[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uroczysta procesja mia³a siê ku koñcowi.DŸwiêk gongów cich³ w miarê oddalania siê muzyków.Fina³ mia³ odbyæ siê w samej œwi¹tyni, lecz tam ¿aden z goœci Kowala siê nie wybiera³.96* * *Gra subijat by³a starsza ni¿ samo cesarstwo.Wskazywa³a na to choæby nazwa, która przez stulecia ca³kiem zatraci³a pierwotny sens i teraz by³a po prostu okreœleniem partii rozgrywanej za pomoc¹ zestawu koœcianych lub drewnianych p³ytek z wyrytymi postaciami i symbolami o okreœlonej wartoœci.Do subijat trzeba by³o mieæ szczêœliw¹ rêkê — tak przynajmniej mawiano.Jednak Rzemieñ, który by³ graczem wytrawnym i zaprawionym w wielu potyczkach, tak nie uwa¿a³.Bo i co w³aœciwie oznacza „szczêœliwa rêka"? Czy to, ¿e odpowiednie sztony same do niej wskocz¹ i same siê wy³o¿¹ w odpowiedniej chwili? Rzemieñ nie wierzy³ w cuda.Dla jednych subijat by³a rozrywk¹ (czasem doœæ kosztown¹), dla innych obsesj¹, prowadz¹c¹ do katastrofy finansowej, a dla niego powszednim sposobem zarobkowania.Na jego talent do gry sk³ada³a siê znakomita pamiêæ, umiejêtnoœæ szybkiego liczenia i wyci¹gania wniosków.To instrumentarium sprawdza³o siê tak dobrze, ¿e nawet nie musia³ oszukiwaæ.A w ka¿dym razie robi³ to na tyle rzadko, by wyrobiæ sobie nieskaziteln¹ opiniê wœród bywalców tawern, a tak¿e publicznych ³aŸni, gdzie grano o ma³e stawki dla czystej przyjemnoœci.Ten wieczór mia³ szczêœliwy przebieg.Rzemieñ wygra³ tyle, ¿e móg³ ju¿ bez najmniejszej troski myœleæ o zap³aceniu komornego i jedzeniu przez najbli¿sze tygodnie.A tak¿e o paru innych przyjemnoœciach.Jego przeciwnik z kwaœn¹ min¹ odlicza³ pieni¹dze, przegl¹daj¹c skrupulatnie zapiski na woskowej tabliczce, gdzie zaznaczano wysokoœæ stawek.Rzemieñ zbiera³ i uk³ada³ cienkie tafelki z atutami, s³uchaj¹c z przyjemnoœci¹ pochlebnych opinii widzów: „ten to nigdy nie przegrywa", „mistrz, no nie?", ,jak ci kiesa ciê¿y, to zasi¹dŸ do gry z Rzemieniem".— Ktoœ jeszcze chce siê popróbowaæ? — spyta³ weso³o, gdy ju¿ wsypa³ monety do woreczka, a przegrany mê¿czyzna chy³kiem umkn¹³ od sto³u.Zgodny chórek odmownych odpowiedzi przep³yn¹³ nad jego g³ow¹, przemieszany z pogodnym œmiechem i ¿arcikami.O nie, nikt nie chcia³ zostaæ ob³upiony ze skóry, a przynajmniej jeszcze nie teraz.Rzemieñ ju¿ mia³ przejœæ w pobli¿e kot³a, gdzie raczono siê potrawk¹, gdy przez wieniec obserwatorów przecisn¹³ siê nowy chêtny gracz i siad³ za sto³em.— Czyja bym móg³? — spyta³ nieœmia³o.Mistrz subijat zmierzy³ go uwa¿nym spojrzeniem.Przybysz wygl¹da³ niepo-kaŸnie — przede wszystkim by³ bardzo m³ody, prawie ch³opak.Krêpy, grubawy, o masywnym karku i szerokich d³oniach.Wznoszonym ubraniu wygl¹da³ na goœcia z g³êbokiej prowincji, kogoœ, kto jeszcze wczoraj chodzi³ za p³ugiem albo macha³ m³otem w kuŸni.Z ca³¹ pewnoœci¹ nie by³ kimœ, kto powinien siadaæ do gry hazardowej.Rzemieñ by³ w ³askawym nastroju i postanowi³ odwieœæ ch³o-97paka od podejmowania ryzyka.Dzieciak na pewno zrobi³by lepiej, gdyby wydal swoje pieni¹dze na wino czy nowe sanda³y.— Umiesz graæ?Pêkaty ch³opak kiwn¹³ g³ow¹ twierdz¹co.— Trochê.Gra³em ju¿, wiem, jak to siê robi.Rzemieñ potoczy³ wzrokiem po publicznoœci, która zaczê³a s³uchaæ z nowym zainteresowaniem.— On trochê gra, rozumiecie? — rzek³ z uœmiechem.— Zna siê na rzeczy.I pewno mnie ogra do ostatniego miedziaka.Te s³owa wzbudzi³y ogólne rozbawienie.Ludzie tr¹cali siê ³okciami i wymieniali niezbyt pochlebne uwagi na temat zarozumia³ego wyrostka.Gruby ch³opiec jakby tego nie s³ysza³.Siedzia³ spokojnie, nie zmieniaj¹c wyrazu twarzy.— Graæ chyba ka¿demu wolno? — powiedzia³ tylko.— Pewnie — przytakn¹³ Rzemieñ.— Ale widzisz.Ja ju¿ tyle wygra³em tego wieczoru, ¿e mogê nie wstaæ z miejsca, jeœli obci¹¿ysz mniejeszcze i swoimi oszczêdnoœciami.Wywo³a³o to nowy œmiech.— Daj spokój.S¹ lepsze sposoby na utratê pieniêdzy.— Wiem.Mo¿na siê upiæ do nieprzytomnoœci albo z³apaæ wstydliw¹ chorobê u jakiegoœ ulicznego „kwiatka", albo wrzuciæ sakiewkê do rzeki i nie zawracaæ sobie g³owy reszt¹.Ale ja wolê zagraæ w subijat.Rzemieñ doszed³ do wniosku, ¿e jego rozmówca jest bystrzejszy, ni¿ na to wygl¹da.Có¿, mo¿e i nie da siê zar¿n¹æ w pocz¹tkowym rozdaniu.— Dobrze, zagramy — zgodzi³ siê.— Ale zaczniemy od miedzi.Jestem dziœ wspania³omyœlny.Jego nowy przeciwnik podziêkowa³ grzecznie.W pierwszym roz³o¿eniu sztonów Rzemieñ dosta³ dru¿ynê z³o¿on¹ z Kap³ana, WoŸnicy, Damy, Koz³a i jednego z ¿ywio³Ã³w — Ognia.Szybko oszacowa³ wartoœæ tego zestawu, jednoczeœnie uk³adaj¹c figury twarzami w dó³, by nie móg³ dojrzeæ ich przeciwnik.Szósty szton — okreœlany mianem Tarczy, sta³ sztorcem przed swym w³aœcicielem, który nie zna³ jego wartoœci.Widzia³ go za to rywal.Tarcz¹ zagrywano w ostatecznoœci — automatycznie podnosi³a stawkê, ale by³a narzêdziem nader niepewnym.Ch³opak w skupieniu przegl¹da³ swoj¹ dru¿ynê, metodycznie uk³adaj¹c sztony jeden obok drugiego.Jego niewiadom¹ by³ Dzikus i Rzemieñ ju¿ zacz¹³ siê zastanawiaæ, jak wyci¹gn¹æ od niego ten korzystny atut.— Zaczynam — rzek³ grubasek, podnosz¹c wzrok i odwróci³ jedn¹ z p³ytek.— B³azen.Wartoœæ cztery.Obstawiam na dwa miedziaki.Rzemieñ natychmiast wystawi³ WoŸnicê, przejmuj¹c inicjatywê, po czym wy³o¿y³ Ogieñ i podniós³ stawkê trzykrotnie.Po prawdzie by³ ju¿ g³odny i zamierza³ skoñczyæ jak najszybciej.Przeciwnik przyj¹³ wyzwanie i poprosi³ o kupno S³ugi,mczyli sztonu wybranego œlepo z pozosta³ej puli.Rêka ch³opca chwia³a siê niezdecydowanie nad p³ytkami rozrzuconymi na stole.Wszystkie ty³y pokryto warstwa czarnej farby i na oko wygl¹da³y zupe³nie jednakowo.W rzeczywistoœci drobniutkie rysy tworzy³y na nich ledwo dostrzegalny wzorek, rozpoznawalny dla w³aœciciela.Zanim jeszcze ch³opak ods³oni³ wybrany atut, Rzemieñ ju¿ domyœla³ siê, co jest na odwrocie.I nie myli³ siê — na stole leg³a Wichura.G³owy widzów pochyli³y siê ciekawie z pomrukiem aprobaty.Pyzaty ch³opak mia³ szczêœliw¹ rêkê.Rozgrywka zapowiada³a siê na d³u¿sza ni¿ kilka minut i bardziej interesuj¹c¹.Rzemieñ zaproponowa³ wymianê Tarcz i dobranie.Jego przeciwnik rzuci³ okiem na szton s¹siada i potrz¹sn¹³ g³ow¹ odmownie.Œwiat³o uk³ada³o siê niekorzystnie na rewersie atutu, wiêc Rzemieñ nie by³ pewien, co przypad³o mu w udziale.Jednak reakcja przeciwnika dawa³a do zrozumienia, ¿e nie jest to figura warta zbyt wiele.Rozgrywka trwa³a.Rzemieñ czêsto wygrywa³ drobne sumy, ch³opak naprzeciwko zgarnia³ za to wy¿sze stawki i weteran subijat z niema³a irytacj¹ zda³ sobie sprawê, ¿e powoli traci pieni¹dze na rzecz tamtego dzieciaka.Niewiarygodne, ale wygl¹da³o na to, ¿e grubasek jest lepszym graczem od Rzemienia.W ka¿dym razie na tyle b³yskotliwym, by podpuszczaæ przeciwnika, mamiæ go, nie niepokoj¹c zanadto.Rzemieñ zgrzytn¹³ dyskretnie zêbami i napi¹³ uwagê.Przez chwilê gra³ niedbale, jakby partia znudzi³a go, a jednoczeœnie obserwowa³, co wystawia rywal i gdzie wêdruj¹ jego rêce w poszukiwaniu korzystnych figur.Kiedy pyzaty w odpowiedzi na dru¿ynê z³o¿on¹ z Najemnika, Poganiacza Byd³a, Uczonego i Konia, wystawi³ Pielgrzyma, Gwardzistê, Lamparta i Dzikusa, którego zdecydowa³ siê odwróciæ — instynkt Rzemienia podniós³ ostrzegawczy wrzask.Rywal mia³ szczêœliw¹ rêkê — nazbyt szczêœliw¹, jeœli wzi¹æ pod uwagê, ¿e gra³ cudzymi sztonami.Albo by³ geniuszem subijat, albo zachodzi³a inna mo¿liwoœæ.Niespodzianie Rzemieñ przechyli³ siê przez stó³ i chwyci³ przeciwnika za oba nadgarstki, œciskaj¹c mocno.— Przytrzymajcie mi go, panowie — wycedzi³, z zadowoleniem obserwuj¹c, jak z twarzy ch³opaka odp³ywa krew.— Chcia³bym sprawdziæ, z kim naprawdê mam do czynienia.Co najmniej piêæ par r¹k opad³o na kark i ramiona szarpi¹cego siê m³odzieñca.Rzemieñ teatralnym gestem szeroko otwar³ mu koszulê na piersiach.Tak bardzo by³ pewien, ¿e znajdzie tam charakterystyczny tatua¿, ¿e jego brak ogromnie go zaskoczy³.Podejrzliwie poskroba³ paznokciami skórê ch³opaka, wêsz¹c oszustwo w postaci choæby warstwy farby.Niczego nie znalaz³.— Co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]