[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po pierwszej zatem próbie oswobodzenia amator morfinowego raju (sic!) dowiedzia³ siê, ¿e jest skazanym rabem swej ig³y i roztworu.Poniewa¿ z niewoli tej bezpoœredniego wyjœcia nie widzi (o kuracjach potem), przeto gdy ju¿ pogodzi siê ze swym losem, stara siê „urz¹dziæ sobie ¿ycie mo¿liwie wygodnie”.T³omacz¹c to na jêzyk praktyczny - bêdzie kropi³ dawki takie, by ju¿ przynajmniej „mieæ coœ z tego”, chocia¿ w zakresie emocji.I t¹ drog¹ w³aœnie dochodzi siê najszybciej do poznania kolejno wszystkich ujemnych wra¿eñ towarzysz¹cych „ewolucji morfinistycznej”.Pierwsza niemi³a okolicznoœæ to to, ¿e doprawdy trudno jest „dogoniæ” powiêkszaniem dawek ci¹gle s³abn¹cy ich efekt.Wspania³e stany pocz¹tkowe trac¹ wci¹¿ na sile, zaœ na ich miejsce pojawia siê reakcja w formie jakby odwrócenia biegunów.Wszelkie podniecenie jest coraz s³absze i coraz krócej trwa po ka¿dym zastrzyku, natomiast wyd³u¿aj¹ siê niezmiernie i przybieraj¹ na sile okresy ogólnego znu¿enia i upadku si³.Ogólna apatia, zniechêcenie do wszystkiego, niebywa³y spadek energii psychicznej, rozleniwienie - s³owem, ogólne sflaczenie mentalne i moralne - wszystko to trwa godzinami.Chwile lepszego samopoczucia nie tylko zredukowa³y siê do kilku minut zaledwie bezpoœrednio po iniekcji, lecz czasami nie ma ich wcale.Zaczyna siê wówczas zupe³nie ju¿ rozpaczliwe powiêkszanie dawek, a¿ do zatrucia, torsji itd., lecz co jest doprawdy potworne, to to, ¿e dawki te przynosz¹ ju¿ tylko coraz gorsze rozdra¿nienie.Jak czuje siê dany osobnik w tym punkcie b³êdnego ko³a, to ju¿ pozostawiam samodzielnej wyobraŸni ka¿dego z naszych czytelników.B¹dŸ jak b¹dŸ, jeœli w chwili danej nie rozpocznie kuracji, to pozostaje mu tylko jedno: drobne stopniowe zmniejszanie dawek do punktu, w którym niegdyœ morfina dzia³a³a normalniej, i to tylko w celu, aby natychmiast w skróconym tempie powróciæ do tego samego kryzysu.Podkreœliæ trzeba z ca³ym naciskiem, ¿e szereg objawów wybitnie ujemnych towarzyszy morfinomanii ju¿ w okresach znacznie poprzedzaj¹cych kryzys.Ka¿dy morfinoman umiej¹cy obserwowaæ siebie dostrzega np.(i to w czasie, gdy jeszcze jest ze swego alkaloidu ogólnie zadowolony) wybitny upadek woli.Ka¿da decyzja kosztuje ca³¹ masê wysi³ku, ka¿dy czyn, odk³adany z godziny na godzinê, wykonywany jest pod najwy¿szym przymusem, ka¿da drobna czynnoœæ ¿ycia codziennego - i ta nawet - staje siê wkrótce ciê¿arem.Natomiast nabieramy sk³onnoœci do czêstych, a d³ugich „wypoczynków” w pozycji le¿¹cej, podczas których morfinowe marzenia na temat wielkich rzeczy (które siê nigdy nie spe³ni¹) zastêpuj¹ nam znakomicie czynnoœæ istotn¹.Wypoczynki te tym wiêcej s¹ nam wskazane, ¿e coraz bardziej przeœladuje nas nieustaj¹ca sennoœæ (dochodzi to w stadiach dalszych do tego, ¿e narkoman usypia za ka¿d¹ przerw¹ w rozmowie lub te¿ pozornie s³uchaj¹c dalej tematu).Niechêæ do ¿ycia czynnego staje siê jeszcze silniejsza pod wp³ywem ogólnego rozstroju i rozklekotania nerwowego, wraz z którym zjawia siê nie wiadomo sk¹d rosn¹ca wci¹¿ nieœmia³oœæ, schizofreniczna trema w stosunku do ludzi, i to trema gnêbi¹ca te w³aœnie osoby, które by siê najmniej tego po sobie spodziewaæ mog³y.Jedynym czynem realnym, na który energii nie zabraknie, jest niew¹tpliwie ci¹g³a pogoñ za niezbêdnym alkaloidem, którego zdobywanie w „odpowiednich” iloœciach, z natury rzeczy niemo¿liwe na drodze normalnej, stanowi jeszcze jedn¹ rozkosz ¿ywota morfinomana.¯ywot ten zreszt¹ mieæ mo¿e tylko dwa rodzaje epilogu w nie dalekiej przysz³oœci.Albo katastrofa, jeœli osobnik dany mia³ doœæ wytrwa³oœci w kierunku zrujnowania swego organizmu a¿ do stanu beznadziejnego; albo te¿ jeœli resztka instynktu samozachowawczego w czas przemówi, perspektywa tak zwanej kuracji odzwyczajania.Kuracja taka bywa w ogromnej wiêkszoœci wypadków przeprowadzana w jednym z zak³adów zamkniêtych, a co do jej szczegó³Ã³w, musicie mi pañstwo wybaczyæ, ¿e wam takowych dostarczyæ nie podejmê siê! Trudno! Nie jestem bowiem ani Ewersem, aby wam to opisaæ, ani te¿ Goy¹, aby to odmalowaæ!Nadmieniam tylko, ¿e nieœcis³¹ jest wersja, powtarzana czasem nawet przez lekarzy, jakoby dawny system odzwyczajania gwa³townie, bez ¿adnych stopniowañ, nie grozi³ katastrof¹ organizmowi.Annale medycyny francuskiej notuj¹ dwa wypadki, które skoñczy³y siê radykalnym odzwyczajeniem pacjenta od ¿ycia na tej ziemi.Dziœ ju¿ stosuj¹ metodê tê rzadko i to tylko w po³¹czeniu z uœpieniem na przeci¹g kilku dni.Inna zaœ polega na odzwyczajaniu bardzo a bardzo powolnym, poprzez umiejêtne stopniowanie i œrodki zastêpcze.Gdyby mnie kto o radê pyta³, rzek³bym, i¿ w ogóle tylko ten ostatni sposób nadaje siê do dyskusji, dodaj¹c na podstawie znanych mi wypadków, i¿ metoda ta daje najlepsze wyniki przy stopniowym zastêpowaniu morfiny dionin¹ z ma³ym dodatkiem heroiny, które to miêszaniny znowu kolejno stopniuj¹ siê w dawkowaniu.Szczegó³y oczywista nie wchodz¹ w zakres naszych rozwa¿añ.Pytaniem podstawowo wa¿nym jest kwestia procesu zna³ogowania oraz czasu, jaki jest na to potrzebny.Nie ulega najmniejszej w¹tpliwoœci, ¿e wersje g³osz¹ce, jakoby ju¿ po paru zastrzykach cz³owiek „nie móg³ sobie rady daæ bez morfiny”, s¹ straszliw¹ przesad¹ lub te¿ prób¹ usprawiedliwienia swej s³aboœci ze strony niektórych morfinomanów.Nie ma najmniejszych podstaw do obaw, ¿e np.dziesiêæ iniekcji pod rz¹d stosowanych mo¿e uczyniæ danego osobnika niewolnikiem narkotyku w tym naprawdê straszliwym i przera¿aj¹cym znaczeniu, o którym mówiliœmy wy¿ej.Dla stworzenia na³ogu w fizjologicznym znaczeniu organizm musi byæ zatruwany przynajmniej przez trzy, cztery lub wiêcej tygodni.To zaznaczamy z ca³¹ szczeroœci¹!Ale podkreœlamy jednoczeœnie z najwiêkszym naciakiem: niech nikt nie wysnuje st¹d wniosku, i¿ dwurazowe u¿ycie morfiny niczym mu nie grozi.Wszak ju¿ parokrotna próba pozwala zakosztowaæ pe³ni wra¿eñ ze wszystkimi ich urokami.Choæ tedy cz³owiek taki nie jest nara¿ony na rozpaczliwe prze¿ycia organicznego braku, to jednak impulsy psychiczne wystêpuj¹ od razu w ca³ej pe³ni.A któ¿ z nas oœmieli siê poczytywaæ siebie za takiego tytana woli aby móc zarêczyæ, i¿ nie ulegnie pokusom tym potê¿niejszym, im ciekawsze by³y prze¿ycia.Jeszcze raz! jeden lub dwa! Dziœ musimy siê uspokoiæ po tych lub innych k³opotach; jutro - czy¿ nie op³aci siê stokrotnie jeszcze jedna dawka gwoli obudzenia tych krystalicznych myœli, które pozwol¹ nam ukoñczyæ z powodzeniem tê lub inn¹ pracê umys³ow¹.Powodów przecie¿ nigdy nie braknie.I w ten sposób, tak bardzo nieznacznie, tak wprost nie wiadomo kiedy, cz³owiek staje siê skazañcem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]