[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy z nim skoñczy³, bonito wygl¹da³ jak ¿ywy.Jego trzy p³etwystercza³y na boki i do góry, dziêki czemu nie móg³ kozio³kowaæ.Sztywny ogon mia³ mu zapewniæ szybkoœæ i utrzymanie kierunku,a zaszyty pysk zapobiega³ tworzeniu siê pêcherzyków i drgañ.Tylkow¹ski paseczek stali pomiêdzy jego zaciœniêtymi wargami i groŸny hakprzy nasadzie ogona zdradza³, ¿e by³ przynêt¹.Stary rybak spi¹³wreszcie obrotowym z³¹czem wystaj¹c¹ z pyska stalow¹ linkê z nylo-now¹ ¿y³k¹ zwisaj¹c¹ ze szczytu wêdziska i wrzuci³ przynêtê dooceanu.Patrzy³, jak bonito podskoczy³ dwukrotnie na fali, po czymo³owiane cygarko œci¹gnê³o go w g³¹b, i rozpocz¹³ swoj¹ ostatni¹podró¿ pod wod¹.Stary pozwoli³ mu oddaliæ siê na prawie szeœædziesi¹tmetrów, dalej ni¿ innym przynêtom, ^wstawi³ wêdzisko do gniazdkai powróci³ na kapitañski fotel.Woda doko³a ³odzi zmieni³a kolorz szaroniebieskiego na bladoseledynowy.67W dziesiêæ minut póŸniej ryba znowu wziê³a, tym razem na b³ystkêwirow¹.Higgins popuszcza³ ¿y³kê i ci¹gn¹³ j¹ przez dobre dziesiêæminut.To, co z³apa³, walczy³o o ¿ycie z szaleñcz¹ stanowczoœci¹,s¹dz¹c po sile, z jak¹ ryba siê wyrywa³a, mo¿na by³o zaryzykowaæprzypuszczenie, ¿e jest to œredniej wielkoœci tuñczyk, ale kiedywyl¹dowa³a na pok³adzie, okaza³o siê, ¿e jest to prawie metrowa,chuda, w¹ska ryba o z³otej, po³yskliwej górnej czêœci cia³a i takichsamych p³etwach.- Dorada - ucieszy³ siê Kilian.- Dobra robota.One naprawdêwalcz¹.I s¹ smaczne.Poprosimy szefa kuchni, ¿eby ugotowa³ j¹ nakolacjê.Higgins by³ bardzo podniecony i szczêœliwy.- Mia³em wra¿enie, ¿e ci¹gnê ciê¿arówkê - powiedzia³ z dum¹.Ch³opak poprawi³ przynêtê i wrzuci³ j¹ z powrotem do wody.Morze falowa³o coraz silniej.Murgatroyd trzyma³ siê jednegoze s³upków, podtrzymuj¹cych drewniany daszek przedniej czêœci³odzi.Wielkie fale szarpa³y "Avantem", który unosi³ siê i opada³coraz gwa³towniej.Wielkie œciany wody falowa³y po obu jegostronach, wysokie, ruchome, oœwietlone s³oñcem maskuj¹cym prze-pastne g³êbiny.Kiedy byli na szczycie fali, widzieli doko³a siebieca³e mile bia³ej k³êbi¹cej siê piany, tylko na zachodzie zamazanybrzeg wyspy Mauritius.Fale nadchodzi³y od wschodu, jedna za drug¹, jak œciœniête szeregizwalistych gwardzistów w zielonych mundurach, maszeruj¹cych nawyspê, aby zgin¹æ w ogniu artylerii raf.Murgatroyd dziwi³ siê, ¿e gonie mdli, zw³aszcza ¿e kiedyœ rozchorowa³ siê na promie z Dover doBoulogne.Ale prom by³ wiêkszym statkiem ni¿ "Avant".Przebija³ siêz wielkim szumem przez fale, jego pasa¿erowie zmuszeni byli wdychaæzapach oleju, spalin, sma¿onego t³uszczu kuchennego, zapachy bucha-j¹ce z baru, wreszcie ludzkie smrody."Avant" by³ wprawdzie mniejszy,ale nie walczy³ z morzem.Poddawa³ mu siê miêkko i znowu siêpodnosi³.Murgatroyd, wpatruj¹c siê w wodê, odczuwa³ lêk granicz¹cyz panik¹, uczucie tak czêsto towarzysz¹ce cz³owiekowi znajduj¹cemusiê w niedu¿ej ³odzi.Mo¿e zas³uguje ona na miano majestatycznej,dumnej, dobrze zbudowanej, szczególnie kiedy stoi na przystanimodnego kurortu, podziwiana przez spaceruj¹cych wczasowiczów,zazdroszcz¹cych bogatym w³aœcicielom.Ale na pe³nym morzu jest ju¿tylko siostr¹ pierwszego lepszego smrodliwego trawlera, ka¿degozardzewia³ego trampa, ka¿dej ³ajby o spawanych blachach i ze z³¹czaminitowymi, jest tylko w¹t³¹ skorup¹ przeciwstawiaj¹c¹ siê niewymiernejpotêdze, kruch¹ zabawk¹ w d³oni olbrzyma.Nawet teraz, otoczony68czterema innymi ludŸmi, Murgatroyd czu³ w³asn¹ nicoœæ i s³aboœæ orazbuñczuczn¹ kruchoœæ tej ³odzi.Ogarnê³o go poczucie samotnoœci,jak¿e czêste na morzu.Znaj¹ je tylko ludzie podró¿uj¹cy statkiem lubsamolotem, przemierzaj¹cy œniegi Pó³nocy czy te¿ pustynie.Wszystkiete rejony s¹ okrutne i bezkresne, ale najstraszniejsze z nich jest morze.A to dlatego, ¿e siê rusza.Tu¿ po dziewi¹tej monsieur Patient powiedzia³ jak gdyby w prze-strzeñ:- Ya quelque chose.Nous suit.- Co on mówi? - zainteresowa³ siê Higgins.- Coœ tam jest i p³ynie za nami - powiedzia³ Kilian.Higgins rozejrza³ siê doko³a.Widaæ by³o jedynie wody oceanu.- A sk¹d on to wie, u licha?Kilian wzruszy³ ramionami.- Tak jak pan czuje, ¿e coœ jest nie w porz¹dku z kolumn¹ cyfr.Instynkt.Stary cz³owiek jednym ruchem zmniejszy³ obroty silnika i "Avant"zwolni³.Po chwili sta³ niemal¿e w miejscu.Mimo to ko³ysa³ siê jeszczesilniej.Higgins prze³kn¹³ kilka razy œlinê.By³o kwadrans po dziewi¹tej,kiedy jedno z wêdzisk przegiê³o siê gwa³townie i ¿y³ka zaczê³a, siêodwijaæ.Niezbyt mo¿e szybko, ale g³adko, a ko³owrotek zaterkota³jak grzechotka.- To pañska ryba - powiedzia³ Kilian do Murgatroyda, wyry-waj¹c wêdzisko z gniazdka w burcie i przenosz¹c je do gniazdkaumieszczonego przed fotelem.Murgatroyd wyszed³ z cienia i usiad³.Zacisn¹³ klamrê i mocno uj¹³ owiniêt¹ korkiem czêœæ wêdziska.Ko³owrotek toczy³ siê jak beczu³ka z piwem, zacz¹³ przekrêcaæ korbêsprzêg³a poœlizgu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]