[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przed ka¿dym zakrêtem donoœnie tr¹bili w ma³e rogi, aby ostrzec wozy d¹¿¹ce z przeciwnej strony.Wymijanie siê pojazdów zakrawa³o na karko³omn¹ sztukê, tote¿ Tomek co chwila ogl¹da³ siê na wóz ojca i bosmana.Wkrótce wjechali w dolinê rzeki D¿ehlam*, wzd³u¿ której przebiega³a granica pomiêdzy Indiami Brytyjskimi i terytoriami nale¿¹cymi do maharad¿y Kaszmiru.W wiosce Kohala Tomek prze¿y³ nie lada wzruszenie, bowiem tonga w pe³nym pêdzie przejecha³y przez wysoki, chybotliwy most z pni drzewnych luŸno przerzuconych nad g³êbi¹ i opartych tylko koñcami na belkach, wysuniêtych nieco z obu brzegów koryta rzeki.Na woŸnicach huœtaj¹cy siê most nie robi³ ¿adnego wra¿enia.Zatrzymali powozy przed jednym z domków, opatrzonym szyldem z napisem w jêzyku angielskim i perskim: “Komora Celna”.Tutaj równie¿ musiano dobrze znaæ Pandita Davasarmana, poniewa¿ celnik po kilku ugrzecznionych “salamach” skwapliwie orzek³, ¿e myœliwi oraz podró¿nicy wolni s¹ od op³acania c³a.Pandit Davasarman dopilnowywa³ przeprzêgania koni.Bosman zaraz skorzysta³ z okazji, aby u¿aliæ siê przed przyjació³mi:- Nie spodziewa³em siê nigdy, ¿e taki rozs¹dny cz³owiek jak Smuga bêdzie nara¿a³ nas na skrêcenie karków na górskich wertepach - mówi³ rozprostowuj¹c swe olbrzymie, obola³e cielsko.- W dryndzie ciasno i niewygodnie, trzêsie tak okropnie, ¿e najgorsza huœtawka na morzu podczas sztormu jest niewinn¹ ko³ysank¹, a w dodatku wszystko to odbywa siê na g³odniaka.Taka droga nadaje siê tylko dla tutejszych pustelników uprawiaj¹cych g³odówkê.- Mnie tak¿e kiszki marsza graj¹ - wtr¹ci³ Tomek.Wilmowski te¿ by³ g³odny, wiêc wszyscy razem z Davasarmanem wst¹pili do ober¿y i posilili siê naprêdce, po czym w nieco lepszych humorach wsiedli do tonga.Od Kohala droga ci¹gnê³a siê wzd³u¿ stromego lewego brzegu rzeki D¿ehlam.Musieli zwolniæ tempo jazdy.Miejscami w¹ski, wyboisty trakt wiód³ po prostu przez przewieszki nad prostopad³ymi œcianami skalnymi, to znów znika³ w ciemnych tunelach wydr¹¿onych w ska³ach.Czêsto zagradza³y drogê osuwiska ze zboczy górskich, pasa¿erowie wysiadali wtedy z tonga, a woŸnice, nara¿eni w ka¿dej chwili na stoczenie siê w przepaœæ, przeprowadzali pojazdy przez zdradliwe miejsca.Po tak mêcz¹cym i denerwuj¹cym odcinku drogi zatrzymali siê na nocny wypoczynek w Domel.By³a tu doœæ liczna kolonia wojowniczych Sikhów, wyró¿niaj¹cych siê nie tylko wygl¹dem zewnêtrznym, lecz tak¿e i zwyczajami.Fizycznie byli znacznie lepiej rozwiniêci ni¿ Hindusi.Nosili d³ugie w³osy zwiniête w wêze³ ukryty pod turbanem i okaza³e brody.Na przegubach ich r¹k po³yskiwa³y metalowe bransoletki - widomy znak nale¿enia do klasy wojowników.Kobiety Sikhów nie zakrywa³y swoich twarzy i w pe³ni za¿ywa³y swobody.Chodzi³y po wsi razem z mê¿czyznami i ciekawie przygl¹da³y siê bia³ym podró¿nikom.Zaledwie œwit rozproszy³ mroki nocy, tonga wyruszy³y w dalsz¹ drogê.W Uri podró¿nicy napotkali ma³y garnizon sipajów, ubranych w jasnoczerwone poñczochy, niebieskie tuniki zdobione czerwieni¹, ¿Ã³³te, luŸne spodnie i czerwone turbany.Oko³o po³udnia byli ju¿ w pobli¿u Baramoula, sk¹d resztê drogi do Szrinagaru, wynosz¹c¹ oko³o piêædziesiêciu kilometrów, mieli przebyæ statkiem po krêtej rzece D¿ehlam i jeziorze Wular.Niebawem wydostali siê z w¹wozu, zwanego czêsto “bram¹ Kaszmiru”, na skraj rozleg³ej kotliny œródgórskiej.Tutaj ³añcuchy gór oddala³y siê od doliny rzeki, ustêpuj¹c miejsca uprawnym polom.Porywista, hucz¹ca dot¹d wodospadami D¿ehlam przemieni³a siê na tym odcinku w wolno p³yn¹cy strumieñ.Zaraz za miastem rozci¹ga³ siê szeroki, zielony, równinny p³askowy¿, gin¹cy w dali u stóp zamglonych, pokrytych wiecznym œniegiem i lodem gór.Bosman, a nawet i Tomek, po karko³omnej jeŸdzie powozem, odetchnêli z ulg¹ na widok doongah, szumnie zwanej przez Pandita Davasarmana “statkiem”.By³a to oryginalna ³Ã³dŸ, podobna do chiñskiej d¿onki, której czêœæ œrodkow¹ os³ania³ dwuspadzisty dach z mat, podtrzymywany dr¹gami.By³a ona równoczeœnie domem mieszkalnym przewoŸników, czyli tak zwanych hanjisów.Tworzyli oni w Kaszmirze oddzieln¹ kastê i stanowili mahometañsk¹ sektê, niezbyt przestrzegaj¹c¹ przepisów Koranu*.Wraz z ca³¹ rodzin¹, a wiêc kobietami i dzieæmi, zamieszkiwali w doongah.£Ã³dŸ popychali d³ugimi kijami, b¹dŸ te¿ ci¹gnêli j¹ na linach id¹c po brzegu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]