[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Faktem by³o, ¿e on i jego ojciec panowali nad band¹ i trzymali j¹ przy sobie dziêki obietnicom zdobycia tego skarbu.On by³ wodzem bandy, która po³¹czy³a siê z piêcioma innymi dla dokonania tego napadu.Szkopu³ w tym, ¿e gdyby powróci³ do swoich z wiadomoœci¹, ¿e skarb nie istnieje, by³by natychmiast napiêtnowany jako zdrajca i odpowiednio by go potraktowano.Nie móg³ powstrzymaæ wrogich zamiarów szajki, gdy¿ nie uwierzono by mu z powodu jego gorliwoœci w doprowadzeniu sytuacji do tego¿ punktu.Po³o¿enie jego by³o istotnie k³opotliwe.Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu gospodyni zaofiarowa³a siê towarzyszyæ mu do obozu.Nasz protest spokojnie odrzuci³a i zaczê³a siê przygotowywaæ do natychmiastowego odjazdu.Zapewni³a nas, ¿e nie grozi jej ¿adne niebezpieczeñstwo, ale ¿e nie mo¿emy jej towarzyszyæ, gdy¿ nasza obecnoœæ wzbudzi³aby podejrzliwoœæ w umys³ach bandytów, co poci¹gnê³oby za sob¹ wielkie niebezpieczeñstwo.Poddaliœmy siê, nie mog¹c nic innego zrobiæ.Cz³owiek wsiad³ na konia, a my pomogliœmy jej siê umieœciæ na miejscu przygotowanym za nim.Wyje¿d¿aj¹cy ze wsi, przedstawiali sob¹ obraz nie daj¹cy siê nigdy zapomnieæ, widok, który na wiecznoœæ chyba pozostanie w mej pamiêci: bandyta, na którego twarzy malowa³o siê zw¹tpienie – i gospodyni uœmiechaj¹ca siê do nas ze spokojn¹ pewnoœci¹, ¿e powróci przed wieczorem.Do koñca dnia zobojêtnieliœmy na pracê i b³¹dziliœmy bez celu po wsi do zachodu s³oñca.Wróciliœmy do izby, aby czekaæ na powrót naszej pani, a wchodz¹c zastaliœmy stó³ zastawiony dobrym pokarmem.Mo¿ecie sobie wyobraziæ nasze zdziwienie, gdy zastaliœmy j¹, siedz¹c¹ u szczytu sto³u, z tym swoistym promiennym uœmiechem.Nie byliœmy zdolni wymówiæ s³owa.Przybra³a ton ¿artobliwej wynios³oœci i uda³a surowoœæ:– Panowie, nale¿y mi siê powitanie (na co zareagowaliœmy uk³onem i powitaliœmy j¹).– Nie uda³o mi siê wcale przekonaæ ich – mówi³a dalej – lecz siê zgodzili odpowiedzieæ mi w ci¹gu najbli¿szych trzech dni.Wiem, ¿e skutkiem bêdzie próba ataku, lecz ocali³am przynajmniej ¿ycie tego biednego stworzenia.Bêdziemy musieli siê przygotowaæ do odparcia oblê¿enia, nic ich bowiem nie odwiedzie od napadu.S¹dzê, ¿e prawie wszyscy z nas upatrywali w tym spe³nienie najskrytszych marzeñ.Gospodyni czyta³a nasze najwewnêtrzniejsze myœli i zacytowa³a ten wiersz:Gdy dojdziecie do miejsca Czerwonego Morza w ¿yciu, Gdy mimo wszystko, co mo¿ecie, nie ma wyjœcia ani doko³a, ani wstecz, Nie ma innej drogi tylko poprzez nie, Wtedy poznajcie Boga pogodn¹ duszê, A mrok i burza przemin¹.Bóg wiatr ucisza, Bóg ucisza fale, Bóg mówi twej duszy: IdŸ naprzód! IdŸ naprzód! IdŸ naprzód!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]