[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wygl¹da³o na to ¿e rozmowa z nim odœwie¿y³aspojrzenie G.na ogóln¹ sytuacjê i spowodowa³a pewn¹ zmianê w jego planach.Z podró¿y z Tyflisu pamiêtam interesuj¹c¹ rozmowê, któr¹ odby³em z G.na jednejz ma³ych stacji pomiêdzy Baku i Dierbientem.Poci¹g nasz mia³ tam d³ugi postój,poniewa¿ przepuszczano poci¹gi jad¹ce z “towarzyszami” z frontu kaukaskiego.By³o bardzo gor¹co, w oddali po³yskiwa³o Morze Kaspijskie, a wszêdzie wko³onas b³yszcza³ krzemieñ.Na horyzoncie rysowa³y siê sylwetki dwóch wielb³¹dów.Próbowa³em sprowadziæ rozmowê na temat najbli¿szej przysz³oœci naszej pracy.Chcia³em zrozumieæ, jakie G.mia³ zamiary i czego od nas oczekiwa³.– Wydarzenia s¹ przeciwko nam – powiedzia³em.– Ju¿ w tej chwili widaæ wyraŸnie,¿e w tym masowym ob³êdzie niczego nie da siê robiæ.– Dopiero teraz mo¿na coœ robiæ – odpowiedzia³ G.– A wydarzenia wcale nies¹ przeciwko nam.Tylko ¿e tocz¹ siê zbyt szybko.Na tym polega ca³y k³opot.Poczekaj piêæ lat, a zobaczysz, ¿e to, co dziœ przeszkadza, oka¿e siê dla nasprzydatne.Nie wiedzia³em, co G.mia³ na myœli.I ani po piêciu, ani po piêtnastu latachnie uda³o mi siê tego zrozumieæ.Patrz¹c na to z punktu widzenia “faktów", trudnoby³o sobie wyobraziæ, w jaki sposób mog³yby nam pomóc takie wydarzenia, jakwojna domowa, morderstwa, epidemie, g³Ã³d, ca³a Rosja popadaj¹ca w stan barbarzyñstwa,nie maj¹ce koñca zak³amanie europejskiej polityki i niew¹tpliwie wynikaj¹cyz niego, ogólny kryzys.Ale jeœli spojrzymy na to nie z punktu widzenia “faktów", lecz z punktu widzeniazasad ezoterycznych, wtedy to, co powiedzia³ G., staje siê bardziej zrozumia³e.Dlaczego idee te nie pojawi³y siê wczeœniej? Dlaczego nie mieliœmy do nichdostêpu wówczas, gdy Rosja jeszcze istnia³a, a Europa by³a wygodnym i przyjemnymmiejscem “za granic¹"? To tu przypuszczalnie znajduje siê wyjaœnienie enigmatycznejuwagi G.Dlaczego zabrak³o tych idei? Prawdopodobnie dlatego, ¿e idee te mog³y pojawiæsiê tylko w takim czasie, gdy uwaga wiêkszoœci zwrócona jest w jakimœ innymkierunku i idee te mog¹ dotrzeæ jedynie do tych, którzy ich szukaj¹.Z punktuwidzenia “faktów" mia³em racjê.Nic nie mog³o przeszkadzaæ nam bardziej ni¿“wydarzenia".Jednoczeœnie jest mo¿liwe, ¿e w³aœnie dziêki “wydarzeniom" otrzymaliœmyto, co zosta³o nam dane.Utkwi³a mi w pamiêci jeszcze jedna rozmowa z tej podró¿y.Podczas d³ugiegopostoju na jakiejœ stacji, kiedy nasi towarzysze podró¿y wyszli na peron, zada³emG.pytanie, na które nie mog³em znaleŸæ odpowiedzi.Brzmia³o ono nastêpuj¹co:Je¿eli dzielê siebie na “Ja" i “Uspieñskiego", to jak mo¿na wzmocniæ czucie“Ja" i dzia³anie tego “Ja"?– Nic nie mo¿esz na to poradziæ – powiedzia³ G.– To powinno pojawiæ siê jakowynik wszystkich twoich wysi³ków – zaakcentowa³ s³owo “wszystkich".– WeŸ na przyk³ad samego siebie.Powinieneœ ju¿ inaczej czuæ swoje “Ja".Zapytajsiebie, czy spostrzeg³eœ ró¿nicê, czy nie.Próbowa³em “mieæ doznanie siebie", tak jak nauczy³ nas tego G., ale muszê przyznaæ,¿e nie dostrzeg³em ¿adnej ró¿nicy w porównaniu z tym, co czu³em poprzednio.– To przyjdzie – powiedzia³ G.– A kiedy przyjdzie, bêdziesz o tym wiedzia³.Nie ma tu miejsca na ¿adne w¹tpliwoœci.Jest to ca³kiem odmienne doznanie.PóŸniej zrozumia³em, co mia³ na myœli, to znaczy jakiego rodzaju doznanie ijakiego rodzaju zmianê.Ale zacz¹³em to dostrzegaæ dopiero w dwa lata po tejrozmowie.Trzeciego dnia naszej podró¿y z Tyflisu, podczas postoju w Mozdoku G.oznajmi³nam (by³o nas czworo), ¿e ja powinienem sam pojechaæ do Petersburga, a on ipozostali zatrzymaj¹ siê w Mineralnych Wodach i stamt¹d wyrusz¹ do Kis³owodska.– Zatrzymaj siê w Moskwie, a potem pojedŸ do Petersburga – powiedzia³ do mnie.– W Moskwie i w Petersburgu powiedz ludziom, ¿e zaczynam tutaj now¹ pracê.Ci,którzy chc¹ ze mn¹ pracowaæ, mog¹ tu przyjechaæ.I radzê ci, byœ nie zatrzymywa³siê tam na d³ugo.W Mineralnych Wodach po¿egna³em siê z G.i jego wspó³towarzyszami, i dalejpojecha³em sam.Sta³o siê jasne, ¿e z moich planów wyjazdu za granicê nic niewyjdzie.Ale ju¿ siê tym nie przejmowa³em.Nie mia³em w¹tpliwoœci co do tego,¿e przyjdzie nam ¿yæ w bardzo ciê¿kich czasach, teraz jednak nie mia³o to dlamnie prawie ¿adnego znaczenia.Zda³em sobie sprawê, czego siê bojê.Nie obawia³em siê rzeczywistych, istniej¹cychniebezpieczeñstw, lecz tego, ¿e g³upio post¹piê, to znaczy nie wyjadê na czas,mimo ¿e doskonale wiedzia³em, czego nale¿y siê spodziewaæ.Teraz wydawa³o siê,¿e ca³a odpowiedzialnoœæ za samego siebie zosta³a mi odebrana.Moje pogl¹dysiê nie zmieni³y.Mog³em powiedzieæ to samo, co przedtem: pozostanie w Rosjiby³o szaleñstwem.Ale mój stosunek do tego by³ ca³kiem obojêtny.Nie by³a tomoja w³asna decyzja.Ci¹gle jeszcze podró¿owa³em tak jak dawniej, samotnie, w przedziale pierwszejklasy.Ju¿ blisko Moskwy musia³em zap³aciæ karê, poniewa¿ mia³em rezerwacjêw jedn¹ stronê, a mój bilet wystawiony by³ w przeciwn¹.Innymi s³owy, wszystkoby³o po staremu.Jednak¿e gazety, które kupi³em w drodze, pe³ne by³y wiadomoœcio strzelaninie na ulicach Petersburga.I co wiêcej, tymi, którzy strzelali dot³umu byli teraz bolszewicy; to oni próbowali swoich si³.Sytuacja w tym czasie coraz bardziej siê krystalizowa³a.Po jednej stronieznajdowali siê bolszewicy, nie zdaj¹cy sobie jeszcze w pe³ni sprawy z oczekuj¹cegoich nieprawdopodobnego sukcesu, ale ju¿ zaczynaj¹cy odczuwaæ brak oporu i zachowuj¹cysiê coraz bezczelniej.Po drugiej stronie by³ “drugi rz¹d tymczasowy", z³o¿onyz ludzi powa¿nych, rozumiej¹cych sytuacjê, ale zajmuj¹cych podrzêdne stanowiska,i jednoczeœnie pe³en teoretyków i nic nie znacz¹cych gadu³, którzy objêli stanowiskag³Ã³wne.Istnia³a te¿ inteligencja, w du¿ym stopniu zdziesi¹tkowana przez wojnê,jak równie¿ resztki dawnych partii i krêgów wojskowych.Wszyscy oni razem dzielili siê ponownie na dwie grupy.Do pierwszej nale¿elici, którzy wbrew wszystkim faktom i wbrew zdrowemu rozs¹dkowi dopuszczali mo¿liwoœæpokojowych pertraktacji z bolszewikami.Ci ostatni w oczywisty sposób to wykorzystywali,zajmuj¹c stopniowo wszystkie stanowiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]