wiary, ¿e i tê historiê fundatorów naszych w ca³ej okolicy umie mo¿e trzech, mo¿e czterech ludzi.Umie j¹ stary Jakub, ale on ju¿ jest tak jak prawie nie ¿yj¹cy; umiem ja, umia³ kiedyœ Fabian, umie mo¿e ten m³ody Micha³, co tam sta³ wystrojony, z w¹sami do góry.Insze o takie rzeczy nie dbaj¹ i w biedzie, w zasêpie pamiêci o nich mieæ nie mog¹.Ch³opami byæ czy panami, to za jedno; ale w byd³o obróciæ siê, to smêtnie i têskno.Widaæ by³o, ¿e zgarbi³ siê znowu i ¿e g³owa jego z wielk¹ czapk¹ oderwawszy siê od kamiennego z³omu pochyli³a siê nisko.Powolnym, zamyœlonym szeptem dokoñczy³:- Szczêœcie wywy¿sza, szczêœcie poni¿a, wszystko na œwiecie czasowe i przemijaj¹ce.ka¿da rzecz by woda przep³ywa, by liœæ na drzewie ¿Ã³³knie i gnije.Z obalonego pnia drzewa powsta³a kobieta i szybko zbli¿ywszy siê ku zasmuconemu, pochylona, usta swe przy³o¿y³a do szorstkiego rêkawa jego kapoty.- Dziêkujê! - wymówi³a gor¹cym szeptem.On cofn¹³ ramiê, w ty³ siê uchyli³ i przez chwilê w milczeniu na ni¹ pogl¹da³.Potem j¹kaj¹c siê, ze zdumieniem wymówi³:- Do.do.dobra!Kobieta prêdko odesz³a, objê³a ramionami cienki pieñ brzozy i w szarzej¹c¹ przestrzeñ patrza³a rozmarzonymi oczami.Myœla³a pewno, ¿e szczêœliwymi, o jak szczêœliwymi byli ci ludzie, którzy takie mi³oœci w piersiach swych nosili i takie na ziemi pe³nili zadania; ¿e ona tak¿e z ochot¹ i dum¹ posz³aby na krañce ciemnej jakiej puszczy i pod dach jakiej ubogiej numy, byleby nie mieæ w sercu i ¿yciu pustyni, byle czuæ siê kochan¹ serdecznie i wiernie i widzieæ przed sob¹ cel, choæby drobn¹ migoc¹cy gwiazd¹! Myœla³a pewno, ¿e mia³a dziœ sen cudowny, w którym zjawi³o siê przed ni¹ jakieœ d³ugie, czyste, wysokie szczêœcie., Gdy oderwa³a wzrok od przestrzeni, zobaczy³a obok siebie wysokiego mê¿czyznê, który, tak jak ona, sta³ wsparty o drzewo i d³ugo, uparcie patrza³, nie w przestrzeñ lecz na ni¹.Krewki i wzburzony rzuci³ czapkê o ziemiê i zawo³a³:- Bodaj to takie ¿ycie i szczêœcie! Przeklêta dola, która cz³owiekowi daje tylko to, co bydlêciu! Orz dla tego, abyœ jad³, buduj na to, abyœ mia³ gdzie zasn¹æ! I bydlê ma takie szczêœcie! Kiedy prawdziwego kochania za¿¹dasz, to ono dla ciebie za wysoko roœnie; kiedy dla ludzi uczyniæ co zechcesz, to nie masz sposobów ani wiadomoœci.Na zgubê tylko ma³ym mrówkom Bóg skrzyd³a daje!Odwróci³ siê i czo³o do drzewa przycisn¹wszy sta³ roz¿alony, gniewny, jakichœ wy¿szych przeznaczeñ i uczuæ pragn¹cy.Justynie siê zdawa³o, ¿e s³uchaj¹c tej popêdliwej skargi m³odzieñczej s³ucha samej siebie.Myœl, dot¹d jej obca, b³ysk domys³u przebieg³y jej przez g³owê.Szybko przeby³a kilka stóp dziel¹cych j¹ ze szczytem góry i na tym szczycie przy uœpionym zbo¿u stanê³a ze œpiesznie oddychaj¹c¹ piersi¹ i os³upia³ym prawie zdziwieniem na twarzy.Na ¿Ã³³ciej¹ce pola noc ju¿ sp³ynê³a, ale z tego wysokiego punktu oko mog³o siêgn¹æ daleko i rozeznaæ wœród ciemnej przestrzeni szary szlak Niemna i ciemny pas wysoko nad nim rozci¹gniêtych zagród:W okolicy ¿ycie dzienne ustawa³o; tu i ówdzie tylko pob³yskiwia³y w oknach drobne œwiat³a, wzdyma³y siê fale oddalonych g³osów, ozywa³ siê têtent konia albo turkot kó³.W jednym miejscu dziecinna widocznie rêka wydobywa³a z harmoniki jêcz¹ce tony, z innego kiedy niekiedy dolatywa³o urywane œpiewanie skrzypiec.Justyna spojrza³a w górê i wyobraŸnia ukaza³a jej pod gwiazdami postaæ kobiety ze z³ocistymi w³osy okrywaj¹cymi j¹ i jej harfê, z ³askaw¹ sarn¹ u boku.P³ynê³a gór¹, potê¿na i cicha, z rêk¹ ku ciemnemu pasowi zagród opuszczon¹.B³ogos³awi³a¿ je czy komu ukazywa³a?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]