[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem chwyci³ mikrofon i zawo³a³: - McQuarter!McQuarter! Trzymasz siê jeszcze? - No pewnie! - Nawet przez g³oœnik s³ychaæby³o, ¿e marynarz czuje siê ura¿ony pytaniem.- Có¿, u diab³a.- Czy jesteœpewny, ¿e luk zaciêty? - przerwa³ mu Vallery.- Mo¿e weŸmiesz ³om i.- Móg³bymwzi¹æ laskê dynamitu i pomog³oby tyle, co nic - spokojnie meldowa³ McQuarter.-I tak ju¿ jest rozpalony do czerwonoœci.Luk, nie ³om.Tu¿ nad nami musi byæcholerny po¿ar.- Czekaj chwilê! - zawo³a³ Vallery.Odwróci³ siê.-Komandorze, niech Dodson natychmiast poœle palacza do g³Ã³wnego zaworuspryskiwaczy.Niech bêdzie gotów zakrêciæ je na rozkaz! - Podbieg³ donajbli¿szego telefonisty.- Masz po³¹czenie z tylnym pok³adem? Dobrze! Dawaj!.Halo! Mówi kapitan.To wy, Hartley? S³uchajcie, natychmiast zameldowaæ, jakistan po¿aru pod pok³adami.Nadzwyczaj pilne.W magazynie "Y" uwiêzieni s¹ludzie.Spryskiwacze w³¹czone, a luk zaciêty.Tak, tak.Czekam.Niespokojnieczeka³ na odpowiedŸ.D³oni¹ w grubej rêkawicy nerwowo postukiwa³ po aparacie.Wzrokiem omiata³ konwój.Widzia³ jak frachtowce wracaj¹ na miejsca w szyku.Nagle wyprê¿y³ siê i przymkn¹³ oczy.- Tak, jestem przy telefonie.Tak!Kapitan!.Tak.Tak.Pó³ godziny, mo¿e godzina?.Nie, nie! Czy napewno?.Nie, to wszystko.Odda³ s³uchawkê, powoli podniós³ wzrok.Z twarzyjego nie mo¿na by³o nic wyczytaæ.- W pomieszczeniach marynarzy po¿ar opanowany,ale u piechoty morskiej, w³aœnie tu¿ nad magazynem "Y", piek³o - rzek³ g³ucho.-Hartley melduje, ¿e wczeœniej jak za godzinê nie uda siê st³umiæ po¿aru.Pierwszy oficer, myœlê, ¿e musi pan tam zejœæ.Minê³a minuta, podczas którejs³ychaæ by³o jedynie tykanie asdicu i jednostajny szum fal rozcinanych dziobem"Ulissesa".- A mo¿e temperatura w magazynie opad³a dostatecznie? - szepn¹³Kapok-Kid.- A nu¿ mo¿na ju¿ zamkn¹æ g³Ã³wne zawory na tyle.œciszy³ niepewnieg³os.- Spad³a dostatecznie? - Turner chrz¹kn¹³ g³oœno.- Sk¹d mo¿na wiedzieæ?Jedynie McQuarter móg³by o tym coœ powiedzieæ.- urwa³ zdaj¹c sobie sprawê ztego, co mówi.- Spytamy go - z trudem rzek³ Vallery.Znów podniós³ mikrofon.-McQuarter? - Halo! - Jeœli ju¿ mo¿na, spróbujemy zamkn¹æ spryskiwacze odzewn¹trz.Czy uwa¿asz, ¿e temperatura?.- przerwa³ nie mog¹c dokoñczyæ zdania.Pe³ne napiêcia, prawie dotykalne, nabrzmia³e treœci¹ milczenie przygniata³o.Vallery zastanawia³ siê, co te¿ mo¿e w tej chwili myœleæ McQuarter.Co sammyœla³by na jego miejscu? - Chwileczkê! - rykn¹³ nagle g³oœnik.- Zobaczê, jakjest wy¿ej! Znów milczenie.Znów ciê¿ar nie wypowiedzianych s³Ã³w zaleg³ namostku.Vallery drgn¹³, gdy znów zabrzmia³ g³oœnik: - Cholera! Taki ze mnie s.syn, ¿e nie wlaz³bym drugi raz na tê drabinê za ¿adne cudeñka.Sterczê natrapie, ale chyba nie wytrzymam d³ugo.- Nie mów.- Vallery zreflektowa³ siê,przestraszy³ s³Ã³w, które by³by uroni³.Jeœli McQuarter zlecia³by z trapu,uton¹³by jak szczeniak.- Aha, magazyn.- ch³opiec przerywa³, czêsto kaszl¹c;widaæ by³o, ¿e szuka s³Ã³w z trudem.- Pociski na górnych pó³kach chyba ju¿ siêtopi¹.Gorzej, ni¿ by³o.- Rozumiem.- Vallery nie móg³ zdobyæ siê na nicwiêcej.Zamkn¹³ oczy, czu³, ¿e siê chwieje.Z wielkim wysi³kiem wydoby³ z siebiejeszcze kilka s³Ã³w.- A co z Williamsonem? To by³o wszystko, co potrafi³powiedzieæ.- Prawie gotów.Siedzi na pó³ce po szyjê w wodzie.- McQuarterzakas³a³.- Powiada, ¿e ma coœ do Carslake'a i komandora.- Co? - Co? Powiedzczarnobrodemu, ¿eby wypi³ swoj¹ porcjê i wyrzuci³ butelkê - mówi³ z ulg¹McQuarter.- S³owa przeznaczone dla Carslake'a nie nadaj¹ siê do druku.Vallerynie zgorszy³ siê.- A co z tob¹? Nie masz nic do powiedzenia? Nic, co byœchcia³.- urwa³.Zrozumia³, jak potwornie g³upie i niepotrzebne s¹ s³owa.-Ja? Nic nie chcê.Mo¿e chcia³bym dostaæ przeniesienie na "Spartiate"*(*"Spartiate" - oddzia³ l¹dowy dowództwa marynarki wojennej w zachodniejSzkocji.Mieœci³ siê w hotelu St.Enoch) w Glasgow *, ale obawiam siê, ¿e na tojest trochê za póŸno.Us³yszeli trzask uderzaj¹cej o metal s³uchawkiMcQuartera.Potem zapad³o milczenie.- McQuarter! - wo³a³ Vallery
[ Pobierz całość w formacie PDF ]