[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mirrim? Słyszałam, że masz zielone jaszczurki. - Okazała się bardzo rozsądna i przyniosła tacę powiedziałaLessa, podchwytując spojrzenie Manory. - Brekke.Brekke wymagała.- Dziewczynka nie mogławydusić z siebie nic więcej. - Brekke jest rozsądną osobą - powiedziała dziarsko Manora,po czym zacisnęła palce dziewczynki na kubku i pchnęła ją w stronę najbliższegojeźdźca.- A zatem pomóż nam.Ci mężczyźni potrzebują naszej opieki. Jak we śnie Mirrim wyciągnęła rękę z kubkiem, po czym dałakrok w przód, zmuszając swe ciało do ruchu, widząc, że spiżowy jeździec nie możego dosięgnąć. - Pani - mruknęła Manora - potrzebujemy Władcy Benden.Weyry Ista i Telgar walczą teraz z Nićmi i. - Tutaj jestem - powiedział F'lar od wejścia.- Ja takżechętnie się napiję.W moich kościach siedzi zimno pomiędzy. - Okazuje się, że mamy znacznie więcej głupców niżpotrzebujemy - wykrzyknęła Lessa na jego widok, lecz jej twarz rozjaśniła się. - Gdzie T'bor? Manora wskazała na sypialnię Brekke. - W porządku.W takim razie, gdzie jest Kylara? W jego głosie było zimno pomiędzy. Do wieczora zdołano zaprowadzić jako taki porządek wzdemoralizowanym Weyrze.Upewniono się, że wszystkie spiżowe smoki wróciły dolegowisk, po czym nakarmiono je, a jeźdźców napojono alkoholem i zaprowadzono dokwater, by spali. Odnaleziono Kylarę, a raczej przywiózł ją na grzbiecie swejsmoczycy, zielony jeździec stacjonujący w Warowni Nabol. - Ktoś tam musi być - powiedział jeździec z ponurą miną -lecz nie będę to ja ani moja zielona. - Proszę, złóż raport, S'goralu.- F'lar kiwnął głową; ażza dobrze rozumiał odczucia jeźdźca. - Przyleciała do Warowni dziś rano z bajeczką ozanieczyszczonym jeziorze i o tym, że nie ma żadnych beczek, by przywieźć czystąwodę ze strumienia.Przypominam sobie teraz, iż pomyślałem, że Prideth jest zazłota, by przebywać poza Weyrem.Miała zaburzony cykl, wiesz, lecz bestiaprzysiadła spokojnie na grani obok mojej zielonej, więc wróciłem do uczenia tychz Warowni, jak mają się obchodzić z jaszczurkami ognistymi.- Widać było, żeS'goral nie miał pociechy ze swych uczniów.- Weszła do środka z Lordem.Apóźniej zobaczyłem, że ich jaszczurki wygrzewają się w słońcu na występieskalnym przed jego sypialnią.Właśnie zrobiliśmy sobie krótką przerwę, gdy mojazielona ryknęła.Z całą pewnością wysoko w górze leciały smoki.Wiedziałem, żeto lot godowy, tego nie można pomylić.Nagle Prideth zaczęła trąbić i nim sięzdążyłem się zorientować, Prideth była już między najlepszymi zwierzętamihodowlanymi Nabol.Poczekałem chwilę, pewien, że wie, co się dzieje, lecz kiedynie pojawiła się, zacząłem szukać.Pod drzwiami stały straże.Lord nie chciał,by mu przeszkadzano.No cóż, przeszkodziłem mu.Zmusiłem go, by przestał robićto, co robił.To właśnie było przyczyną wszystkiego! Smoczyca była tuż przedgodami i to, co robili.sama widziała lot godowy tuż nad sobą, że tak powiem.Nie traktuje się smoka w ten sposób.- Pokręcił głową.- Nic więcej nie mogliśmyzrobić, dlatego też udałem się z moją smoczycą do Weyru Fort po ich królowe.Lecz.- Jeździec rozłożył bezradnie ręce. - Dobrze postąpiłeś, S'goralu - powiedział F'lar.- Nicwięcej nie mogłem zrobić - upierał się mężczyzna, jakby nie mógł się uwolnić odnie dającego mu spokoju poczucia winy. - Mieliśmy szczęście, że w ogóle tam byłeś - powiedziałaLessa.- Moglibyśmy się nigdy nie dowiedzieć, gdzie była Kylara. - Chciałbym wiedzieć, co się z nią teraz stanie.Naglewstyd i poczucie winy malujące się na twarzy jeźdźca ustąpiły miejsca okrutnejmściwości. - Czy utrata smoczycy nie wystarczy? - spytał T'bor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]