[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ucieszyli siê widz¹c ich ca³ych i zdrowych.Bosman jeszcze raz musia³ opowiedzieæ przebieg wydarzeñ, a gdy skoñczy³, Smuga odezwa³ siê:- Pechowiec z tego Castaneda.Nie mia³ do was szczêœcia.Zas³u¿y³ sobie na to, co go spotka³o.A teraz obejrzyjcie nó¿ znaleziony przy nim.Bosman wzi¹³ do rêki niezbyt du¿y nó¿ i wydoby³ go z pochwy.W rowku wypi³owanym na koñcu ostrza znajdowa³a siê lepka ciecz.- Ostro¿nie, bosmanie, nó¿ jest nasycony trucizn¹ - uprzedzi³ Hunter.- Zauwa¿y³em.Czy tym no¿em zadano panu Smudze cios? - zapyta³ bosman.- Jestem pewny ¿e to Castanedo dokona³ napadu - odpar³ tropiciel.- Je¿eli tak jest naprawdê, to teraz bêdzie mo¿na ustaliæ rodzaj trucizny i pan Smuga szybko wyzdrowieje - uradowa³ siê Tomek.- Daj Bo¿e, by tak by³o! - westchn¹³ Wilmowski.- Powiadacie, ¿e patrol angielski pod¹¿a w nasz¹ stronê? - zapyta³ Smuga.- Tak, tak, widzieliœmy ¿o³nierzy jak na d³oni - zapewni³ ch³opiec.- Bosman twierdzi, ¿e to Anglik na czele krajowców.Przy ich pomocy na pewno znajdziemy nowych tragarzy.Patrol nadszed³ niebawem.Dowodzi³ nim m³ody Anglik, sier¿ant Blake, który siê ¿ywo zainteresowa³ k³opotami podró¿ników.Wilmowski opowiedzia³ mu o niecnej dzia³alnoœci Castaneda.Blake przes³ucha³ Samba jako œwiadka i spisa³ protokó³.Nastêpnie bez jakichkolwiek ceregieli poleci³ swym ¿o³nierzom pochowaæ handlarza niewolników u stóp góry.Zapewni³ te¿ podró¿ników, ¿e wspó³dzia³anie Kawirondo z Castanedem nie ujdzie im bezkarnie.Od Blake’a podró¿nicy dowiedzieli siê, ¿e w forcie w Kampali nie ma obecnie lekarza, poniewa¿ towarzyszy on specjalnej komisji51[51W 1903 r.specjalna ekspedycja angielska bada³a w Ugandzie przyczyny rozpowszechniania siê œpi¹czki.Ustalono wtedy, ¿e gor¹czka jest pierwszym stadium choroby.], która przyby³a do Ugandy w celu znalezienia œrodków zaradczych przeciw œpi¹czce.- Je¿eli tak sprawy wygl¹daj¹, to musimy siê jak najszybciej znaleŸæ u kabaki Bugandy.Mo¿e jego znachorzy bêd¹ w stanie pomóc panu Smudze - orzek³ Hunter.- Jest to jedyne, co mo¿ecie, panowie, w tej chwili uczyniæ - przyzna³ Blake.- Kabaka ma niez³ych czarowników-znachorów, którzy, jak mo¿na przypuszczaæ, niejedn¹ ju¿ truciznê sporz¹dzili.Przypuszczalnie znajd¹ skuteczny lek dla rannego.Radzi³bym ³odzi¹ przewieŸæ chorego do Bugandy.- Co pan na to, panie Hunter? - zapyta³ Wilmowski.- Chyba skorzystamy z tej rady?- Jazda ³odzi¹ mniej zmêczy pana Smugê - odpar³ tropiciel.- Ja zabiorê juczne zwierzêta i konno z dwoma Masajami pod¹¿ê brzegiem wokó³ jeziora, natomiast pan z reszt¹ towarzyszy i baga¿ami mo¿ecie pop³yn¹æ ³odziami.Spotkamy siê w Bugandzie.- Przy³¹czê siê do pana.Jad¹c na szkapie lepiej przyjrzê siê okolicy - wtr¹ci³ bosman Nowicki.Wilmowski poprosi³ Blake’a o pomoc w wynajêciu ³odzi.Sier¿ant okaza³ siê bardzo uczynnym cz³owiekiem.Natychmiast sprowadzi³ kilkudziesiêciu Murzynów Luo.Przy ich pomocy karawana szybko znalaz³a siê w wiosce le¿¹cej nad brzegiem Jeziora Wiktorii.Wilmowski nie targowa³ siê z naczelnikiem murzyñskim o wysokoœæ wynagrodzenia, tote¿ niebawem przygotowano cztery d³ugie i mocne ³odzie sporz¹dzone z wypalonych, du¿ych pni drzewnych.W czasie prze³adunku juków na nie Tomek z bosmanem rozgl¹dali siê po ma³ym osiedlu.Zamieszkali w nim Murzyni Luo trudnili siê po³owem ryb tilapia, które nazywali ngege.M³ode i stare pó³nagie kobiety b¹dŸ siedzia³y bezczynnie przed chatami pal¹c d³ugie gliniane fajki, b¹dŸ te¿ gotowa³y po¿ywienie.Bosman ofiarowa³ im dodatkowo dwie garstki tytoniu; przyjaŸnie wiêc spogl¹da³y na bia³ych ³owców i przynagla³y swych mê¿Ã³w do poœpiechu.Na jednej ³odzi sporz¹dzono dla Smugi wygodne pos³anie, nad którym umieszczono palankin pokryty brezentem.Pozostali na l¹dzie Hunter i bosman strza³ami rewolwerowymi po¿egnali odp³ywaj¹cych towarzyszy.Tomek zaj¹³ miejsce w ³odzi obok Smugi.Co chwila wypytywa³ go o nazwy ró¿norakich ptaków przelatuj¹cych nad wodami jeziora; jak statki powietrzne spokojnie ¿eglowa³y w górze wielkie pelikany, stada p³ochliwych flamingów, ibisów, kormoranów, a tak¿e regularne klucze ¿urawi.- Prawdziwy ptasi raj - powiedzia³ Tomek, obserwuj¹c skrzydlate mrowie.- Ciekaw jestem, czy mo¿na tu spotkaæ bociany odlatuj¹ce z Polski na zimê do Afryki?- Jestem tego pewny.Z samej Anglii przylatuje w te okolice oko³o szeœædziesiêciu gatunków ptaków - wyjaœni³ Smuga.- Szczêœliwe ptaki, kiedy tylko chc¹, wracaj¹ do swych dalekich gniazd i wszyscy ludzie ciesz¹ siê z ich powrotu.Tymczasem tatuœ i pan bosman nie mog¹ nawet odwiedziæ rodzinnego kraju.Ile to niesprawiedliwoœci naœwiecie - filozofowa³ ch³opiec.- Nie zazdroœæ wêdrownym ptakom - odpowiedzia³ Smuga.- Nie maj¹ one tak beztroskiego ¿ycia, jakby siê mog³o wydawaæ.Nie zdajesz sobie chyba sprawy, ile ich ginie w czasie przelotów.Poza tym nie wszystkie ptaki swym przylotem sprawiaj¹ ludziom radoœæ.- A to dlaczego? - zdziwi³ siê Tomek.- W Polsce ka¿dy siê cieszy na widok powracaj¹cych boæków.Nikt te¿ nie niszczy ich gniazd budowanych na wiejskich strzechach.- To prawda, mamy wiele sentymentu dla naszych bocianów, lecz pewne ptaki wyrz¹dzaj¹ ludziom wielkie szkody.Gdybyœ siê trudni³ rybo³Ã³wstwem, przylot niektórych skrzydlatych ¿ar³oków nie sprawi³by ci zbytniej radoœci.Przyjrzyj siê tym du¿ym ptaszyskom tak zaciekle ³owi¹cym ryby w jeziorze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]