[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biney stoj¹cy tu¿ obok, szarpi¹cy Athora za ramiê i przynaglaj¹cy do ucieczki.Potem scena siê rozp³ynê³a.Nie by³ ju¿ w wielkiej sali.Teremon ujrza³ siebie biegn¹cego korytarzem, przedzieraj¹cego siê do schodów, szukaj¹cego wzrokiem Siferry, jakiejkolwiek znajomej twarzy.Niespodziewanie wyrós³ przed nim Aposto³, fanatyczny Folimun 66, i zagrodzi³ mu drogê poœrodku chaosu.Œmia³ siê, wyci¹ga³ rêkê w ironicznym geœcie fa³szywej przyjaŸni.Po chwili i Folimun gdzieœ znikn¹³, a Teremon mkn¹³ wœciekle dalej, w dó³ spiralnymi schodami, potyka³ siê i upada³, prze³azi³ po plecach ludzi z miasta, zaklinowanych na parterze tak szczelnie, ¿e nie mogli siê poruszyæ.Byle dopaœæ drzwi! Jakoœ znalaz³ siê na zewn¹trz, ogarn¹³ go ch³Ã³d nocy.Sta³ z odkryt¹ g³ow¹, dr¿¹c w Ciemnoœci, która nie by³a ju¿ ciemnoœci¹, gdy¿ teraz rozœwietla³o j¹ potworne, odra¿aj¹ce, niewyobra¿alnie lodowate œwiat³o tysiêcy bezlitosnych gwiazd, które wype³nia³y niebo.Nie by³o przed nimi schronienia.Nawet z zamkniêtymi oczami widzia³o siê ich straszliwy blask.Ciemnoœæ by³a niczym w porównaniu z nieub³aganym ciœnieniem firmamentu roz¿arzonego upiornym blaskiem, œwiat³oœci¹ tak jasn¹, ¿e hucza³a na niebie niczym grom.Teremon pamiêta³ uczucie, ¿e niebo, gwiazdy i ca³y œwiat zaraz na niego run¹.Pad³ na kolana i zakry³ g³owê rêkoma, mimo i¿ zdawa³ sobie sprawê z daremnoœci tego gestu.Wokó³ widzia³ przera¿enie, ludzi miotaj¹cych siê wœród krzyku i wrzasku.Ognie p³on¹cego miasta strzela³y wysoko ponad horyzont.Tak, to by³o przera¿aj¹ce, lecz nie mog³o siê równaæ z ch³oszcz¹cymi biczami strachu spadaj¹cymi z nieba - z nieub³aganych, okrutnych gwiazd, które zaatakowa³y œwiat.Koniec.Wszystko potem by³o ju¿ puste, nie zawiera³o ¿adnych treœci, a¿ do momentu przebudzenia, kiedy spojrza³ w górê, ujrza³ na niebie Onosa i zacz¹³ sk³adaæ potrzaskane kawa³ki swego umys³u."Nazywam siê Teremon 762 - powtórzy³ sobie w myœlach.- Mieszka³em w Saro i pisa³em artyku³y do gazety".245Nie by³o ju¿ Saro.Nie by³o ¿adnej gazety.Œwiat dobieg³ kresu.Ale on wci¹¿ ¿y³ i mia³ nadziejê, ¿e jego umys³ powraca do normalnoœci.Co dalej? Dok¹d pójœæ?- Siferra?! - krzykn¹³.Nikt mu nie odpowiedzia³.Raz jeszcze powlók³ siê drog¹ w dó³ wzgórza, mijaj¹c po³amane drzewa, powywracane i spalone samochody, rozrzucone cia³a.Je¿eli tak wygl¹da tutaj, to co dzieje siê teraz w mieœcie?"Mój Bo¿e! - pomyœla³ znowu.O wszyscy bogowie! Có¿eœcie nam uczynili?!"29"Czasami warto byæ tchórzem" - powtarza³ sobie Szirin, odryglowuj¹c drzwi magazynu w piwnicy obserwatorium, gdzie spêdzi³ okres Ciemnoœci.Nadal czu³ siê niepewnie, ale me mia³ w¹tpliwoœci, ¿e pozosta³ przy zdrowych zmys³ach.By³ tak normalny, jak zawsze.Na zewn¹trz panowa³ chyba spokój.Co prawda magazyn nie mia³ okien, ale u szczytu jednej ze œcian bieg³a krata, przez któr¹ wpada³o wystarczaj¹co du¿o œwiat³a, aby nabra³ pewnoœci, ¿e nasta³ ju¿ poranek i ponownie wzesz³y s³oñca.Mia³ nadziejê, ¿e szaleñstwo ju¿ minê³o i mo¿e bezpiecznie wyjœæ z ukrycia.Wytkn¹³ g³owê na korytarz.Ostro¿nie rozejrza³ siê dooko³a.Najpierw poczu³ dym.By³ to przykry, gryz¹cy i zatêch³y zapach, wilgotny i zwietrza³y, jaki nieomylnie oznacza dym z ognia ju¿ ugaszonego.Nie doœæ, ¿e obserwatorium by³o zbudowane z kamienia, to jeszcze mia³o niezwykle efektywny system spryskiwaczy, który z ca³¹ pewnoœci¹ zadzia³a³ natychmiast, kiedy mot³och pod³o¿y³ ogieñ.Mot³och! Szirin wzdrygn¹³ siê na samo wspomnienie.Gruby psycholog wiedzia³, ¿e nigdy nie zapomni chwili, w której t³um zaatakowa³ obserwatorium.Ten obraz bêdzie246go przeœladowa³ do koñca ¿ycia - z³e, powykrzywiane twarze, oczy p³on¹ce ob³êdem, wycie i krzyki wœciek³oœci.Ci ludzie utracili równowagê zmys³Ã³w, zanim nadesz³o ca³kowite zaæmienie.Do szaleñstwa przywiod³a ich nie tylko zapadaj¹ca Ciemnoœæ, ale tak¿e podburzaj¹ca, zrêczna agitacja Aposto³Ã³w P³omieni, tryumfuj¹cych w chwili spe³niania siê proroctwa.Na wezwanie Aposto³Ã³w ludzie przybyli tysi¹camf, aby wypleniæ znienawidzonych naukowców w ich w³asnym gnieŸdzie.I oto byli: wdzierali siê przez bramê, wymachiwali pochodniami, dr¹gami, pa³kami, wszystkim, czym mo¿na by³o biæ, t³uc, waliæ.To paradoks, ale w³aœnie przybycie t³umu sprawi³o, ¿e Szirin wzi¹³ siê w garœæ.Prze¿y³ za³amanie, gdy wraz z Teremonem po raz pierwszy zeszli na dó³, aby zabarykadowaæ drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]