[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I jak gdyby dlatego, aby owe twarze zmarłych i zabitych zobaczyćmógł dokładnie, jasność się przed nim otwarła, wróciło wrażenie słuchu, zapachui czucia.Ujrzał starodrzew prześwietlony promieniami słońca, poczuł grzybnyzapach młodnika i nawet na gałązce młodej sosenki ujrzał krople porannegodeszczu.Potem zawołał "Jezu!" - i upadł twarzą w wykopany przez siebie dół. A wtedy na niebie pojawiły się trzy ogromne klucze żurawi,odlatujących na południe.Powietrze od ziemi aż do błękitu wypełnił głośnyklangor, jękliwe i przeciągłe nawoływanie ptaków, krzyk pierwszych dni jesieni. Otto Szulca znalazła powracająca z grzybobrania Porowa i zarazprzywołała doktora Niegłowicza, a także syna Szulca i wielu innych ludzi zwioski.Ciało starego było już sztywne, więc doktor nawet nie próbował użyćżadnej ze swych lekarskich mocy, tylko stwierdził zgon.Ale ponieważ ten i ówgłośno dziwował się, że tak bogaty i dostojny gospodarz zmarł w żebraczejodzieży i nie na łóżku w swoim domu, a w wygrzebanej w lesie jamie, powiedziałdoktor Niegłowicz słowami Abrahama do króla Sodomy: "Podnoszę ręce do Boga, PanaNajwyższego, który utwierdził niebo i ziemię, że z tego co posiadam ani nitki.ani rzemyka do sandałów nie wezmę". I te słowa wydały się ludziom sprawiedliwe. Jeszcze tego samego dnia rozkopano miejsce, gdzie skonał stary;jedni spodziewali się znaleźć skarby, po które poszedł Otto Szulc, drudzychcieli spełnić jego wolę i szczątki zabitego przez Szulca człowieka zamierzaliprzenieść na cmentarz.Tak czy owak, ani skarbów, ani żadnych szczątków ludzkichw tym miejscu nie było. Na pogrzebie starego Szulca nabożną mowę wygłosił pastor DawidKnothe, a po nim głos zabrał doktor Niegłowicz.On to oświadczył ludziom, żeOtto zmarł w drodze do Koryntu.Każdy bowiem człowiek jest tylko pielgrzymem naziemi, wędrowcem na drodze do jakowegoś Koryntu, który leży daleko albo blisko,zależy, skąd się wyrusza.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]