[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O tym, jak bardzo różnicie się od pozostałych ras - członków Gromady nie mielinawet pojęcia.Żaden z nich nie potrafiłby pokazać Ampliturom, gdzie jestZiemia. - A jak badania? - Biegną swoim torem. - Nie o tym mówię.Chodzi mi o twoje własne dociekania.Wiem, że opowiadaszkażdemu, kto tylko chce słuchać, że jesteśmy potencjalnym czynnikiemdestabilizującym i nie można nam ufać. Zdumiony Hivistahm aż zakłapał kilka razy zębami. - To nie miało dotrzeć do twoich uszu. Will uśmiechnął się. - Cieszę się tu sporą swobodą i niemal wszyscy chętnie ze mną rozmawiają.Topomaga im w badaniach.A ja słucham, co mówią inni.- Ostentacyjnie sprawdziłzamocowanie słuchaweczki translatora. - Czujesz się urażony? - Cóż, ostatecznie jesteśmy po tej samej stronie.Ty masz nas zaniebezpiecznych, ja twierdzę, że zmierzamy do trwałego pokoju.Ty domagasz sięodlotu, ja chcę, byście odlecieli.Możemy sobie pomóc. - Rozumiem - uspokoił się Trzeci.- Jaki przewidujesz rozwój wypadków? - Nie znacie naszej historii, naszej psychologii, a wasi spece od militariównie widzą dalej własnego nosa.Myślą tylko o tejpomocy, jaką może być dzisiaj garstka Ziemian.Przyjmują wszystkich: biednych,znudzonych życiem, nawiedzonych.Dalej powinno pójść już normalnie.Rekrucioswoją się z nowymi rolami, aż w końcu przestanie ich to bawić.Zapragnąwrócić do domów.Co nas obchodzi jakiś przedpotopowy konflikt, powiedzą.Gdzieś mamy wojnę.Wasi dowódcy, jak Kaldaq i Soliwik, nie potrafią radzićsobie z niesubordynacją, nigdy jeszcze się z czymś takim nie spotkali.Wtedywłaśnie uznają, najpierw oni a potem ich przełożeni, że nie wartowspółpracować z Ziemią.Zostawicie nas w spokoju. - A co z wracającymi? - Kto im uwierzy? Będą próbowali sprzedać swoją historyjkę, ale takich cudakówzawsze jest pełno.Niczego nie dowiodą.Minie kilka lat i życie popłynie postaremu.- Urwał nagle.- Powiedz mi coś, Trzeci.Jestem człowiekiem.Kompozytorem, artystą.Spędziłem wiele czasu między Hivistahmami.Chcę,abyście odeszli, wy chcecie tego samego.Ale ty chyba się mnie nie boisz? Trzeci dotknął delikatnie miękkiej, ludzkiej dłoni. - Ani trochę - skłamał.Strona główna Indeks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]