[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - No dobrze, nieszkodzi.Teraz bidulę trzeba przebrać, bo widzę, żeście mądrze ciepłe ubraniaprzywiodły. Sprawnie zdarły z Drielfi koszulinę nocną, zmrozu stwardniałą i włożyły na nią koszulę, ciepłe spodnie, sweter i butyjeździeckie. .A co było potem to powinnaś jużpamiętać - dokończyła klacz spokojnie, wprawnie omijając w mroku wywróconypieniek. - Nie żartujesz? - Drielfi była zafascynowana -one, no, yyy.tak razem? Tylko dziewczyny? Poza tym skąd wiesz? Mówiła ci tadriada? - Nie, nie mówiła, w jej myślach przeczytałam, gdymnie dosiadła. - Rany.Biedne one są.No ale jak chcą, tochcą.Aineshkel, - szybko zmieniła temat - a czy ja długo tańczyłam? Czy ładnie?Bo wiesz to było takie niesamowite przeżycie.Wpadłam w jakby trans.Tańczyłamjak one.Chcesz zobaczyć? - zeskoczyła z konia na ziemię.-Chcesz? - No pokaż.A ta driada mówiła, żeś trzy godziny zokładem bez przerwy tańczyła.I ładnie.I całkiem nieźle. - Wystukaj mi proszę jakiś rytm.Kopytem. Raz - dwa -trzy, raz - raz - dwa, raz, raz - dwa - trzy - cztery.Rytm skomplikowany.Drielfi szybko go załapała.I od razu zaczęła wirować w takt sobie znanejmelodii.Noga, ręka, skok, obrót, ręka, biodro, pięta.I znowu. - Aineshkel, ja słyszę! Słyszę skrzypce! I pianino! Idudy! I fletnie! I fujarki! Aineshkel! To jest cudowne, niesamowite! Klacz nigdy wcześniej nie widziała tak cudnegoprzedstawienia.Zdawało jej się, że Drielfi to delikatny wirujący motyl.Albokwiatek na wietrze.Albo wilk.Albo pikujący sokół. Zatrzymała się równie nagle jak zaczęła. - No, koniec nadziś.Jeszcze się zabiję przez te pląsy dzikie, zobaczysz.Jedźmy, jedźmy, boumrę z głodu! Kiedyż to ja ostatni jadłam? Chyba wczoraj pod wieczór!Galopkiem! - Zmądrzałaś moja droga.Ja również bymskosztowała obroku. I rzeczywiście klacz zagalopowała,dziwnym trafem nie wpadając na gęste, drapiące gałęźmidrzewa. *** Rozdział7 - Widzisz te zabudowania? Tam, na pagórku? - Terrfjzasłonił oczy przed ostrym słońcem. - Owszem, widzę -potwierdziła Drielfi. - To ziemia niziołków, uroczychstworzonek. - Powiadasz? - Ano tak.Nizołki bardzo miłe są.Życzliwe.Od wielu, wielu lat u nas, w Międzygórzuelfowym mają swoją rolniczą autonomię.A warto było im ją dać, naprawdę.Hodująróżne wspaniałe rośliny.Nie będę wymieniać, strasznie tegodużo. - Myślę, że jednak warto - Finiviel podjechała donich pogryzając wiśnie z woreczka przytroczonego do paska.- poczęstujeciesię? Wiśnie były bardzo smaczne isoczyste. - No dobrze - podjął Terrfj - hodują tam chmielz którego robią dobre piwo, pyszne, tytoń, różne warzywa no i owoce! Ichsławetne sady! Nie wiem, czy słyszałaś Drielfi, - zakręciła przecząco głową -ale rosną one w sposób niesamowity.Niziołki łączą je z lasem, wykorzystującjego żyzne gleby i odpowiednie zacieniowanie terenu.A rosną tam, w tychsado-lasach wiśnie, jeszcze smaczniejsze od tych - wypluł pestkę czemu wtórowałogniewne parsknięcie Teronda - czereśnie, jabłka, grusze, śliwy i winogrona, alenie tłoczą z nich win.Nie ten klimat.A w lesie oczywiście jeszcze jagody,maliny itepe.Pycha! - Powiedzcie mi, - Drielfizmarszczyła czoło - dlaczego tutaj w okolicy, chodzi mi lasy Kinifijjelâr, telasy cośmy je właśnie ominęli, polany, wrzosowiska, ziemie niziołków; dlaczegojest tu tak żyźnie? Widzę jakieś wielkie uprawy, wspaniałe plony, w lasachmnóstwo soczystych owoców mimo późnej jesieni.Dlaczego takjest? - Drielfi, - odpowiedziała po namyśle Finiviel - tosą ziemie elfów.Mieszkamy tu od niepamiętnych czasów, kilku tysięcy lat.Elfypierwsze się pojawiły na Wielkim Księżycu.W związku z tym, wybrały sobie ziemiena których chciały mieszkać.Nazwały całe elfie ziemie, od gór Keenje aż doPrzylądka Aggor, Quyli'en versenci a frelli, czyli Kraina miodu i kwiatów.Ponoćza ich czasów Wielka Pustynia była o wiele mniejsza i wędrowali hen za nią, nadaleką północ.Nawet wybudowali na jej środeczku Samotną Świątynię połączonąteleportem z pałacem elfów, ale Świątynia się zawaliła i teleport zerwano zewzględów bezpieczeństwa.Za tą Pustynią pono nieprzebyte są lasy i wielkie góry,cudowne fiordy i bystre potoki i zwierzyny niespotykanej mnogość.Stare podaniagłoszą, że mały szczep elfów, zakochany w tamtejszej przyrodzie osiedlił tam siępozostawiając za sobą Morze Sekisso i Morze Słonych Ust oraz nasze góry - tetam,- wskazała ręką w prawo na bliskie, ostro zarysowane szare szczyty -Krasnoludzkie, i te - skinęła na lewo - nieprzystępne Keenje ze swoją twierdzączarodziejską, Amon-erksi-k'il, i ostatnie - dokładnie za naszymi plecami,Słoneczne z ukrytą za nimi rajską krainą Malline, gdzie osiedlili się żeglarze.Tam też i moje korzenie.No ale odbiegłam ździebko od tematu.Podsumowując mojąwypowiedź - oblizała spierzchnięte usta - Międzygórze, Malline no i Kinifijjelârto najżyźniejsze krainy całego Miesiąca. Drielfi przezcały czas studiowała mapę od Alardiego i zaczęło jej się trochę rozjaśnić wumyśle.Wodziła palcem po wyblakłych nieco ilustracjach.Mapa, jak siędomyślała, była z tych nowszych, bo Wielka Pustynia zajmowała wielki szmat lądu,od morza do morza.Zamarzyło jej się przez chwilę, by kiedyś przekroczyć tę,narysowaną czerwoną przerywaną kreską, granicę poznania, rozciągającą się naskraju Pustyni.Szybko jednak o tym zapomniała, bo zrozumiała, że skoro od takwielu lat nikt jej nie przekroczył, to co dopiero ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]