[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pocisków mi niezabraknie.      ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™, wymierzyÅ‚ i strzeliÅ‚.      PochyliÅ‚em siÄ™, osÅ‚aniajÄ…c kamieniem brzuch, lecz grotuderzyÅ‚ o jakieÅ› pół metra na prawo.      - PrzypuszczaÅ‚em, że taki bÄ™dzie wynik - oÅ›wiadczyÅ‚.ZnowuzaczÄ…Å‚ szykować broÅ„.- MuszÄ™ wziąć poprawkÄ™ na wiatr.SzukaÅ‚em mniejszychkamieni, które mógÅ‚bym wykorzystać jako pocisk.Nie byÅ‚o ani jednego.PomyÅ›laÅ‚em wtedy o Klejnocie.Powinien ratować mnie przed zagrożeniem życia.MiaÅ‚em jednak zabawne wrażenie, że dotyczyÅ‚o to sytuacji, gdyniebezpieczeÅ„stwo groziÅ‚o z bliska.I że Brand wie o tym zjawisku.A możezdoÅ‚am mu przeszkodzić w inny sposób? StaÅ‚ chyba za daleko na tÄ™ sztuczkÄ™ zparaliżem, ale raz już go pokonaÅ‚em dziÄ™ki wÅ‚adzy nad pogodÄ….Ciekawe, jakdaleko stÄ…d byÅ‚a burza.SiÄ™gnÄ…Å‚em ku niej.PrzekonaÅ‚em siÄ™, że potrzeba minutna takie okreÅ›lenie warunków, by Å›ciÄ…gnąć na niego piorun.Nie miaÅ‚em czasu.Ale wiatry to caÅ‚kiem inna sprawa.ÅšciÄ…gnÄ…Å‚em je, wczuÅ‚em siÄ™ w nie.      Brand byÅ‚ prawie gotów do nastÄ™pnego strzaÅ‚u.W wÄ…woziezawyÅ‚ wicher.      Nie wiem, gdzie trafiÅ‚a jego strzaÅ‚a.W każdym razie nieblisko mnie.Znowu szykowaÅ‚ broÅ„, a ja zaczÄ…Å‚em wprowadzać czynniki niezbÄ™dnedo uderzenia bÅ‚yskawicy.      Kiedy byÅ‚ gotów i podniósÅ‚ broÅ„, znowu wzmocniÅ‚em wichurÄ™.WidziaÅ‚em, jak mierzy, jak wciÄ…ga powietrze i wstrzymuje oddech.Potem opuÅ›ciÅ‚kuszÄ™ i spojrzaÅ‚ na mnie.      - PrzyszÅ‚o mi wÅ‚aÅ›nie do gÅ‚owy - zawoÅ‚aÅ‚ - że ten wiatrsiedzi u ciebie w kieszeni.Zgadza siÄ™? To nieuczciwe, Corwinie.- RozejrzaÅ‚siÄ™.- Powinienem znaleźć miejsce, gdzie nie bÄ™dzie to miaÅ‚o znaczenia.Aha!      Wciąż siÄ™ wysilaÅ‚em, by ustawić wszystko do uderzeniapioruna, ale warunki nie byÅ‚y jeszcze odpowiednie.      SpojrzaÅ‚em na niebo w czerwone i czarne pasy.formowaÅ‚osiÄ™ tam coÅ› podobnego do chmury.Wkrótce, ale jeszcze nie.      Brand rozpÅ‚ynÄ…Å‚ siÄ™ znowu i zniknÄ…Å‚.SzukaÅ‚em go nerwowo.      I wtedy stanÄ…Å‚ przede mnÄ….PrzeniósÅ‚ siÄ™ na mojÄ… stronÄ™wÄ…wozu, jakieÅ› dziesięć metrów na poÅ‚udnie ode mnie.Wiatr dmuchaÅ‚ mu w plecyi wiedziaÅ‚em, że nie zdążę zmienić jego kierunku.PomyÅ›laÅ‚em, czy nie cisnąćkamieniem.On pewnie siÄ™ uchyli, a ja stracÄ™ tarczÄ™.      Z drugiej strony.      PodniósÅ‚ kuszÄ™ do ramienia.Zatrzymaj go! - krzyknÄ…Å‚ w myÅ›lachmój wÅ‚asny gÅ‚os.      NadaÅ‚ manipulowaÅ‚em niebem.      - Zanim wystrzelisz, Brandzie, odpowiedz mi na jednopytanie.Dobrze?      ZawahaÅ‚ siÄ™, po czym opuÅ›ciÅ‚ broÅ„ o kilka centymetrów.      - Jakie?      - Czy mówiÅ‚eÅ› prawdÄ™ o tym, co siÄ™ zdarzyÅ‚o.z tatÄ…,Wzorcem, nadejÅ›ciem Chaosu?      OdchyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ seriÄ… krótkich szczeknięć.      - Corwinie - oÅ›wiadczyÅ‚.- Widzieć, jak umierasz nie wiedzÄ…ctego, co tak wiele dla ciebie znaczy, sprawia mi rozkosz wiÄ™kszÄ…, niż potrafiÄ™wyrazić.      ZaÅ›miaÅ‚ siÄ™ znowu i zaczÄ…Å‚ unosić kuszÄ™ do ramienia.PrzygotowaÅ‚em siÄ™, by cisnąć w niego kamieniem i skoczyć do ataku.Å»aden z nasnie zdążyÅ‚ wykonać tego, co zamierzaÅ‚.      Z góry dobiegÅ‚ przeraźliwy wrzask.Niewielki strzÄ™p oderwaÅ‚siÄ™ od nieba i runÄ…Å‚ Brandowi na gÅ‚owÄ™.Ten krzyknÄ…Å‚ i upuÅ›ciÅ‚ kuszÄ™.WzniósÅ‚rÄ™ce, by pochwycić napastnika.Czerwony ptak, nosiciel Klejnotu, powstaÅ‚y zmojej krwi i zrodzony z dÅ‚oni ojca, powróciÅ‚, by mnie bronić.      PuÅ›ciÅ‚em kamieÅ„ i podszedÅ‚em, po drodze wyciÄ…gajÄ…c miecz.Brand uderzyÅ‚ ptaka i ten odleciaÅ‚, nabierajÄ…c wysokoÅ›ci przed kolejnymnalotem.Brand wzniósÅ‚ ramiona, by zasÅ‚onić twarz i gÅ‚owÄ™.ZdążyÅ‚em jednakdostrzec pÅ‚ynÄ…cÄ… z lewego oczodoÅ‚u krew.ZaczÄ…Å‚ siÄ™ rozpÅ‚ywać, gdy biegÅ‚em wjego stronÄ™.Ptak runÄ…Å‚ jak pocisk i raz jeszcze uderzyÅ‚ Branda szponami wgÅ‚owÄ™.A potem także zaczÄ…Å‚ blednąć.Kiedy znikali obaj, Brand siÄ™gaÅ‚ wÅ‚aÅ›niedo krwistoczerwonego napastnika i odpieraÅ‚ jego ciosy.      Kiedy stanÄ…Å‚em w miejscu akcji, pozostaÅ‚a tam jedynieupuszczona kusza, którÄ… zgniotÅ‚em pod butem.Jeszcze nie, jeszcze nie koniec,niech to licho! Jak - dÅ‚ugo bÄ™dziesz mnie przeÅ›ladowaÅ‚, bracie? Jak dalekomuszÄ™ dojść, by zakoÅ„czyć sprawÄ™ miÄ™dzy nami?      ZszedÅ‚em na szlak.Gwiazda żyÅ‚ jeszcze, wiÄ™c musiaÅ‚emdokoÅ„czyć robotÄ™.Czasem wydaje mi siÄ™, że wybraÅ‚em sobie niewÅ‚aÅ›ciwy fach.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]