[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Łzy zalewały jej oczy i zamazywałyobraz, kiedy długi, brązowy kot z czerwonawą grzywą zniknął w wysokiej trawie.Wiedziała, że już nigdy więcej nie będzie na nim jeździć; że nigdy już niezobaczy swojego dzikiego, nieprawdopodobnego syna.Pomruki "hnk, hnk" słychaćbyło jeszcze, aż wreszcie ten olbrzymi lew jaskiniowy, gigantyczny w porównaniudo swoich dużo późniejszych potomków, zagrzmiał głębokim, rozdzierającym rykiem,który słychać było na odległość kilometrów.Potrząsnął samą ziemią napożegnanie. Ayla dała znak Whinney i zaczęła iść z powrotem.Chociaż bardzolubiła jazdę na kobyle, chciała jak najdłużej pamiętać uczucie swojej ostatniej,dzikiej jazdy. Jondalar oderwał wreszcie wzrok od tej hipnotyzującej sceny iobserwował twarze pozostałych.Wiedział, co myśleli.Konie no dobrze, nawetwilk, ale lew jaskiniowy? Na twarzy pojawił mu się szeroki, zadowolony uśmiechdumy i ulgi.Niech teraz próbują wątpić w jego opowieści! Mężczyźni poszli ścieżką za Aylą, czując się niemal głupio zeswoimi oszczepami, z których nie zrobili żadnego użytku.Ludzie obserwującyscenę z góry, cofnęli się, kiedy podeszła i rozstąpili przed kobietą z koniem,gapiąc się na nią z osłupiałym niedowierzaniem i nabożną grozą.Nawet Obóz Lwa,który słyszał opowieści Jondalara i wiedział o jej życiu w dolinie, nie mógłuwierzyć własnym oczom.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]