[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym nie rozumiaa, w jaki sposób umocowuje si gór. Przecie za chwil piersi mi z tego wyskocz! zawoaa i poruszya ramionami, eby udowodni, e ma racj.A kiedy ju udowodnia, wykonaa godn podziwu wersj Hinduskiego Taca Klasycznego, jak to nazwaa.Potem Satti znowu przeya chwile przeraenia, strasznego przeraenia, gdy odkrya, e wszystko, czego nauczya si przed chorob, historia Ekumenu, wiersze, nawet proste sowa jzyka hainisz, które znaa od lat, nagle wyleciay jej z pamici, jakby wytarte gbk. Co ja teraz zrobi, co zrobi, jeli nie bd moga niczego zapamita? szepna, kiedy wreszcie przerwaa milczenie i wyznaa, co j drczyo.Pao nie pocieszaa jej.Pozwolia jej wyrazi lk i rozpacz i wreszcie powiedziaa: Wedug mnie to powinno min.To wszystko do ciebie wróci.I oczywicie miaa racj.Sama rozmowa o tym zmienia wszystko.Nastpnego dnia, kiedy Satt jechaa tramwajem, Tarasy Darrandy zakwity w jej gowie jak wielki fajerwerk, gorejce, bolesne, precyzyjne sowa.I poczua, e wszystkie inne take wróciy na swoje miejsce, nie opuciy jej, czekay w ciemnociach, gotowe na wezwanie.Kupia wielki bukiet stokrotek dla Pao.Woyy je do jedynego wazonu czarnego, plastikowego i kwiaty wyglday jak Pao, biae, zote i czarne.Obraz tych kwiatów, intensywna wiadomo ciaa Pao, jej obecnoci, nawiedziy j teraz w tym cichym wysokim pokoju na innej planecie, tak jak nawiedzay j nieustannie tam, wtedy gdy bya z Pao i kiedy z ni nie bya, lecz waciwie prawie si nie rozstaway, nie na dugo, nie moga ich rozdzieli nawet ta duga, duga podró po wybrzeach obu Ameryk.Nic nie mogo ich rozdzieli.Niech zwizek prawdziwych umysów nie dopuszcza przeszkód.. O, mój prawdziwy umyle szepna w ciemnociach i poczua, e obejmuj j ciepe ramiona.Zasna.Nadesza zwiza odpowied Tonga, wydruk wysany na adres prefektury i dorczony jej do rk wasnych po sprawdzeniu bransolety z ZIL-em.Obserwatorka Satti Dass: prosz uwaa urlop za pocztek pracy badawczej.Kontynuowa badania, gromadzi osobiste obserwacje stosownie do potrzeb.Tyle na temat Penomocnika! Satti, zaskoczona i tryumfujca, wysza na dwór, eby popatrze na szczyt Silong i pomyle, co dalej.Opracowaa w pamici spis niezliczonych zada: wiczenia medytacyjne drzwi z podwójn chmur, które widywaa w caym miecie, zawsze zamalowane na biao inskrypcje w sklepach przenonie nawizujce do drzew, nieustannie obecne w rozmowach o jedzeniu, zdrowiu i wszystkim, co ma zwizek z ciaem ewentualne istnienie zakazanych ksiek istnienie sieci informacyjnej, subtelniejszej ni elektroniczna, niekontrolowanej przez Korporacj, dziki czemu mieszkacy miasta pozostawali ze sob w kontakcie i wiedzieli o wszystkim, na przykad o niej samej: kim jest, gdzie przebywa, czego chce.Widziaa t wiadomo w oczach przechodniów, sklepikarzy, dzieci, starych kobiet uprawiajcych ogródki, starych mczyzn siedzcych na ulicy na beczkach i wygrzewajcych si w socu.Nie czua jej naporu, jakby chodzia po wyznaczonych ciekach, bez ogranicze, bez zakazów.Teraz wydawao si jej prawdopodobne, e nie przypadkiem trafia do Iziezi i Uyniacza, cho nie potrafia tego wyjani.Skoro odzyskaa wolno, zapragna wróci do sklepu Uyniacza.Wesza pomidzy wzniesienia miasta, zacza si wspina strom uliczk.W poowie drogi stana twarz w twarz z Penomocnikiem.Wyzwolona od koniecznoci posuszestwa, spojrzaa na niego tak, jak patrzya na pocztku podróy rzek, nie jak upodlony obywatel patrzy na biurokrat, lecz jak czowiek na czowieka.Mia wyprostowan sylwetk i delikatne, mocne rysy, cho ambicja, lk i wadza naday im twardo.Nikt si taki nie rodzi, pomylaa.Dzieci nie maj takich twarzy. Dzie dobry, Penomocniku! powitaa go wspaniaomylnie.Usyszaa wasny gupio radosny gos.le, le.Takie powitanie musiao wyda si mu prowokacj.Sta w milczeniu, patrzy jej prosto w oczy.Odchrzkn. Otrzymaem rozkaz cofnicia wydanego pani polecenia informowania mojego urzdu o nawizanych kontaktach i planach podróy.Poniewa go pani nie wykonywaa, usiowaem roztoczy nad pani opiek.Poinformowano mnie o pani skardze.Przepraszam za wszelkie niewygody czy przykroci, na jakie naraziem pani osobicie czy przez dziaanie mojego personelu.Mówi zimno, lecz z godnoci.Zawstydzona Satti usiowaa co wtrci. Nie.przepraszam, chciaam. Ostrzegam cign z coraz wikszym naciskiem, nie zwracajc uwagi na jej wysiki. S tu ludzie, którzy zamierzaj pani wykorzysta dla wasnych celów.Ludzie ci nie s malowniczymi reliktami przeszoci.Nie s nieszkodliwi.S li.S mierteln trucizn trucizn, która oszaamiaa mój lud od dziesiciu tysicy lat.Chc nas znowu sparaliowa, ci bezmylni barbarzycy.Mog traktowa pani uprzejmie, lecz s okrutni, prosz mi wierzy.Jest pani dla nich akomym kskiem.Bd pani schlebia, okamywa, obiecywa cuda.S wrogami prawdy, nauki.Ich tak zwana wiedza to fasz, przesd, poezja.Ich praktyki s nielegalne, ksiki i obyczaje zabronione, pani o tym wie.Prosz nie stawia moich rodaków w bolesnej sytuacji, gdy bd musieli zrozumie, e naukowiec z Ekumenu wszed w posiadanie nielegalnych materiaów i uczestniczy w obscenicznych, bezprawnych rytuaach.Prosz pani o to.jako naukowca. mówienie przychodzio mu z coraz wikszym trudem.Spojrzaa na niego.Jego emocje wydaway si groteskowe, irytujce. Nie jestem naukowcem odezwaa si chodno, beznamitnie. Czytam poezj.I nie musi mi pan opowiada o niegodziwoci, jakie moe wyrzdzi religia.Dobrzeje znam. Nieprawda. Zaciska i rozwiera palce. Nie ma pani pojcia, jakie mog by.Jak daleko zaszlimy.Nie ma dla nas powrotu do barbarzystwa. Czy wie pan cokolwiek o moim wiecie? warkna.To, co mówi, wydawao si cakowicie niegodne uwagi.Chciaa ju tylko uciec od tego fanatyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]