[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez sekundê mia³ wra¿enie, ¿e ktoœ jest w pokoju.- Czy ktoœ nas poprowadzi do Maria Foggii? - zapyta³a matka.Cisza.Larry’emu wydawa³o siê, ¿e obni¿y³a siê lekko temperatura.Czu³, ¿e atmosferagêstnieje do konsystencji zupy z p³atkami kukurydzianymi.Mussolini skrzecza³ nerwowospod przykrycia.- Kto pomo¿e nam znaleŸæ Maria Foggiê? - powtórzy³a Eleonora.- Czy ktoœ pomo¿enam znaleŸæ Maria Foggiê?Larry pamiêta³, ¿eby d³onie trzymaæ p³asko i popychaæ kosmos.Tym razem czu³, ¿ekosmos odpowiada naporem.Mnóstwo cz¹steczek naciska³o na jego rêce.Dotyka³ jakbych³odnej, ruchliwej materii nocy.Jeszcze raz zamkn¹³ oczy.Wydawa³o mu siê, ¿e pod powiekami jest gdzie indziej ni¿na zewn¹trz.By³ pewien, ¿e czuje obecnoœæ aury ojca, ale trudno by³o mu przywo³aæ napamiêæ jego twarz.Tato, tato! Ale widzia³ tylko czarny garnitur w jode³kê, perfekcyjnemankiety i odœwie¿an¹ powierzchniê klap.Bez twarzy.Tylko ubranie, zapach tytoniu i wodykoloñskiej.Przypomnia³ sobie jego œmiech.S³oneczny, ale wietrzny dzieñ, chmury sun¹ce poniebie jak przestraszone owce i œmiech ojca.- Ten pan Lupone próbuje pokazaæ, jaki jest grzeczny i dobrze wychowany i wiesz, comówi, gdy chce iœæ do ³azienki? Pyta, gdzie jest ubacasa! Gdzie jest wychodek.Dlaczego zapamiêta³ coœ tak niewa¿nego, tak g³upiego? Czu³ zapachy kuchenne,spaghetti al sugo di pesce - spaghetti z sosem rybnym, które w pi¹tek wieczorem ojcieczawsze jad³, i primi.- Ty, Laurence, zawsze mówisz gabinete.Nie musisz mówiæ jak wielki pan zprzedmieœcia.Larry otworzy³ oczy.Wydawa³o mu siê, ¿e widzi niebieskawy blask okalaj¹cy g³owêmatki niczym ognista aureola.Blask jaœnia³, zacz¹³ dr¿eæ i migaæ.Larry by³ ju¿ pewien, ¿e gowidzi.Eleonora otworzy³a oczy i spojrza³a na syna z triumfem.- Chyba coœ mam - szepnê³a.- S³yszê g³osy! Ktoœ chce nas poprowadziæ.- Mamo, ostro¿nie, na mi³oœæ bosk¹!Bia³oniebieskie œwiate³ko miga³o teraz nad ramionami Eleonory, nagle dotar³o do jejd³oni, zawaha³o siê i przeskoczy³o na rêce Larry’ego.Ogarnê³o go jeszcze dziwniejsze uczucie ni¿ w domu Wilberta Frasera.Od chwili gdypo³¹czy³ siê z matk¹, s³ysza³ te same g³osy co ona.Krzyki, szlochy, wo³ania.Bardzo odleg³e,niczym g³osy ludzi na ton¹cym statku.- Chyba trochê siê niepokoj¹ - powiedzia³ do matki.- Mo¿e powinniœmy daæ imspokój.- Zawsze tak krzycz¹ - powiedzia³a Eleonora.- ¯a³uj¹ utraconego ¿ycia.Nie przejmujsiê, ktoœ przyjdzie nam pomóc.Aby zachowaæ spokój, Larry wolno oddycha³.W salonie robi³o siê coraz ch³odniej inieprzyjemniej.Chocia¿ nie próbowa³ siê odwracaæ, ¿eby przerwaæ ³¹cznoœæ ze œwiate³kiem,zacz¹³ czuæ na d³oniach swêdzenie.- Ci¹gle szukam kogoœ, kto mi pomo¿e odnaleŸæ Maria Foggiê - powtórzy³a Eleonora.- No, proszê, kto mi pomo¿e?Eleonora siedzia³a na krzeœle z wysokim oparciem, rêce unosi³a do góry.Wygl¹da³aprawie nabo¿nie.Larry pomyœla³, ¿e jest tak¹ wspania³¹ matk¹ i ¿e tak bardzo j¹ kocha.Dziwne uczucie patrzeæ na kobietê i wiedzieæ, ¿e kiedyœ by³o siê w jej ciele, w cieple ibezpieczeñstwie, ¿e siê krêci³o i kopa³o, spa³o i œni³o o wielkoœci.Babcia Larry’ego mówi³a,¿e synowie nigdy nie wybaczaj¹ matkom tego, ¿e wyda³y ich na œwiat.Mog¹ je niezmierniekochaæ, ale nigdy tego nie wybaczaj¹.- Potrzebujê przewodnika! - wo³a³a matka.- Jest was tak wielu.Czujê to, czujê.Dlaczego siê cofacie?Odczucie na d³oniach Larry’ego wzmaga³o siê.Jakby ktoœ drapa³ go paznokciem.Wtym samym czasie bia³o-niebieskie œwiate³ko zaczê³o mocniej dr¿eæ i przeskakiwa³o zjednego palca Larry’ego na drugi, wydaj¹c przy tym dŸwiêk przypominaj¹cy cichewy³adowania elektryczne.Larry czu³, jak w salonie roœnie napiêcie, temperatura natomiast spada jak kamieñ dostudni.- Zimno - powiedzia³ do Eleonory.- Oznaka obecnoœci duchów - odpowiedzia³a.- S¹ tutaj bardzo blisko, ale z jakiegoœpowodu zachowuj¹ dystans.Wtem bia³oniebieskie œwiate³ko zgas³o.Pomieszczenie znów zala³ mrok, w którymprzeb³yskiwa³ jedynie miodowy odblask lampy.Eleonora poruszy³a siê na krzeœle i wytê¿a³a w ciemnoœci oczy.- Coœ tu jest nie tak - rzek³a.- Œwiate³ko jest dla nas drogowskazem, sprowadza do nasprzewodników.Zawsze jest pomocne, ³agodne i nigdy siê tak nie zachowywa³o.- Mo¿e nie powinniœmy ju¿ dzisiaj próbowaæ?Eleonora nie odpowiedzia³a.Wci¹¿ nas³uchiwa³a i nas³uchiwa³a.- Coœ tu jest - szepta³a.- Coœ tu jest!- Ojciec? - zapyta³ Larry.Mia³ ju¿ sucho w ustach.- Nie jestem pewna.Dziwne.Te¿ to czujesz?Swêdzenie w d³oni stawa³o siê nie do zniesienia.Spojrza³ do wnêtrza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]